Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Marian Szamatowicz: Pomagają mi aniołowie

Marta Gawina
Mnie nie przekonuje postawa, że dziecko jest darem Boga, a jak go nie ma, to trzeba to znosić z pokorą. Wszystkie dzieci, które się urodziły do tej pory dzięki metodzie in vitro są dziećmi ochrzczonymi, akceptowanymi
Mnie nie przekonuje postawa, że dziecko jest darem Boga, a jak go nie ma, to trzeba to znosić z pokorą. Wszystkie dzieci, które się urodziły do tej pory dzięki metodzie in vitro są dziećmi ochrzczonymi, akceptowanymi Fot. Anatol Chomicz
Kiedyś kontakt z aniołami był chyba łatwiejszy. Natomiast teraz medycyna w sposób mniej doskonały, ale też usiłuje pomagać ludziom. Jestem jak najgłębiej przekonany, że jest to zgodnie z wolą Bożą - mówi profesor Marian Szamatowicz z Kliniki Ginekologii Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego.

Kurier Poranny: Właśnie powstał w Polsce ruch "Contra In Vitro", który chce wprowadzić zakaz zapłodnienia pozaustrojowego. Stosowanie tej metody mogłoby się kończyć nawet więzieniem.

Prof. Marian Szamatowicz: Dziwactwo polskie nie ma granic. Nie jest to pierwsze, nie jest ostatnie. A my możemy się albo temu przeciwstawić, albo to znosić. W tym jest jeden okrutny podtekst. To działanie nastawione przeciwko biednym kobietom. Bo cokolwiek uchwalą posłowie, ma zerowe znaczenie dla bogatych. Bo jak nie w Polsce, to w Czechach lub gdziekolwiek indziej skorzystają z zapłodnienia in vitro. W Polsce chce się uderzyć w te najbiedniejsze pary, które pragną dziecka, ale nie mają na to pieniędzy. Mnie nie przekonuje postawa, że dziecko jest darem Boga, a jak go nie ma, to trzeba to znosić z pokorą. Wszystkie dzieci, które się urodziły do tej pory dzięki metodzie in vitro, są dziećmi ochrzczonymi, akceptowanymi. A rodziny są przeszczęśliwe.

Ale Kościół mówi stanowcze "nie" tej metodzie zapłodnienia. To nie zraża pacjentów - katolików?

- W Polsce 98 procent ludzi jest ochrzczonych. I siłą rzeczy przychodzą do nas także katolicy. Dylematy moralne występują tu rzadko. Generalnie pacjenci znają negatywne stanowisko Kościoła i się z nim nie zgadzają. Były u nas kobiety, które, choć to była ostatnia szansa, nie chciały skorzystać z zapłodnienia in vitro. Ale po jakimś czasie wracały i mówiły, że zmieniły zdanie. A gdy rodzą dzieci, mówią, że jest to największe błogosławieństwo Boże, jakie je spotkało. Największe.

Ale Kościół zwraca uwagę, że dziecko to nie prawo człowieka, ale dar od Boga. Przy metodzie in vitro rodzi się jedno dziecko, a giną jego bracia i siostry.

- To jest nadużycie. Trzeba mieć świadomość, że w rozrodzie naturalnym od 25 do 30 procent embrionów się rozwija, pozostałe są wydalane. Nikt nie troszczy się o te wydalone embriony. Bo tak postępuje natura. Podobnie jest przy metodzie in vitro. Umieszczone w jamie macicy zarodki bądź to rozwijają się, bądź obumierają. Mnie drażni do granic nieprzyzwoitości, jeśli ktoś się posługuje terminem zabijanie. Nie ma tutaj żadnego elementu zabijania. W momencie, kiedy się ogląda zarodek, nie ma żadnej szansy, by odpowiedzieć na pytanie, czy on będzie się rozwijał, czy będzie obumierał.

Ale pojawia się kolejny argument Kościoła. In vitro nie jest leczeniem, bo nawet po urodzeniu dziecka kobieta nadal jest bezpłodna.

- To jest tak karkołomna teza. Jak się jej słucha, to nie wiadomo, czy płakać, czy się śmiać. Niepłodność polega na jednej rzeczy. Jest dwoje ludzi. Oboje są zdrowi, są razem, chcą mieć dziecko, a tego dziecka nie ma. Co tę niepłodność leczy? Wyłącznie ciąża i urodzenie dziecka. Zdarza się, że po zastosowaniu in vitro rodzą się następne dzieci już metodą naturalną.

W tym roku miną 22 lata od narodzin pierwszego dziecka, które zostało poczęte metodą in vitro. Dlaczego właśnie teraz mamy taką burzę wokół tej metody?

- Niechęć do tego typu leczenia wśród hierarchów Kościoła katolickiego była od dawna. Bo są tu naruszane pewne jego doktryny: masturbacja jako sposób pozyskiwania nasienia, obumieranie zarodków i że poczęcie nie jest wynikiem aktu miłości. Ale jeśli są tego typu doktryny, to one powinny być wcielane w życie poprzez nauki Kościoła, tam, gdzie jest na to miejsce. A nie poprzez brutalne wkraczanie w prawodawstwo. I stosowanie metod, które byłyby zdziwieniem dla całego świata.

To może trzeba podjąć dyskusję z hierarchami Kościoła?

- Tylko proszę mi opowiedzieć, czy jest szansa jakiejkolwiek dyskusji z doktryną? Czy doktryna w ogóle dopuszcza dyskusję? Jak ukazał się list biskupów do parlamentarzystów, to zareagowałem i napisałem list do mediów. Jak została wygłoszona homilia, to proszę bardzo. Bo homilia była w Kościele. Wprawdzie było oburzenie jednej z dziennikarek, ale uważam, że ona nie miała do tego prawa. Biskupi mogą i powinni przemawiać do swoich wiernych. Ale nie powinni zakładać prawnego kagańca na ludzkie pragnienia.

Czyli nie dziwi się Pan profesor takiemu stanowisku Kościoła?

- Nie dziwię się. Natomiast bardzo się dziwię sposobowi, w jaki Kościół chce swoje doktryny wprowadzać do życia społecznego. Bo tutaj chodzi o to bardzo agresywne nastawienie do leczenia bezpłodności technikami rozrodu wspomaganego medycznie. A przecież niepłodność jest chorobą, uznaną przez światowe organizacje zdrowia, która dotyka od 12 do 15 procent par w okresie rozrodczym. Niepłodność ma ściśle określone przyczyny. A można je leczyć farmakologicznie, przez zabiegi i właśnie metodą in vitro, która jest często jedyną lub ostatnią szansą na zajście w ciążę.

Czy kobiety odważnie mówią, że zaszły w ciążę dzięki in vitro?

- Niewielka grupa mówi dość odważnie. Inne wolą milczeć. Bo boją się właśnie opinii publicznej. W innych krajach nie ma czegoś takiego. Widziałem zdjęcie z Anglii. Grupa szczęśliwych, radosnych dzieci, które zostały poczęte metodą in vitro, wspólnie się sfotografowała. A w Polsce trzeba się z tym kryć. To o czym my w ogóle mówimy? To gorzej niż średniowiecze.

Czy kiedyś doczekamy czasów, że metoda in vitro zostanie w pełni zaakceptowana?

- Pan Bóg raczy wiedzieć, kiedy i jak to będzie. Były już czasy, gdy próbowano zlikwidować tę metodę leczenia. Nie zlikwidowano, bo pragnienie dziecka było tak duże, że kobiety same teraz płacą za leczenie.

Często w swoich wypowiedziach posługuje się Pan cytatami z Biblii. Czy metoda in vitro nie kłóci się z nią?

- Pierwszym nakazem Boskim było: "rozmnażajcie się". Ja często posługuję się przykładami z Biblii. Jeżeli Sara rodziła w wieku 95 lat, to stało się to przy pomocy aniołów. Problemy z rozrodem mieli również Rebeka i Izaak. Po to, żeby spłodzić bliźniaki, znów trzeba było pomocy aniołów. Kiedyś kontakt z aniołami był chyba łatwiejszy. Natomiast teraz medycyna w sposób mniej doskonały, ale też usiłuje pomagać ludziom. Jestem jak najgłębiej przekonany, że jest to zgodnie z wolą Bożą.

Dziękuję za rozmowę.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny