Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wyruszyła XXIII białostocka piesza pielgrzymka na Jasną Górę (galeria)

Adrian Kuźmiuk
Białostoczanie pozdrawiali pielgrzymów na Jasną Górę
Białostoczanie pozdrawiali pielgrzymów na Jasną Górę Fot. Bogusław F. Skok
Jedni idą prosić o łaski, inni dziękują za ocalenie. Niektórzy poszukują przyjaciół, jeszcze inni poznają samych siebie. Białostoccy pątnicy rozpoczęli 30 lipca swoją pielgrzymkę na Jasną Górę.

[galeria_glowna]
- Dwa tygodnie marszu. Podczas wędrówki ludzie zdejmują maski i ujawniają przed innymi swoją prawdziwą naturę - mówi Justyna Karolak, 24-letnia białostoczanka. - Tu zawiązują się przyjaźnie na całe życie.

Prawdziwy obóz przetrwania

Justyna od wczoraj z innymi pątnikami podąża na Jasną Górę. Jak co roku, od ośmiu lat. Choć można nazwać ją weteranką, wciąż jednak z uśmiechem wspomina swoją pierwszą pielgrzymkę.

- Kiedy usłyszałam na religii, że na pielgrzymkach zawiązują się wieloletnie przyjaźnie, że tam poznają się małżeństwa, pomyślałam sobie, że to bzdura - wspomina Justyna. - Poszłam tylko dlatego, aby się sprawdzić. Potraktowałam to jako obóz przetrwania.

A łatwo nie było. Dziennie do pokonania miała 40 kilometrów. W deszczu i słońcu. Ale pątnicy nie zważali na kaprysy pogody.

- Bolały nas nogi, było mokro, zimno i daleko do domu... ale szliśmy dalej - wspomina Justyna. - Nikt nie chciał przyznać się do słabości i zmęczenia.

Już po pierwszym dniu wiele osób miało otarcia i pęcherze na stopach. Do tego dochodziły zwichnięcia i skręcenia stawów, naciągnięcia mięśni i ścięgien oraz popularna wśród wszystkich pielgrzymów "asfaltówka".

Człowiek zrzucaja maskę "twardziela"

Na początku nikt nie narzekał. Każdy ukrywał się za maską "twardziela". Ale po jakimś czasie, kiedy zmęczenie było nie do zniesienia, a padający deszcz doprowadzał wszystkich do szewskiej pasji, ludzie zaczęli się przed sobą otwierać.

- Dopiero wtedy zdejmują maski i poznajemy ich prawdziwą naturę - opowiada Justyna. - Dowiadujemy się, jacy są, na kogo można liczyć i z kim zaprzyjaźnić.
Ekstremalne warunki zbliżają ludzi do siebie.

A takich nie brakowało. Choć po dniu marszu nagroda: sześciogodzinny sen, nieraz na sianie, u zaprzyjaźnionego gospodarza.

Pielgrzyma przyjmie każdy

- Ludzie są naprawdę życzliwi dla pielgrzymów - opowiada Justyna. - Prawie każdą noc spędzaliśmy u kogoś w domu. Ci, którzy nas zapraszali, również nas karmili, dlatego nigdy nie biorę ze sobą jedzenia na pielgrzymkę.

Justyna z sentymentem wspomina postój w Nurcu.

- Tam zawsze przyjeżdża gospodarz traktorem i zabiera do swojego domu tyle osób, ile wejdzie na przyczepę - opowiada.

Każdy śpi, gdzie popadnie. Jedni nocują w domu. Innym trafi się siano w stodole. Ale nikt nie narzeka. Wszyscy marzą jedynie o zamknięciu oczu i zapadnięciu w błogi sen.

- Gdy odwiedzam te strony, czuję się tak, jakbym przyjeżdżała na wieś do swojej babci.

Oddadzą hołd Matce Bożej

Co skłania ludzi do wędrówki pełnej wyrzeczeń?

- Przede wszystkim zbliżenie się do Pana Boga - odpowiada ks. Marcin Kuczyński, kierownik pielgrzymki. - Jasna Góra to duchowa stolica Polski, gdzie możemy oddać cześć i hołd Matce Bożej.

Dla utrudzonych pątników jest to także swoista pokuta.

- Staje się formą zadośćuczynienia Panu Bogu - wyjaśnia ksiądz Marcin. - Trud zaś ofiarowujemy w konkretnej intencji.

Ale piesza pielgrzymka to również "ekstremalne" rekolekcje. Przez 14 dni odprawiana jest msza święta i udzielana eucharystia. Kapłani prowadzą konferencje, spowiadają pątników, udzielają sakramentu pokuty.

Konfesjonał nas nie dzielił

- Prowadzimy też rozmowy duchowe - dodaje ksiądz Marcin. - Każdy może otworzyć się przed kapłanem. Spokojnie porozmawiać o Bogu, Piśmie Świętym, o swoim życiu czy bolączkach ducha.

Takie luźne rozmowy bardzo odpowiadają pielgrzymom.

- Idzie się z księdzem 20 metrów za pielgrzymką i rozmawia jak z przyjacielem - opowiada Elżbieta Kalinowska. - Nie oddziela nas konfesjonał. Rozmawiamy twarzą w twarz. Podczas takiej spowiedzi czuję się o wiele lepiej niż w czasie tradycyjnej.

W takiej chwili Elżbieta przestaje być osobą anonimową. Łatwiej jest jej otworzyć swe serce i duszę przed przyjacielem niż przed księdzem ukrytym w konfesjonale. Przyznaje, że do kościoła chodzi nieregularnie i nie uważa się za fanatyczną katoliczkę. Ale na pielgrzymce odnajduje spokój i wyciszenie. Czuje wewnętrzną potrzebę, aby w niej uczestniczyć.

Cudownie ocalona

Pierwszy raz poczuła taką potrzebę w 1998 roku, tuż po wypadku samochodowym.

- Wracaliśmy z dyskoteki - wspomina Ela. - Koleżanka jechała za szybko. W pewnym momencie wylecieliśmy z drogi. Drzewo wbiło się w samochód w miejscu, gdzie siedziałam. Jako jedyna wyszłam bez szwanku z tego wypadku.

Jej koleżanki zostały ranne. Brat przez tydzień leżał nieprzytomny w szpitalu. Wzięła udział w pielgrzymce, aby podziękować za ocalenie siebie i przyjaciół.

To jednak nie koniec cudów, jakich była świadkiem. Rok później również udało się jej przeżyć wypadek, z którego nie miała prawa wyjść cało. Wracała do domu. Tym razem to ona siedziała za kierownicą. W pewnym momencie z naprzeciwka wyjechał bus na litewskich numerach...

- Nie pamiętam samego uderzenia - wspomina Elżbieta. - Wyszłam z samochodu, otrzepałam się i nic mi nie było.
Czego nie można powiedzieć o jej samochodzie, który po tym wypadku został zezłomowany.

Od tamtej pory chodzi na Jasną Górę co rok. Także by odpocząć.

W drodze odkrywasz samego siebie

- Podczas urlopu wiele osób wybrałoby się nad morze lub w góry - mówi Elżbieta. - Ja nie potrafię leniwie leżeć na plaży i się opalać. Wolę spędzać aktywnie swój wolny czas. Kiedy zmęczę się fizycznie i mam poranione nogi, przestaję myśleć o pracy i codziennych problemach.

Podobnego zdania są też inni pielgrzymi.

- Podczas drogi człowiek odrywa się od rzeczywistości, która przytłacza nas na co dzień - dodaje Justyna. - Wszystkie kłopoty pozostają w Białymstoku, a my idziemy coraz dalej, przestajemy myśleć o zmartwieniach. Jest tylko droga i nasz cel. Dotrzeć na Jasną Górę.

Podczas pielgrzymki pątnicy spoglądają na wszystko z dystansem. Mają wiele czasu do namysłu. Wtedy dopiero dręczące problemy stają się błahostką, a sytuacje bez wyjścia okazują się śmiesznie proste do rozwiązania. W tym czasie człowiek dokonuje też życiowych decyzji.

- To pielgrzymka skłoniła mnie do studiów teologicznych - mówi Justyna. - Rozpoczęłam je, aby zgłębić swoją wiedzę o Bogu, nie zaś, jak większość ludzi, z myślą o przyszłej pracy.

Powiedział do mnie "laska"

Ciągłe rozmowy i rozważania. Wspólne przeżywanie trudów i znojów wędrówki zbliża ludzi. Jedni zawiązują przyjaźnie na całe życie, inni odnajdują tu swoją drugą połówkę.

- Podczas pierwszej pielgrzymki poznałam koleżanki, z którymi do dziś się spotykamy - zapewnia Justyna. - Muszę przyznać, że to moje najlepsze przyjaciółki.

- A ja poznałam swojego przyszłego męża - dodaje Ela.
Szła z przyjaciółmi i wymieniali kolejne obolałe części ciała, kiedy podszedł Karol.

- Zaczepił mnie, zażartował i powiedział do mnie "laska" - śmieje się Ela. - Odpowiedziałam z pewnym wyrzutem, żeby do mnie tak nie mówił, bo mnie to denerwuje. Ale pomimo swej arogancji był zabawny. Bardzo mi się spodobał i po pielgrzymce zaczęliśmy się spotykać. A we wrześniu bierzemy ślub.

U celu jak w raju

Trudy podróży nie zawsze pozytywnie działają na ludzi. Część pielgrzymów jest tak wykończona wędrówką, że próbuje wyładować swe frustracje na innych. Ale kiedy dochodzą do ostatniego przystanku, czyli do Przeprośnej Górki, cała złość i zawiść mijają.

- Jest to miejsce, gdzie wszyscy sobie wybaczają - wyjaśnia Elżbieta. - Ludzie przepraszają za wyrządzone podczas wędrówki przykrości, wszelkie zwady idą w zapomnienie. Każdemu jest lżej na duszy.

Pozostaje przed nimi już tylko siedem kilometrów, ale tę drogę przemierzają bez wysiłku. Jakby szli z górki.

- Mimo że jesteśmy zmęczeni, a nogi mamy rozkwaszone na amen, nikt już nie narzeka - opowiada Ela. - Kiedy wchodzimy w ostatnią alejkę, a naszym oczom ukazuje się cel wędrówki, czyli upragniona Jasna Góra, całe zmęczenie mija. Wtedy dopiero człowiek czuje się, jakby unosił się nad ziemią.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny