Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wymyśleni geje w napowietrzonym mieście

Radosław Oryszczyszyn [email protected] tel. 085 748 95 47
Jak to się stało, że największym nieszczęściem, jakie mogło spotkać Białystok u progu 2009 roku, jest to, że ktoś nas posądzi o homoseksualizm? Odnoszę wrażenie, że wolelibyśmy, aby kojarzono nas dalej z mało rozgarniętym kandydatem na prezydenta miasta w tureckim sweterku, byleby tylko nikt nie oskarżył nas o tę obrzydliwą "dewiację".

Z punktu widzenia mieszkańca Białegostoku tak zwana "afera z logo" jest faktem smutnym. Jednak z punktu widzenia obserwatora sfery publicznej naszego miasta historia ta jest wręcz fascynująca.

Przypomnijmy rozwój wydarzeń: w świątecznej atmosferze suto zastawionych stołów ci, którzy na chwilę się od nich oderwali, odkrywają na ekranach swoich komputerów zestawienie łudząco do siebie podobnych znaków "Wschodzącego Białegostoku" i organizacji Gay Center z Nowego Jorku. Na forach internetowych wrze. Inwencja słowotwórcza internautów nie zna granic. Białystok nie jest już Białymstokiem. "Wschodzący" już nie "wschodzi". Mnożą się neologizmy, parodie nazwy miasta oraz hasła stworzonego przez Grupę Eskadra.

Następnego dnia opozycyjni politycy z nieukrywanym bądź doskonale wyreżyserowanym wstrętem symbolicznie zwracają "skażone" skompromitowanym logo gadżety, jak gdyby graficzny znak niósł ze sobą jakiegoś śmiertelnego, a na pewno chorobliwego wirusa. Miła atmosfera świąt, w związku ze świętami prawosławnymi trwająca na Podlasiu zazwyczaj aż do połowy stycznia, momentalnie pryska.

Napowietrzone miasto

Stworzona przez internautów nomenklatura błyskawicznie wrasta w język białostoczan. I to nie tylko ten potoczny. Przejmują ją też elity. Jeden z młodych polityków lokalnej lewicy na swoim blogu bez mrugnięcia okiem, po wielokroć, używa, pisząc o swoim mieście, neologizmu, który w jego szczycącym się postępowością i tolerancyjnością ugrupowaniu powinien być uznany za homofobiczny i absolutnie nie do przyjęcia.

"Afera z logo" nie schodzi z czołówek lokalnych gazet. Dochodzi do tak paradoksalnych sytuacji, że żartobliwa piosenka o "napowietrzonym mieście" i jego logo, nagrana przez krakowskiego poetę i performera Macieja Kaczkę i umieszczona na jego blogu, staje się newsem dnia wszystkich białostockich gazet i portali. Sam autor jest zaskoczony, choć - jak sam przyznaje - spędził w Białymstoku dziesięć lat. Dla Kaczki, w ostatnich tygodniach zaangażowanego w organizację konkursu poetyckiego o łącznej puli nagród w wysokości 200 złotych, nagła popularność w dawnym miejscu zamieszkania jest sporym zaskoczeniem. Trudno mu się dziwić. To niespotykane, aby już po pierwszym dniu od publikacji twórca sieciowego żartu udzielał w tej sprawie wywiadów do prasy.

Media poczuły łatwy żer i rzuciły się nań w dużym stopniu bezrefleksyjny sposób, przejmując retorykę internetowych forów.

Niezrozumiała homoekscytacja

Brak jest wyważonych analiz, z chlubnym wyjątkiem tekstu socjologa Tadeusza Popławskiego w lokalnej "Wyborczej", pt. "Czarny PR czy darmowa promocja", gdzie wskazuje on na potencjalnie negatywne konsekwencje afery dla wizerunku miasta. Paradoksalnie, jeżeli gdziekolwiek pojawiają się wyważone głosy, to nie w Białymstoku, ale poza jego granicami. Kilkoro specjalistów od marketingu i reklamy dyskutuje na swoich blogach o tym, czy całe zamieszanie nie było zamierzone, czy rzeczywiście mamy do czynienia z plagiatem itd. Białostoczanie tymczasem pogrążają się w niezrozumiałej ekscytacji.

Cała ta ekscytacja jest fascynująca przede wszystkim dlatego, że jej głównym tematem są… homoseksualiści. Oto tematem numer jeden w społecznej debacie stała się z dnia na dzień grupa społeczna, która w sensie publicznym w ogóle w Białymstoku nie funkcjonuje. Nie ma osób publicznych, które otwarcie przyznawałyby się do homoseksualizmu, nie ma miejsc stworzonych z myślą o tych ludziach. I trudno tutaj oczekiwać, abyśmy z dnia na dzień stali się miastem gay-friendly. Wręcz przeciwnie, biorąc pod uwagę specyfikę kulturową i obyczajowość naszego miasta, byłoby to nie tylko mało prawdopodobne, ale wręcz niewskazane.

Podstawą społeczeństw, w których żyjemy, jest poszanowanie ludzkiej godności i wolności, z czym wiąże się prawo do ochrony własnej prywatności. Obserwując zjawiska zachodzące w społeczeństwach zachodnich, bez trudu można zauważyć, że niektóre przejawy działalności środowisk homoseksualnych mogą być traktowane jako pogwałcenie tego prawa. Skoro każdy ma prawo robić w swojej sypialni to, na co ma ochotę, tak samo, jak wybiera sobie boga, do którego się modli, to parady równości mogą być, w jakimś sensie, traktowane jako ofensywne wkraczanie homoseksualistów w obszar prywatności innych osób.

Kto kogo epatuje?

Rzecz jednak w tym, że w przypadku "afery z logo" żadna mniejszość nie epatuje białostoczan swoją seksualnością. Wręcz przeciwnie, jeżeli w sprawie logotypów mamy do czynienia z plagiatem, to homoseksualiści są tymi, którzy zostali ograbieni ze stworzonej przez siebie własności intelektualnej. Są więc albo ofiarami, albo stroną całkowicie neutralną...

Jak to się stało, że największym nieszczęściem, jakie mogło spotkać Białystok u progu 2009 roku, jest to, że ktoś nas posądzi o homoseksualizm? Odnoszę wrażenie, że wolelibyśmy, aby kojarzono nas dalej z mało rozgarniętym kandydatem na prezydenta miasta w tureckim sweterku, byleby tylko nikt nie oskarżył nas o tę obrzydliwą "dewiację".

W maju 2008 roku Centrum Badania Opinii Społecznej przeprowadziło badanie sondażowe dotyczące stosunku Polaków do mniejszości seksualnych. Ponad połowa naszego społeczeństwa uważa, że homoseksualizm należy tolerować, zaś prawie co trzeci z nas jest przeciwnego zdania. Tylko co dziesiąty Polak uważa to za zjawisko normalne. Jednocześnie - uwaga - tylko 15% badanych przyznaje, że zna osobiście osobę o orientacji homoseksualnej. Okazuje się więc, że jedna trzecia Polaków wypowiada negatywną opinię na temat, który zna wyłącznie z relacji prasowych i telewizyjnych. Co więcej, prawie 40% Polaków, gdyby mogło, zakazałoby gejom i lesbijkom uprawiać stosunki seksualne. Z raportu wynika, że opinie Polaków na ten temat nie zmieniły się znacząco od 1989 roku. Nie wpłynęły na nie ani zmiana ustroju, ani wejście Polski do Unii Europejskiej.

Mechanizm tworzenia się negatywnych postaw wobec tego, co nieznane i niezrozumiałe, ma sporo egzemplifikacji historycznych. Jeszcze kilkadziesiąt lat temu w naszym kraju powszechna była opinia, że do produkcji macy, spożywanej przez Żydów podczas Paschy, potrzebna jest krew chrześcijańskich niemowląt.

Jak badać uprzedzenia?

Badanie CBOS pokazuje jeszcze jedną interesującą prawidłowość. Wśród tych, którzy deklarują znajomość osób o orientacji homoseksualnej, jest znacznie mniej osób przejawiających wobec nich niechęć. Być może boimy się po prostu tego, czego nie znamy?

Od kiedy debatą publiczną zawładnęła polityczna poprawność, niezwykle trudno jest precyzyjnie określić, czy dana zbiorowość wykazuje zachowania nietolerancyjne. Na wielu prostych przykładach łatwo pokazać, jak wielka jest często przepaść pomiędzy ludzkimi deklaracjami a rzeczywistymi zachowaniami. Oficjalnie popieramy bezstresowe wychowanie naszych dzieci, jednak w domowych pieleszach nie wahamy się przed wymierzeniem od czasu do czasu klapsa. Kiedy ankieter pyta nas, czy mamy coś przeciwko ludziom o innym kolorze skóry, zdecydowanie deklarujemy swoją tolerancję. Jednak kiedy okazuje się, że nasza córka spotyka się z czarnoskórym, nie jesteśmy już tak zachwyceni.

Socjologowie zajmujący się problematyką uprzedzeń uciekają się więc często do swoistego rodzaju wybiegów. Nie zadają pytań wprost, ale starają się postawić badanych przed wyimaginowaną sytuacją. Reakcja jest wskaźnikiem na poziom owych uprzedzeń. Nie pytamy więc o stosunek do Romów, ale prosimy, aby wyobrazić sobie, że romska rodzina wprowadza się do mieszkania obok. Próbujemy więc postawić respondenta przed pewną sytuacją i badamy jego reakcję.

Są to oczywiście zawsze swoiste eksperymenty myślowe. Dlatego nie do przecenienia z punktu widzenia socjologii jest sytuacja, w której postawione zostało społeczeństwo naszego miasta po ujawnieniu podobieństwa logo "Wschodzący Białystok" do znaku nowojorskiej organizacji zrzeszającej środowiska amerykańskich homoseksualistów. Mamy tutaj do czynienia z tym, co w socjologii nazywamy eksperymentem naturalnym. Tematyka homoseksualizmu weszła do naszego miasta nieoczekiwanie i bez pukania. Nasza reakcja na tę wizytę dużo mówi o nas jako społeczeństwie i naszych uprzedzeniach

Jaki jest najważniejszy wniosek z tej wizyty, która się jeszcze nie skończyła? Ano przede wszystkim taki, że od faktu ewentualnej kradzieży (bo plagiat jest jej formą) gorsze okazuje się to, że ktoś będzie nas kojarzył z homoseksualistami. To, iż w Polsce, a szczególnie na terenie byłego Królestwa Kongresowego, istnieje społeczne przyzwolenie dla kradzieży, nie jest niczym zaskakującym. Bardziej zaskakujące, a raczej ponure, jest to, że ze sprawy podejrzenia plagiatu uczyniliśmy festiwal wzajemnych oskarżeń o homoseksualizm. Wystarczyło, że gdzieś w oddali, na zupełnym tle konkretnego problemu, pojawili się homoseksualiści, aby momentalnie zbudzić emocjonalną, pozbawioną znaczenia i sensu kampanię wyzwisk.

Co na to władze?

Należy na koniec spytać, co na to władze miasta? Wszak to one były głównym propagatorem całego przedsięwzięcia. Każdy, kto widział skruszonego prezydenta, ogłaszającego zawieszenie współpracy z Eskadrą, zgodzi się, że magistrat poddał się głosowi opinii publicznej. Wsłuchiwanie się władzy w głos społeczeństwa nie jest niczym złym, wręcz przeciwnie.

Czy nie lepiej jednak, zamiast patrzeć na polityka uginającego się pod ciężarem rozwścieczonego tłumu internautów, happeningów polityków opozycyjnych i dziennikarzy głodnych sensacji, byłoby ujrzeć przezornego prezydenta, który przed podjęciem kluczowych dla miasta decyzji konsultuje je ze społeczeństwem, choćby przy pomocy regularnych sondaży opinii społecznej?

Autor jest pracownikiem naukowym
Instytut Socjologii Uniwersytetu w Białymstoku

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny