Wszystko zaczęło się od sprawy lekarza psychiatry, który miał fałszować recepty. Czy doszło do przestępstwa, to od kilku tygodni sprawdza podlaski oddział Narodowego Funduszu Zdrowia i prokuratura.
- To dlatego zamknęłam gabinet, w którym są dokumenty medyczne tego lekarza, byłego już pracownika. Dla dobra sprawy nie powinny mieć do nich dostępu osoby trzecie - tłumaczy Grażyna Baziuta, dyrektorka Domu Pomocy Społecznej przy ulicy Świerkowej.
Leczenie bez historii choroby
Ale ta decyzja wywołała burzę w DPS. - To też jest mój gabinet. Dlaczego ja nie mogę normalnie pracować? - denerwuje się Anna Gutowska, zatrudniona tu lekarka. Od kilku tygodni przyjmuje w gabinecie siostry oddziałowej.
- Najgorsze jest to, że nie mam dostępu do historii choroby mieszkańców DPS. Jak mam ich skutecznie leczyć? Przecież to w dokumentacji są zapisane różne zaburzenia, uczulenia pacjentów, tolerancja na leki - wylicza Anna Gutowska.
Od pani dyrektor usłyszała tylko, że jako wieloletni pracownik powinna znać choroby mieszkańców. - Jest u nas blisko 160 osób. Jak mam pamiętać całą dokumentację? Dla mnie działanie pani dyrektor to mobbing - podkreśla Anna Gutowska.
Kontrola za kontrolą
W dodatku ani policja, ani NFZ nie nakazały zamknięcia gabinetu.
- Kilka dni temu oddaliśmy całą dokumentację. Nie było z naszej strony polecenia, że trzeba ją zabezpieczyć - mówi Adam Dębski, rzecznik podlaskiego oddziału Narodowego Funduszu Zdrowia.
Podobne wyjaśnienie usłyszeliśmy od policjantów. Ale Grażyna Baziuta uważa, że działa zgodnie z zaleceniem kontrolerów.
- To policja poleciła mi wymienić zamki w gabinecie. Ale żeby nie było już żadnych wątpliwości, napisałam pismo do prokuratury. Jeżeli śledczy uznają, że gabinet może być otwarty, to go otworzę - zapewnia dyrektorka.
Za to nie chce tłumaczyć się z zarzutu, że utrudnia pracę doktor Gutowskiej.
A tym tematem zainteresował się Podlaski Urząd Wojewódzki. I też wysłał swoją kontrolę do Domu Pomocy Społecznej przy Świerkowej. - Sprawdzamy, czy mieszkańcy nie mają utrudnionego dostępu do opieki medycznej - mówi Jolanta Gadek, rzecznik wojewody.
- Każdy z naszych pacjentów ma swojego lekarza rodzinnego z niepublicznego ZOZ-u. Więc nie ma mowy o jakichkolwiek utrudnieniach - odpowiada dyrektorka DPS.
Potrzebny mediator
Ale to nie koniec zamieszania w placówce.
Bo długą listę zarzutów wobec Grażyny Baziuty mają też pielęgniarki. W listopadzie siostry poskarżyły się nam, że dyrektorka chce je zwolnić. Ich przyszłość nadal jest niepewna.
- W tym momencie nie chcę rozmawiać na ten temat - ucina Grażyna Baziuta. Ale nie ukrywa, że opiekę medyczną warto byłoby powierzyć firmie z zewnątrz, która ma kontrakt z NFZ.
- Tu przydałby się mediator. Może on uspokoiłby atmosferę w Domu Pomocy Społecznej przy Świerkowej - mówi Kazimierz Kuczek, zastępca Miejskiego Ośrodka Pomocy Rodzinie, który nadzoruje DPS. - Sami na razie nie planujemy kontroli. Poczekamy na wyniki tych, które teraz są w placówce - dodaje.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?