Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Okrutne zabójstwo. Ciało wujka wyrzucili do rowu ze śmieciami.

Magdalena Kuźmiuk
Policjanci prowadzą jednego z braci na przesłuchanie do prokuratury
Policjanci prowadzą jednego z braci na przesłuchanie do prokuratury KWP Białystok
Ciało Zbigniewa M., przykryte warstwą ziemi i odpadkami, przeleżało w rowie prawie półtora roku. Dopiero w sierpniu ubiegłego roku kości mężczyzny odnalazł sąsiad. Miesiąc później policjanci z Archiwum X ustalili, kim są podejrzani o dokonanie tej zbrodni. W czwartek rusza ich proces.

Od tej okrutnej zbrodni w kwietniu miną trzy lata. To wtedy mieszkańców Jaczna, niewielkiej wsi niedaleko Różanegostoku, zaniepokoiła przedłużająca się nieobecność w domu jednego z sąsiadów - 51-letniego Zbigniewa M. Początkowo myśleli, że mężczyzna, który kilka lat wcześniej sprowadził się tu z Supraśla, wyjechał do rodziny. Później jednak zawiadomili policję.

Mijały miesiące, a Zbigniew M. nie wracał. Nie dawał też znaku życia. Poszukiwania zdały się na nic.

Szokujące odkrycie

W połowie sierpnia ubiegłego roku ojciec sołtysa szedł na pastwisko, sąsiadujące z posesją Zbigniewa M. W rowie ze śmieciami zauważył wystające kości. Pomyślał, że to resztki po jakimś zwierzęciu. Wieczorem o znalezisku powiedział swojemu synowi. Ten zawiadomił policję.

Odkrycie było szokujące. W płytkim rowie, przykryty warstwą ziemi i odpadkami, leżał ludzki szkielet. Początkowo nawet nie było wiadomo, czy to zwłoki kobiety, czy mężczyzny. Lekarz, który przybył na miejsce, wstępnie stwierdził, że szkielet mógł przeleżeć w ziemi nawet dwa lata.

Szczątki trafiły do Zakładu Medycyny Sądowej w Białymstoku. Sekcja zwłok wykazała, że to mężczyzna. Biegli stwierdzili, że miał poważne obrażenia głowy, które mogły doprowadzić do śmierci. Śledczy podejrzewali zabójstwo. Badania DNA potwierdziły, że szczątki należały do Zbigniewa M., właściciela posesji w Jacznie.

Archiwum X

Wyjaśnianiem okoliczności zbrodni zajęli się policjanci z Archiwum X, nowo powstałego wówczas zespołu do spraw niewykrytych przestępstw. Na podstawie m.in. odcisków palców odkrytych w domu zamordowanego, policjanci ustalili, kto mógł zabić 51-latka. Okazało się, że podejrzewani mężczyźni odsiadywali w więzieniu wyroki za włamanie. Byli to mieszkańcy Supraśla, przyrodni bracia - 25-letni Albert L. i dwa lata starszy Sylwester Ł. Obaj byli kuzynami zamordowanego Zbigniewa M. Czasem odwiedzali go w Jacznie. Przyjechali też na Wielkanoc w 2009 roku. Pomogli wujowi sprzątnąć podwórze.

Według prokuratury, między 3 a 12 kwietnia Zbigniew M. wrócił do domu z butelką wódki. Usiadł z młodymi kuzynami do stołu. Po jakimś czasie Sylwester Ł. wyszedł do drugiego pokoju. Miał już dość picia i położył się do łóżka. Zasnął.

Co zaszło między Zbigniewem M. a Albertem L. dokładnie nie wiadomo. Zdaniem prokuratury, z nieustalonych powodów 25-latek nagle chwycił za siekierę i zadał nią wujowi kilka ciosów w głowę. Gdy Sylwester Ł. ocknął się, zobaczył, że wuj leży w swoim łóżku cały we krwi. Już nie żył.

Bracia postanowili ukryć zwłoki. Zaczekali aż się ściemni. Wynieśli ciało na zewnątrz, prawdopodobnie w prześcieradle. Wrzucili je do pobliskiego rowu, do którego Zbigniew M. zwykł wyrzucać śmieci.
W śledztwie mężczyźni stwierdzili, że nawet nie musieli kopać dołu, przykryli tylko ciało ziemią. Później, w domu zamordowanego oderwali ze ścian część zakrwawionej tapety. W miejsca, gdzie nadal były brunatne plamy, zszywkami przyczepili nową tapetę. Zakrwawione ubrania Zbigniewa M., pościel i zerwane tapety spalili w piecu. Do ognia wrzucili też dokumenty wuja.

W domu zamordowanego Albert L. i Sylwester Ł. mieszkali jeszcze przez kilka dni. Drzwi jednak zamknęli na kłódkę, żeby sąsiedzi myśleli, że Zbigniew M. wyjechał. Sami do środka wchodzili przez okno. W pierwszy dzień świąt wielkanocnych odebrali nawet w imieniu wuja poczęstunek, który Zbigniewowi M. przynieśli sąsiedzi. Potem wrócili do Supraśla.

Sprawcy grozi dożywocie

Sprawę początkowo wyjaśniali prokuratorzy z Sokółki, bo to na ich terenie dokonano tego makabrycznego odkrycia. Jednak później śledztwo przejęła Prokuratura Okręgowa w Suwałkach. To dlatego, by uniknąć zarzutów o ewentualną stronniczość śledczych. Zbigniew M. mieszkał bowiem na posesji z osobą spokrewnioną z jednym z prokuratorów okręgu białostockiego.

Dwa miesiące temu do Sądu Okręgowego w Białymstoku trafił akt oskarżenia w tej sprawie. O dokonanie zabójstwa Zbigniewa M. prokuratura oskarżyła tylko Alberta L. Jego brat odpowie za utrudnianie śledztwa i pomoc w zacieraniu śladów zabójstwa.

Albertowi L. grozi dożywocie. W czasie przesłuchania przyznał się do zabójstwa. Tłumaczył się, że chwycił za siekierę, bo podczas kłótni pijany wuj groził mu nożem. Jego brat - Sylwester Ł. przyznał się do zacierania śladów. Grozi mu pięć lat więzienia.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny