Administratorem bloku przy ul. Sikorskiego 40A jest Starostwo Powiatowe w Sokółce. Wcześniej budynek ten należał do SP ZOZ, dlatego w większości lokatorami tego bloku są pracownicy szpitala.
Mieszkańcy bloku próbują dochodzić swoich praw. Praw do mieszkania w zadbanym budynku, bez awarii i z zagospodarowanym placem zabaw dla dzieci. Bez skutku.
- Teren przed blokiem woła o pomstę do nieba. Zawsze po opadach deszczu robią sie ogromne kałuże, które stoją tygodniami i są siedliskiem różnego robactwa. Od dłuższego czasu jest też połamana piaskownica. Jedna z desek leży przwrócona gwoździami do góry. Przecież do nieszczęścia naprawdę nie trzeba dużo. A nikt się tym nie zainteresuje - mówi mieszkanka, mama kilkunastoletniej dziewczynki.
Co na to administrator budynku? Janusz Gudalewski, kierownik wydziału administracyjno-gospodarczego starostwa przekonuje, że... są ważniejsze prace w bloku niż plac zabaw. Powołuje się na rozporządzenie MSWiA w sprawie warunków technicznych użytkowania budynków mieszkalnych: - Zagospodarowanie placu zabaw, choć ważne, musi ustąpić pierwszeństwa tematom ważniejszym - wyjaśnia Gudalewski.
Pisma bez odpowiedzi
Mieszkańcy bloku czują się zwyczajnie lekceważeni. Pierwsze pismo w sprawie bloku, pod którym podpisała się znaczna część lokatorów, wysłali do Starostwa 25 października 2006 roku. I rzeczywiście wkrótce otrzymali odpowiedź od Franciszka Budrowskiego, że ich skarga została skierowana do rozpatrzenia dla komisji ds. lokali mieszkalnych. I już. Zdesperowani lokatorzy 20m czerwca 2007 roku napisali drugie pismo. Na odpowiedź czekają do dziś.
- Odpowiedzi na drugie pismo nie udzielono, ponieważ nie wskazywało ono konkretnego adresata lub grupy adresatów. Tym bardziej, że nie wszyscy lokatorzy podzielają stanowisko wnioskodawcy - tłumaczy Janusz Gudalewski.
Kierownik wydziału administracyjnego dodaje, że w międzyczasie część postulatów zawartych w piśmie została już zrealizowana.
- Podłączono blok do miejscowej sieci grzewczej, oświetlono parking, zamontowano pompę wspomagającą w układzie centralnego ogrzewania - wylicza Gudalewski. - Niektóre postulaty były już na etapie przygotowania do realizacji. Chodzi o przykrycie dachu papą, docieplenie stropodachu czy wymianę obróbek blacharskich.
Zawinił poprzednik
Mieszkańcy bloku zwracają uwagę na drobne sprawy, które bardzo utrudniają życie. Chodzi np. o to, że nikt nie dba o oświetlenie na klatkach (lokatorzy sami kupują żarówki) czy brak informacji, gdzie szukać pomocy w przypadku awarii. Ten drugi problem powinien niedługo zniknąć.
- Numery telefonów alarmowych są powszechnie znane. Niemniej, skoro jest taka potrzeba, zostaną wywieszone w każdej klatce schodowej - zapewnia Gudalewski. - A jeśli chodzi o cieknący kran czy zatkany syfon, lokatorzy muszą takie awarie usuwać we własnym zakresie.
Na jakiej podstawie Starostwo administruje blokiem? To prawo własności. Jednak mieszkańcy są znużeni ciągłą walką o rozwiązanie najmniejszego problemu.
- Skoro starostwo nie radzi sobie z administrowaniem blokiem, to niech go przekaże miastu. Wtedy naszym zarządcą byłby ZGKiM, który ma w tym wieloletnią praktykę. Może wtedy nasz blok zacząłby przypominać te z centrum miasta - proponują mieszkańcy.
Janusz Gudalewski mówi, że w 2003 roku blokiem administrował licencjonowany zarządca, ale ta metoda się nie sprawdziła. Dlaczego? Nie wyjaśnił.
Za fatalny stan bloku i jego otoczenia obecny administrator wini... poprzedniego: - Nieruchomość ta została przejęta w złym, wręcz zdewastowanym stanie i wymaga znacznych wydatków na doprowadzenie do stanu, który zadowoliłby mieszkających tam lokatorów. Wydatki remontowe pokrywane są głównie z funduszu remontowego. Miesięcznie z tego tytułu wpływa 2697,60 zł - wyjaśnia Gudalewski.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?