Szpital zakaźny i gruźliczy. Pracownicy wciąż boją się o pracę

Gdzie są konkrety, kiedy o nich porozmawiamy? Nadal nie wiemy, czy będziemy mieli zatrudnienie i na jakich warunkach - denerwowali się pracownicy szpitala zakaźnego i gruźliczego, wychodząc w czwartek z urzędu marszałkowskiego.

Załogi obu szpitali, które właśnie, decyzją radnych wojewódzkich, zostały przekazane Uniwersytetowi Medycznemu w Białymstoku, przyszły do urzędu na spotkanie m.in. z Cezarym Cieślukowskim, wicemarszałkiem odpowiedzialnym za służbę zdrowia, prof. Jackiem Niklińskim, rektorem UMB, a także z szefem Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego Bogusławem Poniatowskim. Podczas spotkania miały zostać omówione sprawy związane z sytuacją pracowników łączących się szpitali. Jednak czwartkowa dyskusja nie rozwiała wątpliwości załogi.

- Jaka będzie stawka wynagrodzenia zasadniczego? Jaka będzie struktura organizacyjna szpitala? Kiedy rozpoczną się negocjacje ze związkami zawodowymi? Czy zachowamy wypracowany staż pracy, czy szpital kliniczny potraktuje nas jak nowych pracowników? - m.in. to najważniejsze pytania, jakie w czwartek kierowali przedstawiciele związkowców.
Na wiele z nich nie padły jednak konkretne odpowiedzi. - Mamy teraz trzy miesiące m.in. na zapoznanie się z załogą, z jej problemami, na wypracowanie wspólnej perspektywy. Razem dojdziemy do tego, jaka będzie struktura szpitala - zapewniał Bogusław Poniatowski, dyrektor USK.

- Nie będzie redukcji oddziałów szpitalnych. Wręcz przeciwnie. Będą jeszcze rozbudowywane - dodał prof. Jacek Nikliński, rektor UMB.

Podkreślał, że zmiana właściciela daje większe możliwości rozwoju placówki. Bo szpital nie będzie się rozwijał kosztem innych inwestycji w mieście, a poprzez dofinansowania ze źródeł, z których urząd marszałkowski nie może skorzystać, np. z Ministerstwa Zdrowia.

Cezary Cieślukowski zapewnił, że kolejne wspólne spotkanie powinno przynieść już więcej konkretów, m.in. dotyczących płac.