Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Marek Tomaszewski i rodzinne piekło

Marta Chmielińska [email protected] tel. 085 682 23 95
Ojciec meldował mnie u siebie, tylko gdy starał się o większe mieszkanie dla swojej rodziny – mówi z żalem pan Marek.
Ojciec meldował mnie u siebie, tylko gdy starał się o większe mieszkanie dla swojej rodziny – mówi z żalem pan Marek.
O włamaniu do domu dowiedziałem się od kogoś z bloku - opowiada Marek Tomaszewski

Rzeczywiście, po powrocie do domu zastał wyłamane drzwi i policję na klatce. Jak się okazało do mieszkania wcale nie włamali się złodzieje a jego własna rodzina - ojciec, ciotka, macocha i przyrodni brat.

Wymeldowanie "na bruk"

Marek Tomaszewski jest zameldowany na stałe w mieszkaniu babci, z którą mieszkał od lat. Gdy starsza pani zmarła w lutym tego roku, własność mieszkania przeszła na ciotki pana Marka. Trzy panie chcą teraz pozbyć się kłopotliwego lokatora i próbują wymeldować go administracyjnie. Jako powód rodzina podaje fakt zamieszkiwania przez Marka w domu swojej przyjaciółki.

- To nieprawda - mówi Marek Tomaszewski.- Mieszkam tam, gdzie jestem zameldowany, a bywam u matki moich dzieci, bo to moje prawo widywać synów. Tym bardziej, że chłopcy są chorzy i wymagają opieki.

Pan Marek płaci alimenty zasądzone na synów i nie prowadzi wspólnego gospodarstwa z ich matką. Natomiast z dokumentów wynika, że gospodarstwo takie prowadził od dawna z nieżyjącą już dziś babcią.

Także sąsiedzi z klatki twierdzą, że ich sąsiad mieszka w "swoim" mieszkaniu.

- Oczywiście, że tu mieszka - twierdzą sąsiadki. - A swoją drogą dlaczego właścicielki nie przeprowadzą eksmisji? Może dlatego, że wtedy trzeba lokatorowi dać mieszkanie i będzie się to długo ciągnęło, a jeśli go wymeldują to stanie się to szybko i w sumie " na bruk".

- Biedny chłopak - dodaje jedna z pań.

Sąsiedzi nie kryją oburzenia i twierdzą, że wszystko jest kwestią pieniędzy.

To jego rodzinny dom

Marek miał kilka miesięcy, gdy trafił pod opiekę babci. Rodzice rozwiedli się i "podzielili" dziećmi. Starszy - Paweł został z matką, natomiast młodszy - Marek dorastać miał przy ojcu. Niestety, w nowej rodzinie ojca nie było miejsca dla małego Marka i chłopiec zamieszkał z babcią.

- Znam Marka od żłobka - mówi jedna z sąsiadek - Do każdej kobiety, która go zagadała tulił się i mówił ciociu. To dziecko potrzebowało miłości i babcia go kochała. Prawda jest taka, że jedyne ciepło, jedyną miłość, jaką poznał w dzieciństwie, dała mu właśnie babcia. On też był dobrym dzieciakiem - biegał po zakupy, pomagał. Nie tak jak nasze dzieci, które raz chcą pomóc a raz nie mają ochoty.

Według opowiadań sąsiadów, ojciec Marka bywał w mieszkaniu swojej matki, jednak dla syna miał jedynie krótkie "Cześć Marek". Tyle było jego ojcowskiej troski o chłopca.

Sąsiedzi nie kryją, że ojciec zwyczajnie nie chciał płacić alimentów na jeszcze jedno dziecko i dlatego matka nie mogła Marka zabrać do siebie.

Mieszkał na działce

Problemy Marka Tomaszewskiego zaczęły się, gdy pewnego dnia, jeszcze za życia babci, nie mógł dostać się do domu. Jego ojciec wymienił zamki w drzwiach.

- Mama wyjeżdżała jesienią do sanatorium i nie chciała, aby tu była przechowalnia papierosów - mówi pani Barbara, jedna z ciotek Marka.

Także babcia zdawała się życzyć sobie wyprowadzki Marka z domu - rozpoczęła starania o wymeldowanie wnuka. Jednak postępowanie to przerwała. Marek Tomaszewski twierdzi, że babcia była pod wpływem ciotek. Później, gdy córki wyjechały, babcia nie chciała już pozbywać się Marka.

Po zmianie zamków Marek zamieszkał na działce - bez opału i ubrań. Po kilku miesiącach takiego życia poszedł po pomoc na policję. Tam dowiedział się, że może wyłamać zamki w drzwiach mieszkania w obecności świadków. I tak też uczynił. Kilka miesięcy później sam zastał wyłamane drzwi i stróżów prawa w mieszkaniu.

Nic tu nie jest Twoje

- Kiedy babcia starała się o mieszkanie, to ja już byłem zameldowany, więc taki metraż został obliczony także na mnie - mówi Tomaszewski. - Beze mnie mieszkanie byłoby mniejsze.

Wiele innych faktów wskazuje na to, że babcia była taką nieformalną rodziną zastępczą - kochała, ubierała, karmiła i... pobierała dodatek na wnuka z ZUS-u. O tym fakcie wiedziała cała rodzina. Także ciotki - obecne właścicielki mieszkania - wiedzą, że oprócz babci Marek nie miał nikogo i ten dom jest jego jedynym domem rodzinnym jaki miał.

- Nic tu nie jest twoje - stawia sprawę jasno ciotka Marka, pani Barbara. - Jestem właścicielką mieszkania i chcę je zatrzymać sobie.

Marek jest przestępcą

Pan Marek nie ma stałej pracy i handluje papierosami.

- Pani kochana, a czy on kradnie albo morduje? - pytają sąsiedzi. - Nie ma roboty, to handluje. Dzieci ma bardzo chore, zarobić musi. Ale że ciotka z ojcem wzywają policję, żeby go pogrążyć, to się w głowie nie mieści.

Policję wezwała ciotka wraz z ojcem i macochą. Na moje pytanie dlaczego, usłyszałam odpowiedź:

- Weszłam do mojego mieszkania i znalazłam papierosy. Nie chciałam żeby było na mnie i wezwałam policję.

Cóż, widać wyrzucenie papierosów na śmietnik byłoby pewnie zbyt proste...

Jestem dla nich nikim

Pan Marek pokazuje nam dokumenty.

- Proszę zobaczyć jak często zmieniałem miejsce zameldowania. Nigdy nie mieszkałem z ojcem, jednak meldował mnie u siebie, gdy starał się o większe mieszkanie dla swojej rodziny. Wtedy potrzebował mnie, jak przedmiotu -- z żalem opowiada Marek Tomaszewski.- Gdy otrzymywał mieszkanie, to nawet nie meldował mnie w nowym lokalu, tylko wracałem "na stan" babci. Wtedy byłem dla nich nikim i teraz też jestem.

Relacje rodzinne potwierdzają sąsiedzi, którzy opowiadają, że dla Marka nie było nawet miejsca przy trumnie babci na pogrzebie.

- Marek stał w przedsionku kościoła i płakał.- mówi jeden z sąsiadów. - Przy trumnie stała rodzina, nagle znalazły się córki, które nie pojawiały się prawie wcale za życia matki. On jeden był z nią, a teraz tak mu odpłacają.

Mieszkanie dla przyrodniego brata

W dniu naszej interwencji do mieszkania przy ulicy Piłsudskiego wprowadzili się lokatorzy - żona i dziecko przyrodniego brata Marka Tomaszewskiego. Z pokoju, który zostawiono kłopotliwemu lokatorowi, ciotka wyniosła nawet łóżko, na którym Marek spał. Postępowanie o wymeldowanie administracyjne trwa. Do tematu będziemy wracać.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny