Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Hatif Janabi: Polak po prostu stał się przypadkową ofiarą.

Z Hatifem Janabi rozmawia Magdalena Uścinowicz
Hatif Janabi - Poeta, krytyk, arabista, polonista i teatrolog, tłumacz literatury polskiej na język arabski, wykładowca na Uniwersytecie Warszawskim. Urodził się niedaleko Babilonu, w roku 1976 opuścił Irak ze względów politycznych i od tamtej pory pozostaje w Polsce. Ma w swym dorobku kilkanaście tomów poezji, opracowań krytycznych i przekładów. Jest członkiem polskich i zagranicznych stowarzyszeń twórczych i naukowych, laureatem wielu nagród za twórczość poetycką.11 lutego gościł w Książnicy Podlaskiej na spotkaniu z Czytelnikami
Hatif Janabi - Poeta, krytyk, arabista, polonista i teatrolog, tłumacz literatury polskiej na język arabski, wykładowca na Uniwersytecie Warszawskim. Urodził się niedaleko Babilonu, w roku 1976 opuścił Irak ze względów politycznych i od tamtej pory pozostaje w Polsce. Ma w swym dorobku kilkanaście tomów poezji, opracowań krytycznych i przekładów. Jest członkiem polskich i zagranicznych stowarzyszeń twórczych i naukowych, laureatem wielu nagród za twórczość poetycką.11 lutego gościł w Książnicy Podlaskiej na spotkaniu z Czytelnikami
Polak po prostu stał się przypadkową ofiarą. Bo zabójcy żądali od rządu pakistańskiego wypuszczenia z więzienia swoich towarzyszy broni. Dla mnie, nawiasem mówiąc, nie ma usprawiedliwienia dla zabijania człowieka bez względu na jakiekolwiek cele - mówi Hatif Janabi.

Obserwator: Mieszka Pan w Polsce od ponad 30 lat. Co Pana skłoniło do tego, żeby wybrać akurat nasz kraj?

Hatif Janabi: Dokładnie już 33 lata. Szczerze mówiąc, trafiłem tutaj właściwie przez pomyłkę, a może inaczej - przez los. I wcale tego nie żałuję. Jestem bardzo związany z kulturą polską. To ona zatrzymała mnie tutaj. Ona i serdecznosć Polaków. Mówię tutaj o prawdziwych Polakach, bo Polacy też się zmienili, to znaczy zmieniają, jak każdy naród. Kolejny powód to przeznaczenie. Za każdym razem, kiedy wyjeżdżałem zagranicę, wracałem do Polski. Pracowałem w Algierii jako wykładowca literatury i dramatu. Zerwałem kontrakt w połowie drogi. Na początku lat 90-tych wyjechałem do Stanów Zjednoczonych. Przedłużono mi wizę o kolejny rok, a ja zamiast zostać, czym prędzej wracałem do Polski. Jest też powód, który posiada zupełnie inną miarę niż poprzednio wymienione, a mianowicie miłość do natury, przyrody polskiej. Także do Białegostoku.

Dlaczego akurat do naszego miasta?

- Dzięki panu Leończukowi. Z jego powodu na przełomie tych wszystkich lat bardzo często podróżowałem między Warszawą a Białymstokiem. Doszedłem aż do tego momentu, w którym rodzice Jana Leończuka zaczęli mnie traktować jak swojego syna. To też był ważny powód.

A czy różnice kulturowe były dużym problemem, kiedy zamieszkał pan w naszym kraju?

- Tak, co tu mówić... kulturowo z pewnoscią Bliski Wschód różni się od Polski. Ma swoją kulturę, powiedziałbym nawet: kultury, bo przecież to mozaika etniczno - religijna. Pomijając fakt, że tam powstały prawie wszystkie religie zasadnicze, to jeszcze w dodatku cały region rozwijał się nierównomiernie. W Polsce, mimo wpływów z innych krajów, mimo mniejszości narodowych, dominuje kultura polska ze swoją tradycją. Kultura arabska bardzo różni się od słowiańskiej, ale też nie można wykluczyć pewnych analogii, np. jeśli chodzi o gościnność, otwartosć, uprzejmosć, także nastawienie melancholijne.
Moja żona pochodzi z Iraku, ale też już zdążyła pokochać Polskę. Jako lekarz zrobiła tu drugą specjalizację i teraz robi trzecią. Mieszkamy w tej chwili w Jabłonnie pod Warszawą. Cztery lata temu wyprowadziliśmy się z Warszawy na rzecz peryferii, po to, aby być bliżej natury. I rzeczywiście mamy tę bliskość, bo tam są dziki, sarenki, lisy, bażanty...

A mroźna pogoda nie przeszkadza?

- Przeszkadza, ale raczej tak, jak każdemu. Dziś na przykład przyjechałem do Białegostoku. W Warszawie nie było śniegu dzisiaj, natomiast tutaj wszystko zasypane.

Ma Pan tytuł magistra filologii polskiej. Jakiego rodzaju literatura polska jest panu najbliższa?

- Szczerze mówiąc najpierw romantyzm polski, potem literatura międzywojenna, a następnie literatura powojenna, zwłaszcza jeżeli chodzi o poezję polską. Uważam ją za bardzo dobrą i lepszą od prozy.

A dlaczego akurat literatura tych epok? Czy jest to związane z podobieństwem sytuacji w kraju, kiedy pan go opuszczał?

- Ja od zawsze kochałem romantyzm. Natomiast z racji swoich zainteresowań nie mogę utożsamiać się z tym okresem ze względu na to, że uważam siebie za człowieka, który wciąż czegoś próbuje, jest na drodze poszukiwania nowych środków wyrazu, zarówno na szczeblu specjalizacji teatralnej jak i poetyckiej czy literackiej. Natomiast myślę, że romantyzm nas sporo nauczył, wiele nam dał. Chociaż uważam, że romantyzm polski, który wydał wspaniałe utwory, wspaniałą twórczość wszelaką nie tylko na szczeblu literatury, ale też sztuki i muzyki, został zepchnięty na bok przez szkołę romantyczną na zachodzie. Kiedy ktoś mówi o romantyzmie, to ma na myśli romantyzm niemiecki, angielski czy francuski. A patrząc na wschód Europy nieraz od razu robi się skok i podaje przykład rosyjski. I tu ginie to doświadczenie, które jest pośrodku i które jest moim zdaniem bardzo ważne. Myślę, że ta sytuacja wynika z tego, iż język polski nie jest językiem międzynarodowym, a poza tym Polska nie istniała w tamtych czasach.
A oprócz literatury polskiej podoba mi się teatr, sztuki plastyczne, muzyka. Także szkoła architektoniczna w Polsce, która wydała światu wybitnych architektów. To mi się podoba.

Teraz tłumaczy Pan prozę Bruna Schultza?

- Zajmuję się głównie poezją i przekładami poezji polskiej. W swoich planach mam też tłumaczenia twórców z Białegostoku, chociażby Jana Leończuka, znakomitego poetę i Wiesława Kazaneckiego. A Bruno Schultzem zajmuję się od dawna. Można powiedzić, że uważam go w ogóle za Kafkę pochodzącego z Polski. Bardzo lubię tego rodzaju literaturę. Taką skomplikowaną, "wyobrażeniowobujną". Między innymi lubię Schultza także ze względu na to, że jego los podobny jest do mojego. Bo on niby pochodził z Polski, ale był na pograniczu. Ja też pochodze z Iraku, ale zawsze byłem jako "outsider". Mam obywatelstwo polskie, ale ludzie nie mówią o mnie jak o Polaku, tylko jak o przybyszu z innego kraju. A poza tym uważam twórczość literacką Schultza za wybitną i dlatego chciałbym ją przetłumaczyć. Biorąc pod uwagę fakt, iż nie jest tego wiele, te utwory da się przetłumaczyć przy pewnym poświęceniu czasowym. Próbuję tłumaczyć również Gombrowicza i zobaczymy co z tego wyjdzie. Myślę też o przekładzie Kapuścińskiego, z którym byłem zaprzyjaźniony. To wspaniały człowiek, wybitny pisarz. Uprawiał gatunek, po którym nikt się nie spodziewał, że będzie miał miarę uniwersalną, międzynarodową, ogólnoludzką.

Jest pan komentatorem sytuacji na Bliskim Wschodzie. Zabójstwo Polaka w Pakistanie wstrząsnęło naszym krajem.

- Mnie też ograniał smutek i ogarnia w dalszym ciągu. Ja nie rozumiem powodów, dla których ktoś może zabić ptaka, a co dopiero, jeśli chodzi o człowieka. To wielkie nieszczęście. Z jednej strony także nieporozumienie, dlatego, że Polska została zaangażowana w wojnę w Afganistanie, choć leży daleko od tego kraju. To trochę tak, jak gdyby Polska chciała jednak brać w tym udział ze względu na pewne stosunki i sojusze. Pakistan, Afganistan to nie są już kraje arabskie. Natomiast trwa tam bardzo ostra walka pomiędzy Talibami, którzy stracili władzę, a obecnym rządem Karzaiego. Czyli mamy z jednej strony rząd afgański, z drugiej obecność wojsk amerykańskich i pojawia się konflikt z Pakistanem. A to jest dosłownie taki tygiel kulturowy, a jednocześnie plemienny, w związku z tym nawet nie wiadomo z kim można rozmawiać.
Polak po prostu stał się przypadkową ofiarą. Bo zabójcy żądali od rządu pakistańskiego wypuszczenia z więzienia swoich towarzyszy broni. Dla mnie, nawiasem mówiąc, nie ma usprawiedliwienia dla zabijania człowieka bez względu na jakiekolwiek cele.

Czy mogliśmy cokolwiek zrobić, by uwolnić naszego rodaka?

- Nic. Polska chciała skołonić rząd pakistański do uwolnienia Polaka. Ale tam ich żądania uznano za nierealne, bo z kolei rząd pakistański nie mógł wypuścić tych kryminalistów i koło się zamyka. Więc zabójcy chcieli dać nam i światu do zrozumienia, że jeżeli jednak ich postulaty nie zostaną spełnione, to potrafią uczynić coś tak ohydnego, jak morderstwo niewinnego człowieka.

Twórca jednostki specjalnej GROM, generał Sławomir Petelicki, posunął się do stwierdzenia, że ci Talibowie, którzy mieli być wymienieni, także powinni zginąć.

- Wie pani, ja nigdy nie komentowałem takich wypowiedzi. Bo to są ludzie, specjaliści od tych różnych spraw. Polska nie może nic zrobić. Gdyby mogła zlokalizować tych porywaczy, to już chyba dawno by doszło do jakiejkolwiek akcji. Ale gdzie w ogóle można ich szukać? To jak szukanie igły w piasku. A z drugiej strony nie można zachować się jak ci Talibowie, którzy dla mnie są barbarzyńcami, bo ich czyny i metody należą do średniowiecza, a nie realiów współczesnego świata. Oni postrzegają cały Zachód bardzo jednostronnie. Obarczają go odpowiedzialnością za okupację Pakistanu, za to, co tam się dzieje i za zamordowanie ich zwolenników. My, siedząc tu w Europie, też widzimy ten świat trochę inaczej. I uważam, że dopóki będziemy patrzeć przez ten pryzmat, że tylko my mamy rację, to ta konfrontacja, ta walka między dobrem a złem, na tym się nie skończy.

Oburzenie wywołała też forma egzekucji

- Takie egzekucje odbywały się codziennie w Iraku. I z tego powodu społeczeństwo irackie uczestniczyło masowo w wyborach, wybierając zupełnie świeckie siły, odwracając się od przedstawicieli religijnych. Doprowadziło do powstania sytuacji, w której Al-Kaida jako ideologia obca społeczeńswtu irackiemu - obca, bo ona tam nie powstała - nie miała racji bytu w Iraku.
Akty przemocy, zabójstwa miały niestety miejsce na co dzień w Iraku. Tylu cywilnych ludzi zginęło, mówi się, że już nawet milion. Dlatego my znamy ten ból. Polacy są postrzegani zupełnie inaczej w Iraku, a inaczej w Afganistanie. Polacy, kiedy już dotarli do Iraku, nawet w formie militarnej, w ramach sił sojuszniczych, to Irakijczycy patrzyli na nich nie jak na siły zbrojne, ale jako na ludzi, z którymi kiedyś mieli do czynienia, kiedy brali udział w budowaniu Iraku w latach 70-tych, 80 - tych.. Natomiast w Afganistanie sytuacja jest zupełnie inna, społeczeństwo jest inne.

Dziękuję za rozmowę

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny