Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Co nam zostało po strachu przed świńską grypą i kto na tym zarobił

Tadeusz Jacewicz
Pandemia świńskiej grypy została ochoczo ogłoszona przez Światową Organizację Zdrowia (WHO) i energicznie roztrąbiona przez media.
Pandemia świńskiej grypy została ochoczo ogłoszona przez Światową Organizację Zdrowia (WHO) i energicznie roztrąbiona przez media. Fot. archiwum
Panika rozszerzała się jak pożar buszu przy porywistym wietrze. Wichurę stworzyły media. Ogłoszono grypowy horror i grano go non stop przez kilka miesięcy. Pamiętacie z jakim napięciem u nas oczekiwano pojawienia się wirusa - killera?

Sektor finansowy ma swój slang. Podoba mi się angielskie "he is smiling all the way to the bank" (iść z uśmiechem do banku). Koncerny farmaceutyczne idą do banku zanosząc się śmiechem. Takiego przebicia na szczepionkach przeciwko świńskiej grypie jeszcze nie miały. Sama Europa Zachodnia wydała na nie 5 miliardów euro. Bardzo niewiele zużyto. Większość leży w magazynach, wkrótce trzeba będzie ampułki zniszczyć. Też ktoś sporo zarobi.

Pandemia świńskiej grypy została ochoczo ogłoszona przez Światową Organizację Zdrowia (WHO) i energicznie roztrąbiona przez media. Wystąpiła wyjątkowa zbieżność. WHO jest ważna, ma dodatkowe pieniądze i sławę wtedy, kiedy wydaje dramatyczne ostrzeżenia. Prasa, radio i TV żyją z mrożących krew w żyłach informacji. Wirus A/H1N1 świetnie się do tego nadawał. Biologicznie świnia jest bardzo podobna do człowieka (proszę nie wyciągać pochopnych wniosków personalnych) i mutacja zwierzęcego wirusa w organizmie człowieka wydawała się nadzwyczaj groźna.

Szczytna troska o zdrowie milionów wyparła szlachetną dbałość o interesy akcjonariuszy. Kiedy grozi wyniszczająca epidemia, nikt nie oszczędza. Jeśli dołączą się do tego siejące grozę media, koncerny, trzymając się terminologii angielskiej, dostają "licence to print money" (zgodę na drukowanie pieniędzy). Sporo tego wydrukowano.

Mijały tygodnie i miesiące, masowych zejść nie było. A/H1N1okazał się słabszy i mniej pracowity od wirusów zwykłej grypy. Firmy farmaceutyczne jeszcze bąkają, że może nastąpi wybuch morderczej choroby, ale też słabną. Pojawiają się pytania o przebieg całej operacji "świńska grypa". Byłoby bardzo interesujące zbadać, kto pierwszy wpadł na pomysł ogłoszenia alarmu i dlaczego WHO tak skwapliwie go podchwyciła. Ciekawe też, kiedy międzynarodowe giganty farmaceutyczne zaczęły produkować szczepionki. Mogę zaryzykować stwierdzenie, że bardzo wcześnie. Może nawet podejrzanie wcześnie?
W organizacjach międzynarodowych jest wiele niezdrowych praktyk. ONZ i jej liczne agendy to dziesiątki tysięcy ludzi, niespecjalnie zdolnych do robienia kariery gdzieindziej. W Nowym Jorku spędziłem trochę czasu w UN Building i były to najnudniejsze dni w moim życiu. Dla niektórych jednak wieczne mielenie makulatury to doskonały biznes. Dobre pensje, hojne emerytury, świetne hotele, wysokie diety. Zawsze można coś dołożyć do pensji z boku. Niekiedy są to miliony.

Ekipa poprzedniego sekretarza generalnego pracowicie zamiatała pod dywan gigantyczną aferę. Operacja "ropa za żywność' polegała na zakupach żywności dla Iraku Saddama Husajna. Pieniędzmi zarządzał specjalny komitet ONZ, kręcił się przy niej syn Kofi Annana. Przekręty, łapówki, nie doliczono się ponad 100 milionów dolarów. Jeśli ktoś siedzi, to pewno jakiś odźwierny czy szofer. Szefowie mają się dobrze i żyją bardzo dostatnio.

Sprawa śmiercionośnej grypy, niewiele groźniejszej od kataru, też pewno rozmyłaby się bez śladu, gdyby nie dociekliwy biurokrata, tym razem ze Strasburga. Przewodniczący podkomisji zdrowia Zgromadzenia Parlamentarnego Rady Europy Wolfgang Wodarg uruchomił komisję śledczą. Przepyta ona ludzi z koncernów farmaceutycznych, szefów i ekspertów Światowej Organizacji Zdrowia, naukowców, lobbystów. Chodzi o odpowiedź na pytanie: kto, jak i po co uruchomił międzynarodową histerię. Przydałoby się w komisji kilku śledczych skarbowych do sprawiedliwego podziału majątków na grypowej panice wyrosłych.

Będzie trochę rozrywki. Wyobrażam sobie miny brytyjskich ministrów, którzy zaordynowali ostre dyżury w kostnicach oraz ogłosili pogotowie dla wojska. Miało transportować zwały trupów do kostnic i tłumić rozruchy chorych. Francja rządzona przez dynamicznego prezydenta, zgromadziła po dwie ampułki na głowę. Nawet akuratni Niemcy wybulili na szczepionki 700 milionów euro.

Panika rozszerzała się jak pożar buszu przy porywistym wietrze. Wichurę stworzyły media. Ogłoszono grypowy horror i grano go non stop przez kilka miesięcy. Pamiętacie z jakim napięciem u nas oczekiwano pojawienia się wirusa - killera? Odetchnęliśmy z ulgą, kiedy do szpitala zawieziono pierwszego pacjenta kichającego we właściwej sprawie. Miła pani stała się medialną gwiazdą. Jednak przeżyła, co obniżyło dramaturgię sprawy.

Mężem stanu została, trochę chyba niechcący, pani minister zdrowia Ewa Kopacz. Zaparła się, że nie kupi niepewnych szczepionek. Może chodziło o ryzyko dla pacjentów, może o pieniądze. Tak czy inaczej, jest bohaterem. Jej koledzy zagraniczni mają problem, ona zbiera gratulacje. Słusznie zresztą.
Z tego wszystkiego płynie ważny wniosek. Nie można nikomu wierzyć ślepo. Trzeba myśleć. Szczególnie wtedy, kiedy ktoś, dla naszego dobra oczywiście, sięga nam do kieszeni.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny