- W końcu możemy przyjąć pierwszą dostawę śmieci na nowym miejscu - cieszy się Janusz Szymczukiewicz, prezes spółki Lech, która zarządza wysypiskiem w Hryniewiczach.
Prezes przypomina, że droga do tego sukcesu nie była usłana różami.
- Wszystko zaczęło się mniej więcej dwa lata temu kiedy okazało się, że na wysypisku przestaje starczać miejsca i jedyne wyjście to poszerzyć pola składowe. I od samego początku zaczęły się problemy... - opisuje
Szymczukiewicz opowiada jak borykał się z protestami społecznymi i przydługimi procedurami w urzędach. Na początku czerwca, gdy pole składowe czekało już tylko na dostawy śmieci, zaprotestowała Federacja Zielonych. W połowie lipca Minister Środowiska (do którego zwrócili się Zieloni) uznał jednak, że wysypisko można otworzyć. Sęk w tym, że przez czas gdy ministerstwo rozpatrywało pismo, nowe pole nie mogło być użytkowane. Część śmieci trzeba było wozić do oddalonej o 200 kilometrów Mławy. Kosztowało to około 800 tys. zł miesięcznie.
- Umowa z Mławą kończy się pod koniec sierpnia. Do tego czasu niewielka część białostockich śmieci będzie tam jeszcze trafiać - kwituje Szymczukiewicz.
Nowego pola powinno starczyć na dwa lata. Spółka przewiduje więc kolejne
poszerzenia. Tymczasem trwają prace nad powstaniem w Białymstoku spalarni śmieci.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?