Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jarosław Papaj: Lincz. Muzyka do filmu to jego dzieło

Jerzy Doroszkiewicz
Przy "Linczu” część muzyki napisałem przed montażem obrazu, ale potem wszystko trzeba było dokładnie dopasować do rytmu filmu – mówi Jarosław Papaj
Przy "Linczu” część muzyki napisałem przed montażem obrazu, ale potem wszystko trzeba było dokładnie dopasować do rytmu filmu – mówi Jarosław Papaj
Trudno było skomponować coś, co może oddać takie zezwierzęcenie. Ale sposób, w jaki Wiesław Komasa gra rolę kryminalisty bardzo mnie poruszył i coś zaskoczyło - mówi Jarosław Papaj.

Napisałeś muzykę do filmu “Lincz", który został zainspirowany śmiertelnym samosądem mieszkańców Włodowa na kryminaliście, który terroryzował ich rodziny.

Jarosław Papaj: To była głośna sprawa. Myślę, że wiele osób o tym słyszało, bo prezydent Lech Kaczyński dość szybko ułaskawił tych ludzi, pokazując tym samym, że dla takich lokalnych bandziorów nie będzie pobłażania.

Czyli uważasz, że ci ludzie nie mieli innego wyjścia?

- Ha, zawsze jest inne wyjście. Nie mam pojęcia, czy oni chcieli go zabić, czy tylko spuścić mu łomot, żeby dać nauczkę. Tego nikt nie wie, ale jak wyszło, tak wyszło. W filmie widać, że do tego dramatu doszło przez splot różnych okoliczności i w końcu ludzie nie wytrzymali psychicznie.

To bardzo mocny film, w jaki sposób powstawała muzyka?

- Zaczęło się od spotkania z reżyserem, Krzysztofem Łukaszewiczem. On miał sprecyzowaną wizję dotyczącą wszystkich elementów filmu, także muzyki. Opowiedział mi, jakie chciałby mieć tematy. Pracę rozpocząłem po przeczytaniu scenariusza. Fragmenty muzyki związane ze smutkiem, z ludźmi, z braćmi - głównymi podejrzanymi o zabójstwo skomponowałem wcześniej. Kiedy już obejrzałem pierwsze zdjęcia do filmu, poraził mnie Wiesław Komasa. To jak gra Zaranka - kryminalistę, który terroryzuje wieś, bardzo mnie zainspirowało. Temat towarzyszący scenom z jego udziałem powstał już po nakręceniu filmu.

Komasa oddaje na ekranie zimne, bezduszne okrucieństwo.

- Na początku nie wiedziałem, jak ugryźć tę stronę człowieka. On jest mocno przekonany, że to, co robi jest słuszne, a przecież to jest skrajne zło. To chory człowiek, zdolny do wszystkiego, bardzo wybuchowy. Spokojnie rozmawia, a w następnej chwili wali butelką w głowę jedną z kobiet. Trudno było wymyślić coś, co mogłoby ilustrować takie zezwierzęcenie. Ale sposób, w jaki Wiesław Komasa kreuje tę rolę poruszył mnie bardzo. Coś zaskoczyło i zacząłem pisać. Tu aktor, jego gra mi pomogły. Pozostałe tematy do filmu skomponowałem na podstawie scenariusza.

Zdecydowałeś się na dość skąpe środki wyrazu, a jednak to działa.

- Jak to zwykle przy polskiej produkcji (uśmiech), finanse są z reguły dość skąpe. Kompozytor musi uważać. Miałem trzech muzyków - na gitarze zagrał mój młodszy brat, Marek Papaj, była jeszcze altowiolistka Ewa Guzowska, a na wiolonczeli elektrycznej zagrał Bartek Pałyga.
A jak zareagowałeś na scenę, w której bandyta wali w twarz staruszkę, bo nie chciała mu oddać swojej renty?

- W człowieku budzi się taki bunt i złość, że chciałoby się wejść w ten film, do tego pokoju i przystopować faceta, nawet używając siły.

A Ty byś wytrzymał, gdyby ktoś tak brutalnie atakował Twoją rodzinę?

- Chyba jak większość ludzi - jeżeli ktoś tak zachowywałby się wobec moich najbliższych, pewnie długo by nie pochodził o własnych siłach. Trudno jednoznacznie odpowiedzieć, bo musiałbym znaleźć się w takiej sytuacji. Gdybym trafił na bezpośredni atak, na pewno odpowiedziałbym atakiem. Szczególnie gdybym widział, że taka osoba ma jakąś broń, na przykład maczetę, którą atakuje filmowy bandyta. Wtedy człowiek odwołuje się do pierwotnych instynktów i reaguje równie agresywnie jak napastnik.

Czy białostoczanin ma szansę wybić się w stolicy, w filmie?

- Myślę, że tak. Mi powoli układa się kariera, Paweł Małaszyński, mój serdeczny kolega z podwórka, z jednej piaskownicy już zrobił dość dużą karierę. Z Białegostoku jest także Tomek Bagiński, grafik komputerowy, który dostał nominację do Oscara.

To jaki będzie następny film, do którego napiszesz muzykę?

- Nie wiem. W Polsce kręci się dość dużo komedii romantycznych, a akurat ten gatunek filmu mnie nie interesuje. "Lincz" to mój pierwszy profesjonalny film fabularny, do którego napisałem muzykę. Wcześniej były reklamy, filmy dokumentalne, krótsze formy.

A jaki był pierwszy film, z którego muzyka wywarła na Tobie wrażenie?

- “Gwiezdne wojny" George'a Lucasa.

Tam gra wielka orkiestra.

- Biorąc pod uwagę, że moja edukacja muzyczna jest czysto klasyczna, kiedy po raz pierwszy usłyszałem muzykę z tego filmu, nie sądziłem, że kiedykolwiek będę mógł się zbliżyć choć troszeczkę do takich umiejętności, jakie posiada John Williams. To była dla mnie wielka magia.

I dlatego zdecydowałeś się studiować kompozycję?

- Nie. Na pewno nie muzyka filmowa była takim bodźcem. Już w 2000 roku miałem premierę swojej “Mszy g-moll". Parę osób umożliwiło mi wykonanie muzyki z chórem, z solistami, kiedy miałem skomponowanych zaledwie parę fragmentów. Wtedy pojawiła się możliwość wykonania, jeszcze przed studiami, i napisałem czterdziestominutowy utwór. Stwierdziłem, że warto zająć się kompozycją.

A czy są jakieś sprawdzone sposoby oddawania tak intensywnych emocji, jak w filmie “Lincz". Można się tego nauczyć?

- Nie, samego procesu komponowania nikt nie jest w stanie nauczyć. Komponowanie muzyki to jest przetwarzanie świata, kolorów, emocji, kształtów tego wszystkiego, co nas otacza na język muzyczny. Na to pytanie nikt jeszcze nie odpowiedział. Tego nie da się wytłumaczyć - człowiek albo z tym się rodzi albo nie. Studia pozwalają poszerzyć horyzonty, poznać możliwości techniczne kompozycji, ale procesu komponowania żadne studia nie nauczą.

Jarosław Papaj

36-letni kompozytor pochodzi z Białegostoku. Edukację muzyczną rozpoczął w wieku czterech lat pod okiem ojca - kompozytora i dziennikarza muzycznego. Filharmonia Białostocka w 2000 roku zagrała na koncercie jego "Mszę g-moll". Przez wiele lat był gitarzystą death metalowego zespołu Ubiquitous. Ukończył wydział kompozytorski Akademii Muzycznej w Poznaniu. W 2004 roku doskonalił swój warsztat w Konserwatorium Cherubiniego we Florencji. Głównym nurtem jego twórczości jest muzyka poważna, ale z entuzjazmem podchodzi też do komponowania muzyki filmowej i teatralnej. Interesuje się kosmologią oraz historią cywilizacji. "Lincz" jest pierwszym filmem, do którego skomponował muzykę. Mieszka w Warszawie.

Samosąd we Włodowie

We Włodowie koło Olsztyna, Józef C., który spędził 34 lata w zakładach karnych, terroryzował mieszkańców okolicznych wsi, grożąc pobiciem i szantażując starsze kobiety. 1 lipca 2005 roku znaleziono jego ciało z oznakami ciężkiego pobicia. Prokurator postawił zarzut zabójstwa ze szczególnym okrucieństwem dwóm braciom W., pozostali podejrzani o zabójstwo - w sumie pięciu mężczyzn trafiło do aresztu. Po interwencji ministra sprawiedliwości, Zbigniewa Ziobry, 7 listopada 2005 roku oskarżeni zostali zwolnieni z aresztu. 23 października 2007 roku Sąd Okręgowy w Olsztynie skazał braci W. na karę dwóch lat więzienia za pobicie ze skutkiem śmiertelnym z warunkowym zawieszeniem jej wykonania na trzy lata. Prokurator zaskarżył wyrok, Sąd Apelacyjny w Białymstoku uchylił wyrok I instancji i przekazał sprawę do ponownego rozpatrzenia. Sprawa wróciła do sądu a bracia W. mieli zostać osadzeni w więzieniu, ale 18 grudnia 2009 roku prezydent Lech Kaczyński podpisał akt łaski wobec nich, ustanawiając dla każdego 10-letni okres próby.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny