Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Michał Bałasz - Architekt Pana Boga, wybudował kilkadziesiąt kościołów

Fot. Wojciech Oksztol
Budowałem kościoły i cerkwie murowane. Bo przetrwają. Taki mój egoizm - mówi Michał Bałasz.
Budowałem kościoły i cerkwie murowane. Bo przetrwają. Taki mój egoizm - mówi Michał Bałasz. Fot. Wojciech Oksztol
Świątynia musi być piękna, po prostu. Wchodzisz i ci się podoba, nie zastanawiasz się, co. Albo się człowiek zachwyci od razu, albo wcale - mówi Michał Bałasz, architekt, specjalista od projektowania cerkwi i kościołów.

Ile zaprojektowałem kościołów? Kilkadziesiąt, ale wolałbym, żeby napisać, że kilkanaście. Bo jak ktoś słyszy, że tak dużo, to mówi, że talent rozmieniam na drobne - śmieje się Michał Bałasz. I wyciąga gruby segregator ze zdjęciami swoich projektów.

Na fotografiach rozpoznawalne budynki z całego miasta. Kościół Zmartwychwstania Pańskiego, cerkiew Hagia Sofia, kompleks budynków sakralnych przy katolickiej parafii Wszystkich Świętych, dolna cerkiew św. Mikołaja, budowany ciągle kościół Karola Boromeusza - to niektóre z jego projektów w Białymstoku. Oprócz tego cerkwie i kościoły w Zaściankach, Częstochowie, Kruszynianach, Czyżem, Hajnówce, Supraślu, Bielsku Podlaskim, Wyszkowie - wymieniać można by wiele. A jeśli do tego dodać plebanie i kaplice, wyjdzie ponad setka. A dodać trzeba jeszcze projekty zupełnie świeckie.

Tworzy dzieła sztuki

- Projektowałem wszystko. I rynek, i ratusz w Poznaniu, i hutę w Kraśniku, domy kultury i osiedla mieszkaniowe. Chcieli mnie nawet zatrudnić do zaprojektowania kosmodromu w Moskwie - mówi Bałasz.

Architektura to jego zawód i pasja od ponad 60 lat. I ciągle pracuje i projektuje nowe obiekty.

- Ile mam lat? Za 16 będzie setka. Na emeryturę wybieram się za pięć. Wtedy może już na wieczną - żartuje.

Michał Bałasz urodził się w Wilnie. Architekturę skończył w Poznaniu, ale zaraz po studiach przyjechał do Białegostoku. To był początek lat 50. Do pracy w naszym mieście skierowały go PRL-owskie władze przez tzw. nakaz pracy. Został miejskim architektem. Przyznaje, że przyjazd do Białegostoku był mu na rękę, bo tu było najbliżej rodzinnych stron. I został do dzisiaj.

Chociaż zaprojektował w swoim życiu wiele budynków, to właśnie budownictwo sakralne stało się jego specjalnością i pasją.

- Kościół albo cerkiew to najwyższe dokonanie architekta. Tutaj można w zupełności się wyżyć, bo tworzy się w pewnym sensie dzieła sztuki. I wydaje się, że wszystko można. Chociaż nie jest do końca prawda, bo zawsze trzeba wziąć pod uwagę także zdanie inwestora - uważa Bałasz.

Ma ten dar od Boga

Tajemnica jego świątyń tkwi w klasycznych zasadach. Po pierwsze, stosuje złoty podział, który zapewnia budynkom idealne proporcje. Po drugie, dba o to, żeby jego budynki były doskonale akustyczne.

W cerkwi Hagia Sofia, projektu Bałasza, dźwięk w siedem sekund dociera do każdego zakątka świątyni. Nie potrzeba mikrofonów ani głośników. Jest tam specjalne miejsce, w którym głos rozbrzmiewa wyjątkowo pięknie. Ten sekret znają tamtejsi kapłani.

- Taka akustyka to nie tylko wyliczenia, ale dar od Boga. I pan architekt, i wszyscy budowniczowie naszej cerkwi musieli mieć wyjątkowe boże błogosławieństwo - podkreśla ks. Anatol Konach, proboszcz parafii Hagia Sofia.

Popularność białostocki architekt zawdzięcza także umiejętności pracy z człowiekiem i tzw. odpowiedniemu zachowaniu, którego oczekuje inwestor. Bo nie ma dwóch podobnych świątyń. Każdą inaczej się projektuje, ma inne ograniczenia, inne problemy do rozwiązania. Często w parafii brakuje pieniędzy. Architekt musi pamiętać o ekonomii.

- Kiedyś nie można było kupić materiałów budowlanych. Wszystko było przeznaczone na mieszkania i inwestycje, a nie kościoły i cerkwie. Cegieł po prostu brakowało. Powstawało więc pytanie, z czego tu budować? Wykorzystywaliśmy więc stare cegły z pustostanów, które kupowaliśmy za grosze. Kopułę robiliśmy ze starej siatki ogrodzeniowej, zalanej betonem. Wszystko, żeby było jak najtaniej. Ale jednocześnie musiało być pięknie - opowiada Bałasz.

I tak jego popularność rosła. Kiedy pojawiała się potrzeba zbudowania świątyni, proboszczowie dzwonili do Bałasza. A on jechał. Czasem to było na gorąco, na przykład kiedy cerkiew się spaliła. Uspokajał i zapewniał, że zbuduje świątynię.

- Księdza proboszcza trzeba wciągnąć do projektowania, zainteresować tym, co się robi. Wtedy on czuje, że to jego dzieło, i zgadza się na prawie wszystko, a potem jeszcze dopilnuje, żeby było zgodnie z projektem. A my i tak robimy swoje - zdradza Bałasz.

Mnie nie będzie, ale zostaną kościoły

Lubi wszystkie swoje projekty. Żadnego stara się nie wyróżniać.

- Nie mogę powiedzieć, że któraś ze świątyń jest ważniejsza albo piękniejsza. Proboszczowie by mi tego nie wybaczyli. Dla nich najpiękniejsza jest ich własna - tłumaczy Bałasz.

Podkreśla jednak, że nawet te najmniejsze są dla niego wyjątkowe. Na przykład pomnik tzw. bezśmiertnych w Orli. Malutka prawosławna kapliczka, która powstała na miejscu starego kurhanu. Został on usypany w miejscu szpitalnego cmentarza z początku XX wieku. Bałasz zbudował tam piękny ołtarz.

- Zawsze przekonywałem, żeby nie budować drewnianych cerkwi czy kościołów, bo takie w tamtych czasach najłatwiej było podpalić. Budowałem więc murowane, żeby były trwałe. I trochę jest w tym też mojego interesu, bo ja wiem, że przetrwają one kilkaset lat i mnie. Taki mój ukryty egoizm - śmieje się Bałasz.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny