Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Rudnicki kontra Oryszczyczyn: Wymyśleni geje w zapowietrzonym mieście

Redakcja
Osobiście, w odróżnieniu od p. Oryszczyszyna, wolę, by nie kojarzono mnie jako białostoczanina ani ze wspomnianym logo, ani z kandydatem na prezydenta miasta w tureckim sweterku - pisze Rafał Rudnicki

Rafał Rudnicki, szef klubu radnych PiS w Radzie Miejskiej Białegostoku:

W sążnistym artykule "Wymyśleni geje w napowietrzonym mieście" z 30 stycznia 2009 r. jego autor, p. Radosław Oryszczyszyn, odniósł się do sprawy "afery z logo Białegostoku". W publikacji tej zawarł kilka tez, z którymi w żaden sposób nie można się zgodzić. Począwszy od takich drobiazgów, jak stwierdzenie, że w dyskusji o logo brakowało wyważonych analiz na temat tej sytuacji. Proponuję sięgnąć po publiczne wypowiedzi, w tym zamieszczane również na łamach "Kuriera Porannego" moje czy też moich koleżanek i kolegów z klubu PiS. Podobnie jak nieprawdziwe jest zdanie, że rola opozycyjnych polityków - domyślam się, że w tym przypadku radnych PiS - ograniczyła się do "zwrotu >skażonych< skompromitowanym logo gadżetów, jak gdyby graficzny znak niósł ze sobą jakiegoś śmiertelnego, a na pewno chorobliwego wirusa".

Chcę skromnie przypomnieć, że to radni PiS, choć akurat przynależność partyjna w tej sprawie nie ma większego znaczenia, zorganizowali już 29 grudnia 2008 r. konferencję prasową dotyczącą logo. Jej celem nie był bynajmniej zwrot gadżetów, ale przedstawienie konkretnego, naszym zdaniem, bardzo dobrego planu działań w sprawie logo oraz wezwanie prezydenta Truskolaskiego i jego urzędników do zajęcia - w końcu - stanowiska w tej sprawie. Bo przypomnę, że w tym czasie prezydent i urząd miejski milczeli. Milczeli, bo czekali na spotkanie z przedstawicielami Eskadry, by ustalić linię postępowania, niekoniecznie dobrą dla miasta i jego mieszkańców.

Ale o wiele gorsze jest to, że autor publikacji "Wymyśleni geje w napowietrzonym mieście" bez większego zastanowienia powiela tezę bardzo wygodną dla przedstawicieli firmy, która opracowała logo Białegostoku. A mianowicie tezę, że całe zamieszanie z logo Białegostoku i swoista ekscytacja tym tematem wśród białostoczan wynikała z tego, że logo miasta jest podobne do logo organizacji The Lesbian, Gay, Bisexual & Transgender Community Center z Nowego Jorku.
Przypomnę, że Eskadra, czyli autorzy logo, wydała nawet 28 grudnia 2008 r. specjalny komunikat, w którym jej władze stwierdziły, że "(?) dyskusja w mediach nad porównaniem obu znaków w dużym stopniu wynika z faktu, iż podobieństwa występują akurat w odniesieniu do znaku organizacji mniejszości seksualnych. Ubolewamy nad tym, że takie konteksty wciąż budzą tego rodzaju niezdrowe emocje".

Absolutnie nie podzielam tego zdania, jak i tejże tezy, powtórzonej przez p. Oryszczyszyna. Cały spór o logo dotyczył czegoś zupełnie innego, a to, że niektórzy starali i starają się zrobić z białostoczan homofobów, ratując skórę firmie, która wykazała się brakiem profesjonalizmu, nie sprawdzając zaprojektowanego logo z innymi logotypami funkcjonującymi na świecie, było i jest to niedopuszczalne. Osią tego sporu było i jest bowiem to, czy chcemy, by Białystok i białostoczanie, pozostając przy logo zaprojektowanym przez Eskadrę, dalej kojarzyli się z zadziwiającym podobieństwem, nieudolnością i brakiem kreatywności. Kwestią kluczową było i jest to, by Białystok nie stał się na lata ogólnoświatowym symbolem nieudolności, cytowanym w podręcznikach marketingowych na całym świecie. Bo w tej całej "aferze" nie chodzi o to, że ktoś posądza kogoś o homoseksualizm. Mówiliśmy o tym, jako radni PiS, od samego początku, że dla nas sprawą całkowicie wtórną jest to, że logo Białegostoku jest podobne akurat do logo organizacji homoseksualistów.

Zareagowalibyśmy tak samo (czyli domagalibyśmy się rezygnacji z logo i ogłoszenia ogólnopolskiego, otwartego konkursu na nowe logo), gdyby rzecz dotyczyła logo klubu miłośników czeskich filmów, organizacji skautów czy szkoły wyznaniowej. W aferze z logo chodzi o postrzeganie Białegostoku przez pryzmat miasta nieudaczników, którzy nawet wydając na ten cel publiczne pieniądze, nie są w stanie stworzyć logo na profesjonalnym poziomie. Zresztą taką łatkę - miasta nieudaczników, by nie powiedzieć miasta zamieszkałego przez jakieś kurioza - przypięto nam już w 2006 r., przy okazji kampanii samorządowej i startu w niej pewnego kandydata.

Osobiście, w odróżnieniu od p. Oryszczyszyna, wolę, by nie kojarzono mnie jako białostoczanina ani ze wspomnianym logo, ani z kandydatem na prezydenta miasta w tureckim sweterku. Bo mam dość nabijania się z Białegostoku w Polsce i na świecie. I mam dość tego, że my sami czasami dajemy pretekst do tegoż nabijania się.
Radosław Oryszczyczyn, Instytut Socjologii Uniwersytetu w Białymstoku

Jest mi bardzo miło i czuję się wyróżniony płomienną polemiką, którą podjął pan Rafał Rudnicki w związku z moim tekstem "Wymyśleni geje w napowietrzonym mieście". I choć nie zgadzam się ze wszystkim, co Pan Rafał był miły napisać, chciałbym wyrazić swój głęboki szacunek i podziw dla zapału, z jakim broni szef radnych Prawa i Sprawiedliwości dobrego imienia naszego miasta. Zaangażowany ton jego polemiki świadczy o wielkiej miłości, jaką darzy on Białystok, i za to należy się autorowi duży szacunek.

Rekonstruuję główną tezę argumentacji Pana Rudnickiego następująco: afera z logo Białegostoku ośmieszyła to miasto dlatego, że firma projektująca ten znak wykazała się skrajnym brakiem profesjonalizmu ,projektując logo łudząco podobne do znaku innej, zagranicznej organizacji.

Jak rozumiem, owo nieustanne powtarzanie tezy, iż Białystok został ośmieszony, miałoby - według Pana Rudnickiego - sprawić, iż miasto odzyska swoje dobre imię (sic!). Proszę zwrócić uwagę na zdradziecki fallibilizm takiej taktyki: jeśli Białystok został w rzeczywistości ośmieszony, to powtarzanie przez białostoczanina tego faktu raczej nie wpłynie na odzyskanie jego dobrego imienia. Jeśli nie mieliśmy do czynienia z ośmieszeniem naszego miasta, to W. Cz. Pan Rudnicki sam wywołuje z szafy duchy, tworząc artefakty. Tak czy inaczej, strzela Pan Rudnicki do własnej bramki i biorąc pod uwagę płomienny i poważny styl, z jakim to robi, wygląda to co najmniej groteskowo.

Niezależnie jednak od tego, czy ktoś lub coś zostało ośmieszone, bez roztrząsania kwestii faktycznego lub pozornego plagiatu, interesowała mnie w artykule kwestia o wiele bardziej oczywista: nagle, z dnia na dzień, białostoczanie zaczęli z pasją mówić o gejach. Ten fakt trudno komukolwiek podważyć. Co więcej, siłę mojego stanowiska wzmacniają argumenty W. Cz. Pana Rudnickiego, przekonującego nie bez racji, że problem tkwi w kradzieży raczej niż zaś w problematyce homoseksualizmu. Skąd w związku z tym ci geje we wszystkich nagłówkach białostockich gazet?

Moje zdumienie tą nagłą popularnością problematyki homoseksualizmu w Białymstoku odnosiło się do wszystkich środowisk białostockich elit: od polityków wszystkich opcji, przez media, po prezydenta Truskolaskiego na czele. Jemu można zarzucić najwięcej, przede wszystkim to, że poddał się tej dziwnej homofobicznej histerii i postępował zgodnie z głosem rozwścieczonej tłuszczy.

I tutaj zgadzam się z Panem Rudnickim: spór rzeczywiście dotyczył plagiatu i jako taki pewnie nie będzie długo ostatecznie rozstrzygnięty. Jedna i druga strona będzie powoływała się na własnych ekspertów, dowodzących jednego lub drugiego. Skąd jednak ów ironiczny uśmieszek na ustach jednego z opozycyjnych radnych, ubolewającego nad biednymi kibicami Jagi, którzy nieświadomi niczego wywieszali transparenty "Wschodzącego Białegostoku" na stadionie przy Słonecznej? Skąd demonstracyjne zwracanie gadżetów do urzędu na Słonimskiej? Gdybym ja dostał koszulkę z tym logo, nie pozbywałbym się jej tak łatwo, a na pewno nie za darmo. Za jakiś czas posiadacze legendarnych trampek będą mogli na tym nieźle zarobić.
Pisze Pan Rudnicki, że powielam tezę korzystną dla Grupy Eskadra. Rozumiem, że politycy we wszystkim, co mówią, kierują się instrumentalną logiką zysków i strat. Dla mnie natomiast najważniejsze jest to, czy to, co piszę, jest zgodne z rzeczywistością. Jeżeli Mateusz Zmyślony twierdzi, że afera ujawniła naszą homofobię, to ja się pod tym podpisuję, bo uważam podobnie.

Podsumowując, bo nie warto tu zanudzać Czytelników "Porannego" obalaniem poszczególnych fragmentów polemiki W. Cz. Pana Rudnickiego, chciałbym zwrócić uwagę na problem natury nieco bardziej fundamentalnej. Chodzi o to wielkie zacięcie, i "napowietrzenie", z jakim jako białostoczanie traktujemy problemy w rzeczywistości tego nie warte. Nie potrafimy spojrzeć na siebie samych z dystansem i w związku z tym po raz kolejny już sami siebie nazywamy "pośmiewiskiem całej Polski", "ofiarą tragedii wizerunkowej" itd. Jako białostoczanie powinniśmy nauczyć się śmiać z samych siebie. Wówczas wiele z pozoru tragicznych spraw stanie się o wiele prostszych, takie mam wrażenie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny