Firma Uskom z Mławy, która od maja zabiera białostockie odpady, oświadczyła wczoraj, że wstrzymuje się z ich odbiorem. Taki faks przysłała do spółki Lech. I wywołała niemały kryzys w magistracie. Urzędnicy wpadli w popłoch. Swoim zachowaniem wprawili w osłupienie mławską firmę.
- To tylko na kilka dni, bo spalił mi się kompaktor (maszyna pracująca na wysypisku - przyp. red.). I tylko zmniejszamy lekko ilość odpadów z Białegostoku, a nie wstrzymujemy ich odbiór - tłumaczy Adam Godzwa, dyrektor Uskomu.
I denerwuje się, że cała sprawa została w Białymstoku źle zrozumiana. - Nigdy nie wypowiedziałem i nie zamierzam wypowiadać umowy Białemustokowi. Kontrakt w żaden sposób nie jest zagrożony. Ba! Jestem zainteresowany współpracą z wami w przyszłości - zapowiada.
Po południu już sama spółka Lech zaczęła gasić informacyjny pożar na wysypisku. - Pismo, które otrzymaliśmy, nie stanowi zagrożenia dla umowy - twierdzi Lech Wasilewski, rzecznik Lecha.
Okazało się, że przez około tydzień z Białegostoku do Mławy będą jeździć, zamiast 10 ciężarówek dziennie, tylko cztery. Uskom zapewnił, że jest w stanie odbierać zakontraktowane ilości śmieci około 10 października. Do tego czasu ich część będzie trafiać na wysypisko w Hryniewiczach.
Informacja z Mławy tak bardzo zelektryzowała białostockich urzędników odpowiedzialnych za śmieci, bo składowisko w Hryniewiczach pęka w szwach. I właśnie dlatego w maju zaczęto wywozić odpady do Mławy.
Obecnie trwają prace przy powiększeniu wysypiska i zainstalowaniu na nim bioelektrowni na metan. Mają zakończyć się jeszcze w tym roku.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?