Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ignacy Karpowicz - emeryt od urodzenia

Fot. Anatol Chomicz
Ignac Karpowicz, pisarz, autor "Niehalo”, "Nowego kwiatu cesarza”, "Gestów”, ubiegłoroczny współlaureat i tegoroczny laureat Nagrody Literackiej Prezydenta Miasta Białegostoku im. Wiesława Kazaneckiego
Ignac Karpowicz, pisarz, autor "Niehalo”, "Nowego kwiatu cesarza”, "Gestów”, ubiegłoroczny współlaureat i tegoroczny laureat Nagrody Literackiej Prezydenta Miasta Białegostoku im. Wiesława Kazaneckiego Fot. Anatol Chomicz
Ignacy Karpowicz mówi, że jedną z niewielu rzeczy, których się nauczył, jest to, że nie można planować. - A jeśli ktoś nie ma tego rodzaju obciążeń, jak: rodzina, partner, dzieci, to nie jest tym samym zmuszony do planowania. Co będzie, to będzie - uważa.

Kurier Poranny: Zielono-żółta bluza, czerwone trampki. Zwykle w takim stroju odbierasz nagrody?

Ignacy Karpowicz: Nie. Byłem pewny, że jej nie otrzymam. Wydawało mi się, że nie można dostać nagrody dwa razy z rzędu. Jestem absolutnie zszokowany.

Za te 22 tysiące wybierzesz się w kolejną podróż?

- Nienawidzę podróży.

Nieprawdziwa etykieta?

- Sporo jeździłem. Byłem w Afryce, Ameryce Południowej, ale wszystko to zdarzyło się w myśl zasady, że robisz to, na co nie masz ochoty.

Pochodzisz z Podlasia. Swoją twórczością promujesz nasz region. Czujesz się "ambasadorem kulturalnym" tych stron?

- Nie. Ale cieszę się, że Białystok nie jest kojarzony jedynie z Kono-nowiczem.
Spotkałem w kraju mnóstwo osób, zarówno z tak zwanego świata kultury, jak i biznesu, które są stąd i bardzo chętnie o tym mówią.

Białystok nie jest miastem, które produkuje debili czy ludzi drugiej kategorii. Jest to zupełnie zwyczajne i normalne miejsce, w którym żyją ludzie mądrzejsi i mniej mądrzy.

Mieszkasz w Krakowie. Zamierzasz kiedyś na stałe osiąść w Białymstoku?

- Na pewno na Podlasiu. Białystok jest dla mnie za duży. Lubię albo bardzo duże miasta (a jedynym takim prawdziwym w Polsce jest Warszawa), albo wolę mieszkać na prowincji. Myślę o Gródku bądź Supraślu.

W tej edycji nagrody im. Kazaneckiego zostałeś wyróżniony za "Gesty". Wiele osób podkreśla osobisty charakter książki.

- Rzeczywiście. Ale chcę zwrócić uwagę na to, że moja matka żyje - matka bohatera nie. A to jest jednak w książce kluczowe założenie.

Po drugie: ja mam trzydzieści-mało lat, a bohater zbliża się do czterdziestki i doświadczył wielu rzeczy, których ja nie doświadczyłem.

Powiedziałbym raczej, że książka ta jest projekcją osobistej klęski, którą poniosę za kilka lat.

Ignacy Karpowicz: Nie spinam się. Czekam, co się zdarzy

Zamierzasz literaturą odczarować los?

- Nie. Myślę, że to się zdarzy, że jestem skazany na klęskę.

Jakiego rodzaju?

- Na tak zwaną klęskę osobistą. Jeżeli priorytetem jest dla kogoś pisanie, a nie drugi człowiek, to prędzej czy później musi się to tak skończyć.

Nie ma takiej możliwości, że się pisarsko wypróżnisz i zapragniesz sielskiego, rodzinnego życia?

- Nie wiem. Trudno przewidzieć - byłoby to wróżenie z fusów.

Jedną z niewielu rzeczy, których się nauczyłem, jest to, że nie można planować. A jeśli ktoś nie ma tego rodzaju obciążeń, jak: rodzina, partner, dzieci, to nie jest tym samym zmuszony do planowania. Co będzie, to będzie.

Nie czujesz czasem, że przez to tracisz kontrolę nad swoim życiem?

- Ale jednocześnie oszczędzam sobie wielu zawodów. Nie spinam się. Czekam, co się zdarzy. Daję sobie większe pole manewru.

Brzmi ucieczkowo.

- Wszystkie nasze plany życiowe stanowią zawsze jakiś projekt ucieczki. Jeden ucieka w macierzyństwo, inny w ojcostwo, kolejna osoba w dragi, w seksoholizm... Jest mnóstwo opcji. Ja mam swoją.

I sposób ucieczkowy nie wydaje mi się sposobem gorszym, niż brnięcie w związek, w którym od początku przeczuwamy, że to się skończy klapą prędzej czy później.

Wiele razy podkreślałeś, że "Gesty" mogą być trudne w odbiorze dla twoich dotychczasowych czytelników.

- Jest to książka bardzo trudna w odbiorze, bo napisana została dość pretensjonalnym językiem. Tak się pisało 50 lat temu. I na poziomie formy może tu coś niektórym zgrzytać.

Łatwo ją odrzucić, uznając za ramotę, która zajmuje się bardzo ogranym tematem i przyjmuje przy tym pretensjonalną formę.

Gdyby przeczytać ją jako sentymentalną historyjkę, to jest to potworny gniot.
Natomiast ja się starałem napisać ją bardzo precyzyjnie. Różne ważne rzeczy dzieją się w obrębie rozdziałów. I całość to bardzo przemyślana konstrukcja.

Przyjmując nagrodę im. Kazaneckiego, obiecałeś, że w tym roku kolejnej książki już nie napiszesz. Robisz sobie urlop? Czy może masz już kolejny rękopis w szufladzie?

- Rękopis jest już napisany. Tytuł roboczy: "Balladyny i romanse". Wydaje mi się, że nie uda mi się książki skończyć w tym roku.

Fabuła?

- Bardzo różni bohaterowie wdają się w nieprawdopodobne romanse w najróżniejszych układach. Na przykład: dziewica, stara panna (w nowej terminologii - singielka), lat pięćdziesiąt kilka zakochuje się w osiemnastolatku.

Mamy tu obraz miłości ludzi, którzy w jakiś sposób się ze sobą stykają. Jednak jak ktoś idzie z kimś do łóżka - to nic nie znaczy. Jak nie pójdzie - to dopiero oznacza jakieś emocje. Bo trudniej się z kimś nie przespać, niż przespać.

Tak wygląda punkt wyjściowy, a potem zaczynają w to ingerować greccy bogowie.

Tym razem będziesz tym osiemnastolatkiem?

- Nie... Już jak się urodziłem, to czułem się bardziej emerytem niż młodzieńcem.

Czyli bliżej greckich bogów?

- Wiekowo raczej tak.

Dziękuję za rozmowę.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny