Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Klub Kwadransowych Grubasów

Agata Sawczenko
fot. Anatol Chomicz
Matka, żona, czynna pielęgniarka, w dodatku bizneswoman prowadząca własną siłownię, społeczny prezes Klubu Kwadransowych Grubasów i wiecznie odchudzająca się kobieta. - Lubię siebie - mówi Grazyna Gościk. - Lubię, ale nie akceptuję. Moim celem jest 65 kilo. Jeszcze zobaczycie! - uśmiecha się.

Jeszcze kilka lat temu moje życie wyglądało tak: praca na trzy zmiany i leżenie na kanapie przed telewizorem - przyznaje Grażyna Gościk. - W 2000 roku całkowicie, diametralnie je zmieniłam.

Wchodziłam, schodziłam

Ważyła wtedy 126 kilogramów. Gdy usłyszała o Klubie Kwadransowych Grubasów, od razu przyszła.

- Schody przed wejściem pokonywałam chyba z pięć razy. Wchodziłam - schodziłam, wchodziłam - schodziłam. Wstydziłam się wejść. Ale w końcu jakoś się przemogłam.

I już została. Gdy zaczęła spędzać w klubie po dwie-trzy godziny dziennie, mąż i córka wzięli ją na rozmowę.

- Posadzili mnie na kanapie i mówią: że oni mają dosyć, że nie nie ma po tyle godzin dziennie. Że prócz dyżurów w szpitalu to jeszcze ten klub. Aja brałam torbę na trening i mówiłam tak: jak się nie przyzwyczaicie, to wam będzie ciężko, nie mi. Bo ja i tak wychodzę do klubu.

Gdy kilka lat temu w "Porannym" ruszył program "Odchudzajmy się", nie wahała się ani chwili.

- Oczywiście wystartowałam, dostałam się do finału. 11 kilogramów zgubiłam w ciągu miesiąca. W tej chwili ważę 102 kilogramy. Ale jeszcze nie jest dobrze. Ale powiedziałam sobie, że się nie poddam, póki nie będę ważyła 65 kilo. Nie wiem, czy to się w moim życiu uda, ale postaram się.

Grubemu ciężko żyć

- Żeby to nie było, że sąsiadka, koleżanka albo dla męża - zastrzega pani Grażyna. - Jak wychodziłam za mąż, to mąż akceptował mnie taką jaka jestem - nie było problemu. Wtedy też byłam też grubiutka.

Zaczęła się odchudzać, bo sama ze sobą źle się czuje. To raz. A dwa - ze względów zdrowotnych.

Poza tym osobom grubszym ciężej jest żyć.

- Mamy kompleksy - przyznaje pani Grażyna. - Np. z pójściem do sklepu. W Białymstoku są tylko trzy miejsca, gdzie można coś sobie kupić z ubrania. Dla puszystych. I jeśli tam puszysta nic dla siebie nie znajdzie, to nie ma co się wybierać gdzie indziej. Bo tam wszystko jest na anoreksję - takie małe.

Druga sprawa - to środowisko. Grubi są mniej akceptowani. Z grubą dziewczyną mało kto zatańczy na dyskotece. Żaden szef nie zatrudni puszystej sekretarki.

- Nie chcą grubych osób nigdzie - bo to nie jest ładne. Tak to wygląda.

Moje życie, moja pasja

Na szczęście, oprócz kompleksów Grażyna Gościk ma przebojowość.

- Przebojowość - mam to w naturze - uśmiecha się. - I jak już coś robię, to muszę skończyć. Z większym lub mniejszym efektem, ale muszę to zrobić. Poza tym odchudzanie i klub to moja pasja, to moje życie.

Gdy poprzedni prezes klubu wyjechał za granicę, właściciele siłowni zaproponowali jej, żeby przejęła jego obowiązki. Rok temu nadarzyła się okazja , żeby kupić cała siłownię.

- Mąż nie chciał. W końcu mówi: i tak z tobą nie wygram. Bo ty i tak spędzasz tam dwie-trzy godziny dziennie. A tak przynajmniej będziesz chodziła do siebie - opowiada pani Grażyna.

Od tego momentu, kiedy jest szefem klubu, frekwencja się zwiększyła. Wymyśliła też marsz 24-godzinny. W tym roku, w czerwcu, pójdą do Białowieży.

- To taka moja idea sprawdzenia odporności fizycznej i psychicznej - mówi pani Grażyna. - Kto przejdzie ten marsz, ma satysfakcję: teraz mi się udało, dałam radę, pokonałam więcej niż osoba szczupła. A jak to mi się udało, to dam radę i następny rok wytrzymać na diecie.

Bo odchudzanie to jest ciągła walka.

- Przychodzimy na zajęcia dwa-trzy razy w tygodniu. To gimnastyka odchudzająca prowadzona przez instruktorów. Są też kąpiele w saunie, zajęcia w basenie. Nordic walking. Siłownia.

Na dzień dobry wszystkim uczestnikom dają diety i wartość kaloryczną najczęściej jedzonych rzeczy.

- Jeśli ja będę wiedziała, że dwie kromki to 200 kalorii albo że jabłko to 50 kalorii, a jajko 70 kalorii, mały ziemniak - 50 kalorii - to będę wiedziała, ile ja mogę zjeść w ciągu dnia.

W klubie co miesiąc jest ważenie. - Stawiam wagę przed wyjściem. A każda pani boczkiem, boczkiem: Ja dziś nie! Bo wie, ze sobie pofolgowała. I ja pytam: A czemu nic w tym tygodniu nie spadło, Justynka? Co? Obiad rodzinny był? Czy pizza z przyjaciółmi? To takie żarty, ale w ten sposób się wspieramy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny