Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dobre wino. Sommelier wie, jak wybrać najlepsze

Janka Werpachowska
Stoją od lewej: Manuel Robelo – importer portugalskich win, Monika Bielka-Vescovi – sommelier i enolog z międzynarodowym certyfikatem, Joanna Ciborowska-Sanchez i Marcin Zalewski – wspólnicy, założyciele Akademii Veni Vidi Wino.
Stoją od lewej: Manuel Robelo – importer portugalskich win, Monika Bielka-Vescovi – sommelier i enolog z międzynarodowym certyfikatem, Joanna Ciborowska-Sanchez i Marcin Zalewski – wspólnicy, założyciele Akademii Veni Vidi Wino. Wojciech Oksztol
Wino: Nawet najlepszy sommelier nigdy nie powie, że o winie wie wszystko - mówi Joanna Ciborowska-Sanchez. - Chciałabym, aby białostoczanie zdobyli chociaż minimum wiedzy o tym wciąż za mało przez nas docenianym trunku.

Nie ma jednej, sprawdzonej recepty na to, jak kupić dobre wino - mówi Monika Bielka-Vescovi, enolog i sommelier. - Trzeba poszukiwać, próbować. Można prosić o radę znajomych, można zapamiętać, jakie wino smakowało nam w restauracji czy na przyjęciu. Ryzyko, że nie dokonamy trafnego wyboru jest zawsze. Ale na pocieszenie mogę powiedzieć, że wina, które nam nie smakuje, wcale nie musimy wylewać. Na pewno przyda się w kuchni.

Monika Bielka-Vescovi jest jedną z dwóch najbardziej utytułowanych osób, które w Polsce znają się na winach. Najpierw uczyła się tej sztuki w Stanach Zjednoczonych, potem kształciła się w londyńskiej uczelni Wine&Spirit Education Trust. Uzyskany tam certyfikat jest bardzo ceniony w świecie enologów i sommelierów. Dzisiaj Monika Bielka-Vescovi jest wykładowczynią w londyńskiej szkole. Kilka dni temu opowiadała o portugalskich winach grupie białostockich miłośników tego szlachetnego trunku.

Pomysł na siebie

Nie byłoby takiego spotkania, gdyby nie szczęśliwy przypadek, który sprawił, że kilka lat temu białostoczanka, Joanna Ciborowska wyjechała do Madrytu na stypendium. Studiowała prawo. Jeden rok akademicki spędzony w Hiszpanii nie tylko zaowocował tym, że Joanna doskonale opanowała język i pokochała hiszpańską kulturę, kuchnię i klimat.

- Już wtedy poznałam swojego obecnego męża - opowiada. - Rok studiów szybko minął, wróciłam do Białegostoku, tutaj zrobiłam dyplom. Wspólnie z narzeczonym postanowiliśmy, że będziemy mieszkać w Hiszpanii. Wpływ na tę decyzję miał głównie ten fakt, że ja dobrze mówię po hiszpańsku, za to mąż ani w ząb po polsku.

Najpierw mieszkali w Andaluzji.

- Piękne miejsce, zielone - wspomina Joanna. - Latem 40 stopni, zimą 20. Plus, oczywiście. Kiedy tylko mogłam, wyrywałam się w zimie do Polski, bo właśnie za mrozami najbardziej tęskniłam. Nasze białostockie mrozy ładują mi akumulatory.

Od kilku lat mieszkają w Madrycie. Mąż Joanny pracuje w administracji samorządowej.

- Byłam prawnikiem w firmie budowlano-deweloperskiej - opowiada Joanna. - Wszystko świetnie się układało, dopóki Hiszpanii nie dotknął wciąż przecież trwający kryzys. Firma się zwinęła, bo rynek budowlany prawie padł. A ja musiałam wymyślić jakiś sposób na siebie.

Przypomniały jej się spotkania z przyjaciółmi, których widuje, kiedy odwiedza Białystok.

- Uświadomiłam sobie, że coś się zmieniło - mówi. - Już niekoniecznie siedzi się przy piwie czy wódce. Coraz częściej na stołach, nawet przy grillu w ogrodzie, pojawia się wino.

Taka jest w Polsce tendencja od kilku lat. W ubiegłym roku statystyczny Polak wypił pięć litrów wina. To jest nic, jeżeli porównamy tę liczbę z 60 litrami przypadającymi na głowę Francuza. Ale tendencja jest wzrostowa. Joanna postanowiła wykorzystać to zjawisko.

- Mieszkam w Hiszpanii, kraju płynącym winem. Zarejestrowałam firmę consultingową, mającą na celu popularyzowanie w Polsce wiedzy o winie, kultury picia wina.

Veni. Vidi. Wino.

Przybyłem. Zobaczyłem. Wino. Tak przekłada się łacińsko-polska nazwa firmy, prowadzonej przez Joannę i jej wspólnika Marcina Zalewskiego.

- Zauważyłam, że w Polsce wiele osób podchodzi do wina trochę jak pies do jeża - śmieje się Joanna Ciborowska-Sanchez (po mężu). - Bo każdy z nas coś tam słyszał: że do białego taki kieliszek, do czerwonego inny; że do jednych potraw tylko białe, do innych tylko czerwone; że musi być odpowiednia temperatura. I przez to przeciętny Polak boi się, że serwując wino na przyjęciu domowym popełni jakąś niewybaczalną gafę.

A w Hiszpanii, jak mówi Joanna, każdy pije wino choćby w kubku - jednym słowem w takim naczyniu, jakie akurat ma pod ręką. Nikt nie robi z picia wina wielkiej celebry.

- Oni się cieszą samym faktem, że mogą wypić dobre wino, nie przejmują się konwenansami - mówi Joanna. - I właśnie chciałabym odczarować wino w Polsce. Pokazać, że naprawdę nie wszystko musi się odbywać według ścisłych reguł. Udowodnić, że wino daje radość, że poprawia relacje międzyludzkie.

Spotkania miłośników wina

Razem z białostockim wspólnikiem Joanna organizuje w Białymstoku wieczory pod hasłem Akademia Veni Vidi Wino. W ostatnim spotkaniu uczestniczyli znakomici goście: Monika Bielka-Vescovi, sommelier i enolog oraz Manuel Robelo, importer win z Portugalii, który po to, żeby lepiej poruszać się na polskim rynku, opanował nasz język. Podczas ciekawej opowieści o tym, jakie zasady obowiązują w Portugalii przy produkcji wina, tylko jedno słowo sprawiło mu problem - "przestrzeganie".

Białostoccy miłośnicy wina mogli się przekonać, że degustowanie i ocena szlachetnego trunku to naprawdę dobra zabawa. Monika Bielka-Vescovi przekonująco opowiadała o tym, czego możemy dowiedzieć się o winie, obserwując jego kolor, gęstość. Jakich wrażeń smakowych możemy się spodziewać tylko na podstawie oceny bukietu zapachowego. W końcu jak dane wino komponuje się z konkretnymi potrawami. I dlaczego czasami można podać czerwone wino do owoców morza.

- Najważniejsze, to nie bać się wina. Na pewno nieraz kupimy takie, które nam nie będzie smakować, ale nie ma czym się martwić - przekonuje Monika. - Przecież do bigosu dodajemy czerwone wino, żeby potrawa była lepsza, bardziej wytrawna. Nasze nietrafione wino przelewamy po prostu do woreczków na lód i chowamy do zamrażarki. Nawet za kilka miesięcy możemy takie zamrożone wino wykorzystać do sosu czy bigosu.

Pożyteczna wiedza, pożyteczna akcja

W myśl zasady, żeby łączyć przyjemne z pożytecznym, uczestnicy spotkania, kiedy już trochę podjedli, trochę wypili, zdobyli cenną wiedzę o winach - głównie portugalskich - na koniec mogli się wykazać wrażliwością i wielkodusznością.

- Chcę, aby zawsze nasze akademickie wieczory przyniosły coś dobrego tym, którzy potrzebują konkretnej pomocy - mówi Joanna Ciborowska-Sanchez.

Tym razem zaproszeni goście mogli wspomóc Białostockie Hospicjum dla Dzieci, kupując na licytacji obrazki na szkle - namalowane przez podopiecznych hospicjum. Przebieg aukcji był budujący - niejeden profesjonalny artysta chciałby, żeby jego prace były tak ostro licytowane. Każdy obrazek na szkle został sprzedany z kilkukrotnym przebiciem w stosunku do ceny wywoławczej. Podobnie jak butelka hiszpańskiego wina, z limitowanej serii.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny