Bo Sala samobójców to przede wszystkim film niezwykle sprawny technicznie. Znakomite zdjęcia, dobrze dobrana i specjalnie do filmu napisana muzyka i przede wszystkim animacje urzekające wyobraźnią i szczegółami. Świat w stylu Second Life dodatkowo wzbogacony został sceną, w której w animację wkomponowano zdjęcia prawdziwych bohaterów, a wszystko porusza się niezwykle płynnie, zanurzone w dodatku w wodzie. Po prostu - piękne obrazy.
Ale i aktorzy mają szansę pokazania się z najlepszej strony. Krzysztof Pieczyński w roli ojca, który nad życie rodzinne przedkłada zabiegi o posadę w ministerstwie i w tym celu męczy się na operach towarzysząc ministrowi, gra niemal paranoika. Obsesyjnie boi się, ale wyłącznie o siebie. A kiedy syn żartem deklaruje, że jest gejem, nie martwi się o nic bardziej, niż o swoją karierę.
Nie mniej pyszna jest Agata Kulesza w roli matki. Kamera nie ukrywa jej zmarszczek, jest wiecznie zmęczona i rozumie, że jest kryzys i trzeba "jeszcze więcej zap...ać" i nie odbiera telefonu od syna uwięzionego w jej wielkim biurowcu. Dopiero, kiedy nad zdezintegrowaną rodziną wiszą już gradowe chmury, zaczyna być zwyczajnie wulgarna. Jak w życiu. Świetna rola.
Jak zawsze dziecinnie i uwodzicielsko wygląda Roma Gąsiorowska. To ona wciąga głównego bohatera w grę w sali samobójców. I chociaż nie ma zbyt wiele do zagrania - jej wyjątkowy głos dodaje uroku najbardziej kontrowersyjnej postaci filmu.
No i główny bohater, czyli Jakub Gierszał. Student krakowskiej szkoły teatralnej jest idealnie ucharakteryzowany na przedstawiciela kultury emo. Nie widać, że od kreowanego bohatera jest kilka lat starszy, a grana przez niego postać, to pomieszanie rozkapryszonego gnojka z emocjonalnie niedojrzałym nastolatkiem. I niech nikogo nie zwodzą filmowe opowieści o wyluzowanym życiu warszawskich maturzystów z prywatnego liceum - nawet jeśli mają prywatnych kierowców nadal, a może tym bardziej, są tylko dziećmi. A Gierszał, może po części dzięki stylizacji emo, ma w sobie młodzieńczy magnetyzm i na pewno lada dzień stanie się idolem licznych rzesz gimnazjalistek. Ciekawe, jaka będzie jego następna rola.
Moim zdaniem, najmocniejsza i najważniejsza scena filmu, rozegrana została w świecie wirtualnym. Bo kiedy po wszystkim wchodzi do niego matka głównego bohatera - widać jak iluzja pryska, a wirtualni przyjaciele błyskawicznie się wylogowują. A Roma Gąsiorowska wraca do realu i stara się przypomnieć niezapomnianą scenę z filmu Krzyk, ale nie horroru Wesa Cravena, tylko niezapomnianą kreację Doroty Stalińskiej z 1982 roku. Aha i w tamtym filmie też zagrał Krzysztof Pieczyński.
Dobre kino i wyjątkowo uniwersalny i aktualny temat.
Czytaj e-wydanie »Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?