Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Bunt mieszkańców. Chcą do Białegostoku

Aneta Boruch
To nie bunt, a chęć działania, by coś zrobić dla siebie i swoich dzieci – mówi Dariusz Koda (stoi w środku). Obok sąsiedzi: Tadeusz Pawłowski (z lewej)  i Kazimierz Zajkowski.
To nie bunt, a chęć działania, by coś zrobić dla siebie i swoich dzieci – mówi Dariusz Koda (stoi w środku). Obok sąsiedzi: Tadeusz Pawłowski (z lewej) i Kazimierz Zajkowski. Fot. Wojciech Oksztol
Do Białegostoku mają tylko parę kilometrów. Uważają, że tam będzie im się lepiej żyło, niż w gminie Choroszcz. Bo wreszcie doczekają się dobrych dróg, chodników, kanalizacji. Mieszkańcy czterech wsi: Łyski, Porosły, Kolonia Porosły i Krupniki chcą przyłączyć się do Białegostoku.

Kazimierz Zajkowski w Porosłach mieszka 25 lat. - Przez ten czas po interwencji telewizji parę wywrotek żwiru nasypali i oświetlenie poprawili - przypomina sobie, po zastanowieniu się, poczynania gminnej władzy w swojej miejscowości.

- Ale droga jest tak porozbijana, że przez Porosły tylko na pierwszym biegu da się jechać. Żonom raczej samochodów nie dajemy - dodaje.

Rozżalonych na choroszczańską władzę mieszkańców zebrało się zwłaszcza dużo w czterech wsiach: Krupnikach, Łyskach, Porosłach i Kolonii Porosły. Postanowili więc rozstać się z Choroszczą i zostać białostoczanami. W sumie to około półtora tysiąca osób. Rozmawiali o tym na spotkaniach przed jesiennymi wyborami samorządowymi. Gdy w Białymstoku była już nowa rada miejska, dyskretnie zapytali, czy Choroszcz: to zaburzy nasz rozwój by ich chciał. Białostockie władze powiedziały, że chcą.

Inicjatorzy odłączenia się poinformowali zatem oficjalnie mieszkańców czterech miejscowości, że Białystok jest nimi zainteresowany. Teraz ludzie dyskutują między sobą i zawiązuje się oficjalna grupa inicjatywna. Bo pretensji do władz Choroszczy narosło sporo. Chodzi o normalne, cywilizowane warunki.

- Płacimy podatki, a gmina nic u nas nie robi. Od 2003 roku domagamy się inwestycji, bez skutku - denerwuje się Leonard Sawoniewski z Porosłów. - Nam potrzeba do szczęścia kanalizacji oraz drogi przez naszą wieś: utwardzonej, z porządnie zrobionymi chodnikami.

- To nie bunt, a chęć zrobienia czegoś dla nas i przyszłości naszych dzieci - przekonuje Dariusz Koda z Kolonii Porosły, świeżo wybrany sołtys.

Wszyscy mocno krytykują rządzącego w Choroszczy już kolejną kadencję Jerzego Ułanowicza.

- Większość jest niezadowolona z burmistrza, a nie z tego, że należymy do gminy Choroszcz - mówi Tadeusz Pawłowski.

- Dlatego w ostatnich wyborach on u nas przegrał sromotnie - dodaje Leonard Sawoniewski. - Przecież my cały czas prosimy o podstawowe rzeczy.

Choroszcz: to zaburzy nasz rozwój

W urzędzie gminy w Choroszczy informacja o pomyśle mieszkańców czterech wsi wywołała nerwowość.

- Na razie to są tylko pogłoski, do nas nie wpłynęło żadne pismo z takim postulatem - zasłania się Andrzej Winnicki z urzędu miejskiego w Choroszczy, wydelegowany przez burmistrza do rozmów z mediami w tej sprawie. Przyznaje, że Choroszcz nie jest zadowolona z tego pomysłu. Bo gmina straci kurę znoszącą złote jajka, czyli duże wpływy z podatków do budżetu gminy.

Gminę Choroszcz można podzielić na dwie części. Zachodnia, położona przy Białymstoku, mocno rozwija się inwestycyjnie. Część wschodnia w większości leży w otulinie Narwiańskiego Parku Narodowego, gdzie ze zrozumiałych względów działalność gospodarcza rozwijać się nie może.

Mieszkańcy zbuntowanych wsi swoją siłę szacują na około siedem milionów złotych. Jak policzyli, tyle łącznie wpłacają do kasy gminy z tytułu wszystkich podatków: od nieruchomości, gruntów, dochodowego i z działalności gospodarczej.

Gmina konkretnych liczb podawać na razie nie chce. Urząd miejski w Choroszczy dopiero zbiera dane, aby oszacować konsekwencje ewentualnej straty tych wsi. Taką gotową informację chce przedstawić nie tylko mediom, ale i własnym mieszkańcom, aby zdawali sobie sprawę, jakie będą dla nich skutki odkrojenia z gminy dochodowego kawałka tortu.

Choroszcz już przyznaje jednak, że taki rozłam to byłby finansowy cios dla gminy.

- To na pewno zaburzyłoby zrównoważony rozwój gminy - przyznaje Winnicki. - Odłączenie się tych miejscowości spowoduje, że rząd będzie musiał zwiększyć nam subwencję na działanie gminy. Bo wtedy spadnie nam dochód na mieszkańca i będzie brakowało pieniędzy na oświatę i obsługę komunalną.

Gra toczy się o superatrakcyjne, z inwestycyjnego punktu widzenia tereny położone przy trasie do Warszawy. To tu w ostatnich latach jak grzyby po deszczu wyrosły siedziby sporych firm, m.in. hurtownia spożywcza BOS, fabryka mrożonek Łukasz czy oświetleniowa Kaja. A kilkanaście hektarów w pobliżu przeznaczonych jest na duże centrum handlowe.

Za ustawienie się frontem do inwestorów Choroszcz zdobyła w ubiegłym roku prestiżowy certyfikat Gmina Fair Play oraz Złotą Statuetkę w kategorii: Miasteczko i małe miasto. Ten konkurs promuje etykę w działalności samorządów a także przejrzystość procedur, które przyciągają inwestorów.

Zatem teraz gmina Choroszcz ma spory żal i do własnych mieszkańców, i do Białegostoku również.

- Dlatego, że mnóstwo wysiłku włożyliśmy w to, by te tereny wypromować i przyciągnąć inwestorów, co nam się udało. A Choroszcz: to zaburzy nasz rozwój chce teraz przejąć naszą wieloletnią pracę - ocenia jednoznacznie Winnicki.
Właściciele firm patrzą na to z innej strony.

- Jeśli moja firma zostanie zarejestrowana w Białymstoku, będę płacił o około tysiąc złotych więcej podatków - obliczył sobie Marek Borowski, przedsiębiorca z Łysek. - Ale za to miasto zrobi mi kanalizację i drogę, więc nie będę musiał co chwila zmieniać amortyzatorów w samochodzie. Tak więc płacąc trochę więcej, odniosę jednak korzyści.

Zarzut o braku infrastrukturalnych inwestycji w czterech wsiach, urzędnicy odbijają jak piłeczkę.

- Zawsze można powiedzieć, że da się zrobić więcej - kwituje Winnicki. I dodaje: - Przecież te miejscowości wybierają swoich radnych. I to oni mają za zadanie przeforsować w radzie miejskiej inwestycje na swoich terenach.

Jako przykład Winnicki podaje zrobioną Szosę Kruszewską do Krupnik. Przypomina też, że cały czas nie jest zamknięta jeszcze sprawa zbudowania w tej okolicy centrum handlowego Ikea. Jednym z elementów tej inwestycji miało być właśnie wybudowanie infrastruktury dla okolicznej ludności.

Urzędnicy z Choroszczy tłumaczą się, że po prostu nie wypalił duży projekt z dofinansowaniem unijnym, który planowano realizować wspólnie z Białymstokiem. W jego ramach skanalizowanych miało zostać wiele miejscowości wokół Białegostoku.

Demokratyczna opcja zerowa

Władze Białegostoku przyznają, że chętnie przygarną zbuntowane wsie spod Choroszczy.

- Leżą w naszym bezpośrednim sąsiedztwie i są bardzo atrakcyjnie położone przy drodze S-8 - wylicza ich atuty Tadeusz Truskolaski, prezydent Białegostoku. I po chwili dodaje: - To jednak oznacza, że jest to teren atrakcyjny również dla gminy Choroszcz.

Prezydent Białegostoku chce, by sprawę po prostu rozstrzygnęły prawa demokracji.

- Jesteśmy zainteresowani, jeśli taka będzie wola mieszkańców - podkreśla Tadeusz Truskolaski. - To oni powinni o tym zdecydować. A jeśli wniosek o przyłączenie się do nas wpłynie, to ja będę go popierał.

Truskolaski zdaje sobie sprawę z oczekiwań zbuntowanych przeciwko choroskiej władzy wsi. Do Białegostoku parę lat temu połączyły się Zawady, a potem Dojlidy. Ich mieszkańcy też głośno domagali się inwestycji w postaci dróg, kanalizacji, dofinansowania oświaty. A to kosztuje. Dlatego dla przyszłych białostoczan rodem z gminy Choroszcz ma już sprecyzowaną ofertę.

- Na inwestycje w tych miejscowościach przeznaczalibyśmy tylko tyle, ile wpływałoby od nich podatków - zapowiada prezydent Truskolaski. - Nie chcielibyśmy na tym zarabiać, ale też nie dokładalibyśmy do tego. To byłaby opcja zerowa.

Wybiorą rozwiązanie, które ma więcej zalet

Do formalnego przyłączenia droga jeszcze daleka. Zazwyczaj procedury zajmują parę lat. Najpierw muszą odbyć się konsultacje społeczne. Ich wyniki poznają choroszczańscy i białostoccy radni i dopiero będą mogli podjąć odpowiednie uchwały. Ostateczna decyzja należy do Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji.

Sami zainteresowani patrzą jednak w przyszłość optymistycznie. Uważają, że mają szansę być białostoczanami już w 2013 roku. Tanio jednak nie mają zamiaru się sprzedać. Znają swoją wartość. Zapowiadają, że chcą rozmawiać z obiema gminami.

- Sprawa jest otwarta - mówi Dariusz Koda. - Jeżeli burmistrz Choroszczy się do nas odezwie, to będziemy z nim dyskutować spokojnie i w sposób rzeczowy.

Pojawiają się też wątpliwości.

Tadeusz Pawłowski z Porosłów studzi zapał sąsiadów. - Białystok wcale nie jest gminą obiecaną. Mieszkam w Porosłach, ale wiele spraw załatwiam w Białymstoku i wcale nie jestem zadowolony - mówi.

- Urząd miejski w Białymstoku jest w trzech czwartych odwrócony tyłem do klienta. Każdy układ ma swoje wady i zalety. Trzeba je rozważyć i zdecydować się na najlepsze rozwiązanie. Zamiana gminy Choroszcz na Białystok wcale nie jest oczywistą korzyścią.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny