Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Czy Białystok to miasto akademickie? Debata na trzy głosy

Fot. Wojciech Wojtkielewicz
Co to znaczy, że miasto jest akademickie? Co musi się w nim znajdować, żeby uzyskało to miano? Najbardziej oczywistą odpowiedzią, która nasuwa mi się na myśl, jest dużo uczelni, studentów oraz pracowników akademickich.
Co to znaczy, że miasto jest akademickie? Co musi się w nim znajdować, żeby uzyskało to miano? Najbardziej oczywistą odpowiedzią, która nasuwa mi się na myśl, jest dużo uczelni, studentów oraz pracowników akademickich. Fot. Wojciech Wojtkielewicz
Trójgłos białostockich młodych naukowców: Bartosza Kuźniarza i Radosława Oryszczyszyna z Instytutu Socjologii Uniwersytetu w Białymstoku oraz Mirosława Miniszewskiego, publicysty "Porannego" i doktoranta Instytutu Filozoficznego Uniwersytetu Warszawskiego.
Czy Białystok to miasto akademickie? Debata na trzy głosy

Radosław Oryszczyszyn: Potrzebny jest prestiż i atrakcyjność miasta.

Co to znaczy, że miasto jest akademickie? Co musi się w nim znajdować, żeby uzyskało to miano? Najbardziej oczywistą odpowiedzią, która nasuwa mi się na myśl, jest dużo uczelni, studentów oraz pracowników akademickich.

I tu pojawiają się kolejne pytania. Kim są białostoccy studenci? Przeprowadzone badania wykazują, że Białystok jako miasto do studiowania wybrały przeważnie osoby z naszego regionu. Nie są to jednak najlepsi uczniowie białostockich liceów. Ci wyjechali do innych miast. Myślę, że dla części tych, którzy zostali, ucieczkę uniemożliwiła bariera ekonomiczna.

Głównym powodem wybrania innego miasta, przeważnie większego, jest prestiż ośrodka akademickiego. 47,6 procent studentów przyznaje się, że właśnie z tego powodu wybrało miejsce do studiowania. Niewiele mniej, bo 45,1 procent, kierowało się atrakcyjnością miasta.

Kto więc ma rację? Czy ci, którzy przyjeżdżają do Białegostoku na studia, czy może ci, którzy stąd wyjeżdżają? I co z prestiżem miasta?

Analizując wyniki badań, można dostrzec znaczne różnice w wysokości nakładów na szkolnictwo wyższe pomiędzy województwami. Nasz region jest jednym z najmniej dofinansowywanych. Do Podlaskiego wpływa około 46 zł na osobę rocznie. Jak więc stworzyć atrakcyjność Białegostoku jako miasta studenckiego? Skąd wziąć na to środki?

W tym momencie powinniśmy zakończyć dyskusję. Bo po co dyskutować, skoro mamy tak niskie nakłady na szkolnictwo? Przecież nic nie możemy zrobić.
Ale tu z kolei można się zastanowić, czy fakt otrzymywania wysokiego dofinansowania jest aż tak ważny. Gdy spojrzymy na tradycyjne miasta studenckie w Europie, takie jak np. Oxford w Wielkiej Brytanii, zauważymy, że są znacznie mniejsze od Białegostoku. Więc czy na pewno bogate?

Trzeba zauważyć też, że niskie nakłady w porównaniu do efektów, jakie otrzymujemy, dają korzystne wskaźniki jakości kształcenia.

66 procent uczelni w Białymstoku jest publicznych, tylko 33 procent prywatnych. To niezły wynik. W porównaniu z innymi miastami wcale nie wypadamy źle. W tych statystykach w oczy kłuje mnie tylko Rzeszów. Miasto bardzo podobne do naszego, ale mniejsze. Mieszka w nim około 180 tys. osób, z czego jedna trzecia to... studenci! Na czym polega więc jego atrakcyjność?

Może i my spróbujmy stworzyć odpowiednią strukturę. Ale co wybierzemy? Możemy zbudować aurę miasta. Zaprosić artystów, muzyków itd. Ale czy to na pewno to? Czy może ważniejsza jest jakość? A tą budują tylko "dobrzy" studenci, źli natomiast ją niszczą.

Interesujące są też statystyki dotyczące kierunków studiów w Białymstoku. Często można usłyszeć głosy, że kształci się przeważnie humanistów. Nic bardziej mylnego! Aż 11 procent do studenci nauk medycznych. To bardzo dużo. Dopiero następni w kolejce są pedagodzy i prawnicy. Zainteresowaniem wśród studentów cieszą się też kierunki inżynieryjno-techniczne oraz techniczne.

Czy Białystok to miasto akademickie? Debata na trzy głosy

Bartosz Kuźniarz: Bajka o obcokrajowcach w Białymstoku.

Podczas budowania miasta akademickiego kluczowym czynnikiem jest czynnik świadomościowy. To ludzie, a już na pewno studenci, muszą wiedzieć, gdzie mieszkają, jakie jest ich miasto. Muszą być przekonani, że jest to miasto akademickie. A o Białymstoku raczej studenci tak nie myślą. I tu leży problem.
Białostoccy żacy w ponad 90 procentach pochodzą z naszego województwa. Większość z nich to mieszkańcy wsi lub małych miasteczek. Nie jest to jednak nic dziwnego, nie jesteśmy żadną czerwoną latarnią ośrodków akademickich w Polsce. Ale czy mamy z czego się cieszyć?

Powodem do radości na pewno już nie jest fakt, iż znajdujemy się "w ogonie" uczelni w naszym kraju pod względem liczby studentów-obcokrajowców. Musimy więc zachęcić ich do studiowania w Białymstoku. Wiem jednak, że brzmi to trochę jak bajka...

Rozwiązanie na nasze "bolączki" może być jednak proste. Postarajmy się przyciągnąć świetnych licealistów, których po prostu nie stać na studiowanie w droższych ośrodkach, np. w Warszawie czy Krakowie. Tego argumentu warto byłoby użyć przy promocji Białegostoku jako miasta akademickiego. Niestety, nakłonienie studentów z innych części Polski do studiowania właśnie u nas nie jest takie łatwe.

Zaletą Białegostoku, którą nabyliśmy już dawno temu, jest bardzo przyjazne środowisko dla rozwoju społeczności akademickiej. Nie tylko studenckiej, ale też kadry wykładowej. Podlasie wciąż porównywane jest pod względem szkolnictwa wyższego z województwami warmińsko-mazurskim i lubelskim. Różnimy się jednak tym, że posiadamy więcej naukowców niż dwa pozostałe. Może dlatego, że lepiej się tu żyje i nie stoi dwie godziny dziennie w korkach?

Z kadrą wykładowców wiąże się też relacja profesor-student. W Białymstoku na 83 studentów przypada 1 profesor, zaś 1 pracownik akademicki na 17 studentów. To zadowalający wynik.

Osobiście mam porównanie, jak studiuje się w Białymstoku, a jak w innych ośrodkach w naszym kraju. Po 3 latach studiów przeniosłem się z powodów rodzinnych do Warszawy,. Kontakt z wykładowcami jest tam znacznie ograniczony, a co za tym idzie - rozwój studentów również. Większe ośrodki funkcjonują po prostu jak machiny do nauczania.

W Białymstoku kontakt ten jest o wiele bliższy.
Problemem jest to, że Białystok nie ma jasno określonych ścieżek, którymi chce podążać. Nie wiemy, w co inwestować. To, co posiadamy najcenniejszego, to kapitał ludzki. Nie wiemy jednak, jak go odpowiednio spożytkować i zatrzymać na miejscu.

Studenci nie mają perspektyw na pracę po studiach w Białymstoku. Stwórzmy więc nowe miejsca pracy, nowe możliwości.

Ostatnie pytanie, jakie mi się nasuwa na myśl: czy należy podążać w kierunku miasta studenckiego? A czy mamy jakiś alternatywny kierunek? Odpowiedź na te pytanie jest trudna, ale na pewno bliższa "tak".

Czy Białystok to miasto akademickie? Debata na trzy głosy

Mirosław Miniszewski: Profesorowie na ulicy, czyli atmosfera już jest.

Ruch - jest to najważniejsze zagadnienie przy tworzeniu miasta akademickiego. Taki ośrodek nie tylko "zasysa" studentów i pracowników uczelni, ale też zachęca do mieszkania i do pracy w tym mieście.

Dużym atutem naszego miasta są uwarunkowania ekonomiczne. Ludzie Dalekiego Wschodu uważają, że to, co jest naszą słabą stroną, z łatwością można zmienić na największą zaletę. Skoro mówi się, że studenci wybierają Białystok, bo nie stać ich na studiowanie w innych miastach, zacznijmy czerpać z tego korzyści. W Białymstoku mamy dobre, a już na pewno porównywalne z innymi uczelniami warunki studiowania. Różnią nas natomiast koszty życia. Są o wiele niższe.

Kolejną dyskusyjną sprawą jest atrakcyjność miasta. Zagadnienie to jest falsyfikowane z wielu powodów. Tzw. prestiż miasta jako ośrodka studenckiego możemy wytworzyć my sami. Jeżeli z uporem maniaka będziemy powtarzali, że Białystok to miasto studenckie, to tak będzie. I tak będą postrzegali nas inni. Ale gdybyśmy dodatkowo mieli finanse, które mają niektóre z polskich uczelni, bylibyśmy zapewne lepsi od wielu prestiżowych uczelni w kraju.

W mieście akademickim ważna jest też atmosfera. W Białymstoku jest ona wyczuwalna. Tu nawet profesorowie poznają swoich studentów na ulicy.
Problem w zdefiniowaniu, czy jesteśmy miastem akademickim, a może raczej: jakim w ogóle jesteśmy miastem, leży w naszym niezdecydowaniu. Nie wiemy, jacy chcemy być.

Możemy budować drogi i być miastem tranzytowym. Możemy też postawić na to, co mamy najlepsze, czyli kapitał ludzki. Jeśli weźmiemy przykład ze wschodnich sąsiadów i zaczniemy patrzeć na nasze słabości, jak na możliwości, może kiedyś dorównamy zachodnim miastom.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny