Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kryzys nie przestraszył podlaskich biznesmenów, ale Polak lubi narzekać

Aneta Boruch
Andrzej Parafiniuk: Do dobrego chętnie i szybko przyzwyczajają się nie tylko właściciele czy menedżerowie firm. Także pracownicy.
Andrzej Parafiniuk: Do dobrego chętnie i szybko przyzwyczajają się nie tylko właściciele czy menedżerowie firm. Także pracownicy. Fot. Anatol Chomicz
Jeżeli z każdej strony słyszy się: kryzys, to w końcu można w niego uwierzyć i wszystko nim tłumaczyć - mówi Andrzej Parafiniuk, prezes Podlaskiej Fundacji Rozwoju Regionalnego.

Kurier Poranny: Mieliśmy na Podlasiu kryzys, a może nadal go mamy?

Andrzej Parafiniuk, prezes Podlaskiej Fundacji Rozwoju Regionalnego: Wydaje mi się, że taki prawdziwy kryzys nas ominął. No, może zmniejszyło się nam trochę tempo rozwoju.
Rzeczywisty kryzys, także w skali ogólnokrajowej, oznaczałby malejące wynagrodzenia, znacznie rosnące zadłużenie oraz brak wzrostu produktu krajowego brutto. A u nas tego nie ma. Europejskie biuro statystyczne przygotowało mapę kryzysową. My jesteśmy zaznaczeni na niej na zielono. Czyli jako ci, którzy mają wzrost dochodu narodowego.

Tak w ogóle nic się nie stało?

- Do nas przyszły wstrząsy wtórne po tym, co wydarzyło się w gospodarce amerykańskiej, a nie prawdziwa fala uderzeniowa. Na szczęście.

Faktem jest, że pojawiły się problemy, jak to w falującej gospodarce. Bo gospodarka nie stoi w miejscu, tylko wychyla się, albo lekko do góry, albo do dołu. I teraz mamy do czynienia z okresem, kiedy pojawiło się jedno zafalowanie. Pewne elementy kryzysowe można jednak dostrzec, choćby wzrost bezrobocia.
Ale z drugiej strony, na razie nie widać wielkiej fali upadłości. Choć nie wykluczałbym, że kłopoty mogą mieć jeszcze firmy z branży budowlanej. Ta branża podążała siłą rozpędu z boomu budowlanego lat 2006-07. Niestety, mniejsze firmy, które świadczyły usługi na rzecz tych większych, mogą mieć problemy i nawet przestaną istnieć. Ale to nie jest świadectwo tego, że mamy rzeczywisty, poważny kryzys.
Naturalne jest, że zwolnienie tempa sprawi, że ponowne rozpędzenie maszyny też nie będzie takie gwałtowne. I można spodziewać się, że za rok pewnie nie będziemy mieli 6-, 7-procentowego wzrostu gospodarczego, tylko trochę mniejszy.

Chcę podkreślić, że nie wpadliśmy w pułapkę kryzysową dzięki temu, że mamy wysoki poziom konsumpcji wewnętrznej. Bo wciąż możemy sobie pozwolić na kupowanie wielu rzeczy. Powinniśmy promować to, że nas stać i że nie jest nam źle. I tylko takie podejście może dalej nakręcać rozwój.

Pamiętam, że na jednej z konferencji profesor Henryk Wnorowski zaapelował: Panowie, w ramach walki z kryzysem wysyłamy nasze żony na zakupy.

- To bardzo dobre podejście (śmiech). I to chyba rzeczywiście w Polsce zadziałało.

Jak podlaskie firmy poradziły sobie w tym, mimo wszystko, niełatwym roku?

- Patrząc na setki firm, które z nami współpracują, widać, że w naszym województwie fala rozwojowa cały czas jest utrzymywana. Co prawda zdarza się, że niektóre firmy wstrzymują lekko inwestycje, ale one dwa czy trzy lata temu zainwestowały tak dużo, że teraz po prostu korzystają z tego, co wypracowały. Pieniądze, włożone w firmę w odpowiednim momencie, teraz przynoszą efekt.

Poza tym menedżerowie i właściciele podlaskich firm doskonale wiedzą, że gdy gospodarka zwalnia, to jest to zarazem dobry moment na inwestowanie. W ubiegłym roku podlaskie firmy, tylko korzystając z programu Innowacyjna Gospodarka, rozpoczęły realizację projektów inwestycyjnych za blisko 280 milionów złotych!

Ta kwota pokazuje, że nasi przedsiębiorcy wiedzą, że trzeba inwestować, gdy koniunktura jest nieco gorsza, bo wtedy wszystko można zrobić taniej.

Wydaje mi się też, że dzięki temu schłodzeniu gospodarki nie mamy już tak szalonych cen usług i materiałów, choćby w budownictwie. Oczywiście, że producenci materiałów budowlanych będą mówili, że kryzys jest straszny, bo mają ceny niższe o 30 proc. niż w 2008 roku. Ale zanim nastąpił ten spadek, ceny poszły w górę o 60 proc. i tego już nikt nie pamięta.

Ceny wielu usług i towarów wreszcie urealniły się. A balony cenowe, które często były nadmuchiwane bez powodu - pękły.

Skoro jest dobrze, to dlaczego niektórzy szefowie firm narzekają?

- Może podpadnę niektórym, ale wydaje mi się, że taka jest po prostu natura ludzka. Człowiek bardzo szybko przyzwyczaja się do dobrego i szybko zapomina o tym, z jakiego poziomu do tego dobrego doszedł. Kupcy w galeriach, podpisując umowy najmu w euro, nie patrzyli, że jego kurs może wzrosnąć.

A dzisiaj nie pamiętają o tym, że euro kosztowało wtedy 3,20 zł, ale już parę miesięcy później - 4,60 zł.
Tak samo, gdy przedsiębiorcy z innych branż narzekają, że dziś obroty i dochody spadły im o 15 proc., to warto żeby pamiętali, iż wcześniej te wskaźniki rosły im o 100 proc. Ale to normalna ludzka cecha, od której nie są wolni także Polacy. Po prostu lubimy narzekać.

Słychać też narzekania drugiej strony, czyli pracowników.

- Przyzwyczajanie się do dobrego nie dotyczy tylko właścicieli czy menedżerów firm.
Faktem jest, że w poprzednich latach firmy pozwalały sobie także na wzrost wynagrodzeń, inwestowały w ludzi, przeznaczając więcej na szkolenia, starały się poprawiać warunki pracy. I jeżeli ta poprawa nie jest już tak efektywna, to pracownicy odczuwają to jako pogorszenie, a nie dobrą sytuację.

Czy kryzys nie stał się przypadkiem pretekstem, słowem kluczem, zamykającym usta żądającym więcej?

- Zdecydowanie tak. I poszło to już tak daleko, że niektórzy stosują słowo kryzys w sposób ironiczny, a inni jako alibi usprawiedliwiające np. obniżki płac. Tak zwane zwalanie na kryzys jest tylko wymówką. Zamiast długo tłumaczyć, dlaczego nie stać nas na to i na to, wystarczy powiedzieć: kryzys.

Sądzę, że z jednym nie daliśmy sobie rady: przeceniamy negatywne konsekwencje tego, co wydarzyło się w Stanach Zjednoczonych. Bo jeżeli z każdej strony słyszy się: kryzys, to w końcu można w niego uwierzyć i wszystko nim tłumaczyć.

Myślę więc, że rozsądny szef firmy w obecnej sytuacji gospodarczej, czyli tego zwolnionego tempa, zamiast nie dać żadnej podwyżki, da po prostu mniejszą.

A czy coś Pana zaskoczyło pozytywnie?

- Wiele spraw. Przede wszystkim to, że nie daliśmy się tej psychologii strachu i załamania, tylko zachowaliśmy się bardzo racjonalnie. I że wielu światłych menedżerów od początku twierdziło, że trzeba do tego podejść spokojnie.

Zaskoczyło mnie też pozytywnie to, że przedsiębiorcy nie wystraszyli się nagonki informacyjnej o wielkim kryzysie, ale - kierując się własnym rozumem - dalej inwestowali. W środku kryzysu, czyli w ubiegłym roku, zainwestowali 280 milionów złotych, i to tylko z jednego programu Innowacyjna Gospodarka.

Blisko drugie tyle zainwestowali w ramach Regionalnego Programu Operacyjnego. To, że nikt się nie wystraszył, to chyba największe zaskoczenie ubiegłego roku. A co cię nie zabije, to cię wzmocni.

I paradoksalnie to, że jako region nie mamy tak wielu powiązań z globalnymi firmami, w tym przypadku wychodzi na dobre naszym przedsiębiorcom. Co prawda nie mają tego dobrego wujka, który im pomoże, ale nie mają też złego, który łatwym cięciem zamyka firmę i zwalnia ludzi tak, jak to się dzieje w wielkich koncernach. Zarządzanie międzynarodowymi firmami wygląda tak, że siedzi 40 panów przy wielkim okrągłym stole i mówi: mamy 40 zakładów, może nasze włoskie oddziały produkują dziesięć razy drożej maszynkę, którą robimy również w Polsce, ale jednak zamkniemy ten polski. Bo jednak co swoje, to swoje.

Najgorzej całą sytuację odczuły te nasze firmy, które eksportują. Pewne jest jedno - na rynkach światowych poddawanie się fobii kryzysu było znacznie silniejsze niż u nas.

Myśli Pan, że najgorsze mamy już za sobą?

- Jestem przekonany, że to zwolnienie tempa wzrostu właśnie pomalutku się kończy. Pokazują to zarówno globalne, jak i krajowe wskaźniki ekonomiczne, a także sytuacja naszych lokalnych firm. One powoli zaczynają wracać do wcześniejszego poziomu.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny