Technicznie to jest nadal wykonalne, ale za inne pieniądze - otwarcie przyznaje firma J.A.T. z Gdańska.
Wolta przed podpisaniem
To właśnie ona miała zająć się powiększaniem wysypiska śmieci w podbiałostockich Hryniewiczach. Bo wygrała ogłoszony przez spółkę Lech, zarządzającą wysypiskiem, przetarg na te prace.
I wszystko szło nieźle. Ale tuż przed podpisaniem umowy firma nagle się rozmyśliła.
Dlaczego?
- Przyznajemy się do błędu - mówią w biurze J.A.T. - Przed przystąpieniem do przetargu nie sprawdziliśmy warunków gruntowych na wysypisku. Okazały się trudniejsze, niż były wcześniej, gdy to badaliśmy. Nastąpiły oberwania skarp, dołożono tam odpadów.
Co to oznaczałoby dla pracujących tu ludzi?
- Byliśmy zaniepokojeni o bezpieczeństwo naszych pracowników, którzy mieli pracować na wysypisku, z powodu obsuwających się skarp śmieci - wyjaśnia Włodzimierz Podkański, wiceprezes J.A.T.
Gra o miliony
Gdańska firma była jedyną, która do tego przetargu się zgłosiła. I jak nieoficjalnie przyznaje Lech, tu właśnie może kryć się prawdziwy powód rejterady wykonawcy z hryniewickiego wysypiska. Mówiąc wprost: jak nie wiadomo, o co chodzi, chodzi o pieniądze.
- Jak zobaczyli, że są jedyni, to złapali się za głowę i doszli do wniosku, że mogą zarobić znacznie więcej - mówi jeden z pracowników Lecha.
A za roboty na wysypisku J.A.T. miał dostać 1,7 miliona złotych. Lech przygotował na ten cel dwa miliony. A teraz...
- Nadal możemy to zrobić, ale za wyższą stawkę - nie ukrywa Podkański.
O jakie pieniądze toczy się teraz gra? W interesie żadnej ze stron nie leży ujawnianie tego.
Zdążyć przed podróżą
Lech w ekspresowym tempie ogłosił drugi przetarg. Ile firm i jakie do niego przystąpią będzie wiadomo 11 sierpnia, bo wtedy nastąpi otwarcie ofert.
- Oczywiście wystartujemy po raz drugi i mamy nadzieję, że wygramy - nie ukrywa Włodzimierz Podkański.
Ale kiedy będzie rozstrzygnięcie i zaczną się prace, nie wiadomo. Już w tej chwili wysypisko w Hryniewiczach nie przyjmuje odpadów. Dlatego białostockie śmieci wywożone są przez firmę Uskom do Mławy. To kosztuje 13,5 miliona złotych za rok.
I właśnie w ciągu tego roku, czyli najdalej do maja 2009, Hryniewicze muszą zacząć znów przyjmować nasze śmieci. Jeżeli wysypiska w tym czasie nie uda się rozbudować, niewykluczone, że śmieci będą podróżować nadal. To kosztuje. A zamieszanie z przetargiem może spowodować opóźnienia.
- To zagrożenie, dlatego nasz optymizm trochę spadł - przyznaje Konrad Godebski z Lecha. - To odwlekanie na pewno nie służy dobrze naszym planom.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?