Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Marzenia o dalszej edukacji przerwała wojna. Wspomnienia z żeńskiej szkoły.

Alicja Zielińska
W jasełkach grałam pastuszka. Stoję na górze, trzecia od lewej - mówi pani Wanda Ogrodnik.
W jasełkach grałam pastuszka. Stoję na górze, trzecia od lewej - mówi pani Wanda Ogrodnik. Fot. ze zbiorów Pani Wandy Ogrodnik
W ławkach były otwory na kałamarze z atramentem. Wszystkie uczennice nosiły fartuchy. Uczyli nas wspaniali nauczyciele. Nie tylko wiedzy, ale i kultury osobistej oraz praktycznych umiejętności - wspomina swoje lata szkolne Wanda Ogrodnik.

W czerwcu 1939 roku skończyła Szkołę Powszechną nr 12 w Białymstoku. Za bardzo dobre wyniki w nauce została skierowana do gimnazjum im. ks. Anny z Sapiehów Jabłonowskiej. Marzenia o dalszej edukacji przerwała jednak wojna.

Pani Wanda Ogrodnik przekazała nam szczegółowy opis swojej szkoły oraz zdjęcia z lat trzydziestych. Oto fragmenty tych wspomnień.

Szkoła Powszechna nr 12 została założona w 1901 roku, w 1929 roku została przekształcona w Żeńską Szkołę Powszechną. Odtąd była to szkoła siedmioklasowa.

Do 1936 roku kierowniczką była pani Zofia Szmidtówna, a następnie stanowisko kierownika objął Tadeusz Siemiginowski.

Naukę rozpoczęłam w wieku sześciu lat, ponieważ od moich starszych sióstr nauczyłam się czytać i pisać.

Szkoła znajdowała się w budynku przy ul. Polnej 8 (obecnie ul. Waryńskiego). Budynek ten w czasie okupacji znajdował się na terenie getta. Po wojnie przez pewien czas mieścił się w nim internat pielęgniarek.

Kawa na dużej przerwie

Do szkoły wchodziło się przez furtkę w wysokiej drewnianej bramie, a dalej przez drzwi w bocznej ścianie. Na parterze od ulicy była sala gimnastyczna (wówczas wydawała mi się ogromna), a bliżej wejścia szatnia i mała klasa. Przez salę gimnastyczną przechodziło się do łącznika i bocznego skrzydła.

Na parterze mieszkał woźny z rodziną, a na piętrze kierowniczka szkoły pani Zofia Szmidtówna. Przez pewien okres, w łączniku żona pana woźnego wydawała uczniom kawę na dużej przerwie, którą przygotowywała we własnej kuchni.

Na piętrze znajdował się pokój nauczycielski, w którym przechowywane były również mapy, tabele i inne pomoce naukowe. Wydaje mi się również, że stały tam także szafy z książkami ze szkolnej biblioteki.

Były to książki stare, używane, ale dzięki opiece nauczycieli naprawiane i oprawiane. Uczennice ze starszych klas pomagały przy zmianie zniszczonych okładek.

Ławki z kałamarzami

Podwórko szkolne było brukowane, z wyjątkiem boiska, na którym grałyśmy w siatkówkę i dwa ognie na lekcjach gimnastyki. Po zmianie kierownictwa szkoła uzyskała dodatkowy teren poza boiskiem, w tym miejscu powstał uczniowski ogródek, gdzie na kilku zagonkach uczniowie w ramach lekcji botaniki uprawiali sałatę, szczypiorek, marchew, pietruszkę i buraczki oraz koper.

W każdej klasie nad tablicą wisiały portrety prezydenta Ignacego Mościckiego i Józefa Piłsudskiego. Wyżej między portretami wisiał krzyż. Po śmierci Józefa Piłsudskiego w miejsce jego portretu został umieszczony portret marszałka Edwarda Rydza Śmigłego.

Wyposażenie szkoły było skromne. W sali gimnastycznej leżał tylko materac i stał koń drewniany, przez który skakałyśmy, później doszły drabinki na bocznej ścianie. Znajdował się tu też podest, w czasie lekcji oparty o ścianę, zaś podczas szkolnych występów służył jako podium.

W klasach stały dwuosobowe ławki. Na pulpitach pośrodku znajdował się otwór na kałamarz z atramentem oraz wyżłobione miejsca na obsadki i ołówki.

Pogrzeb Piłsudskiego

W szkole organizowano akademie z okazji imienin prezydenta, marszałka oraz świąt państwowych - 3 maja i 11 listopada.

W czasie tych uroczystości śpiewał chór prowadzony przez nauczycielkę śpiewu.
Przez jakiś czas nauczycielką śpiewu była Zofia Frankiewicz, jedna z sióstr założycielek szkoły muzycznej w Białymstoku.

Uczennice śpiewały pieśni patriotyczne, deklamowały wiersze, wystawiały różne przedstawienia. Po Bożym Narodzeniu zawsze przygotowywane były jasełka.
W mojej pamięci z pierwszych lat nauki zachowały się uroczystości z pogrzebu marszałka Józefa Piłsudskiego.

Byłam wówczas uczennicą trzeciej klasy. Zebraliśmy się w sali gimnastycznej i w wielkim napięciu i powadze wysłuchaliśmy przez głośnik transmisji z Krakowa.

Do dzisiaj pamiętam tamtą atmosferę i przejmujący głos bijącego dzwonu Zygmunta z Wawelu. Po śmierci marszałka jeszcze długo wisiały jego portrety przepasane czarnymi szarfami.

Przy szkole w latach 30. Powstała drużyna harcerska nr 17. Moja starsza siostra Regina była w niej zastępową, a w naszym domu odbywały się przygotowania hymnu tej drużyny.

Wszyscy w fartuchach

Do szkoły uczęszczało wiele Żydówek oraz dzieci wyznania prawosławnego, ale nie przypominam sobie, aby w ciągu siedmiu lat mojej nauki zdarzyły się jakiekolwiek incydenty. Wyznanie, a także pochodzenie w żaden sposób nie wpływało na kontakty między uczennicami. Rywalizowałyśmy tylko o oceny.

Żadna z uczennic się nie wyróżniała, wszystkich obowiązywały jednakowe czarne fartuszki z białymi kołnierzykami. W szkole uczono nas nie tylko wiedzy, ale także patriotyzmu i rzetelności oraz codziennej kultury i praktycznych umiejętności. Na lekcjach przedmiotu roboty ręczne wyszywałyśmy serwetki do śniadań, przed Bożym Narodzeniem wykonywałyśmy ozdoby na szkolną choinkę - jeżyki, bombki z bibułki oraz łańcuchy.

W szkole powszechnej nr 12 pracowali wspaniali nauczyciele, którzy potrafili nie tylko przekazać nam rzetelną wiedzę, ale i rozwijać nasze zainteresowania. Zachowałam wszystkich we wdzięcznej pamięci i do dzisiaj wspominam z wielkim sentymentem.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny