Miasto Kobiet: Ostatni weekend możesz zaliczyć do bardzo udanych. Udział w XV Ogólnopolskim Festiwalu Piosenki lat 60. i 70. pt. "Powróćmy do piękna w słowie i muzyce" w Wyszkowie przyniósł Ci deszcz nagród.
Natasza Topor: Tak. Nie wygrałam, ale rzeczywiście zostałam obsypana wyróżnieniami. Zupełnie się nie spodziewałam. Dostałam aż pięć nagród: dyrektora ZAiKS, wyróżnienie ministra edukacji narodowej, nagrodę Polskiego Komitetu Olimpijskiego oraz dwie nagrody redaktorów naczelnych: "Głosu Wyszkowa" i "Kuriera Wyszkowskiego".
Jak trafiłaś na ten festiwal?
- Kwalifikacja odbywała się na podstawie przesłanych nagrań. W jury były takie sławy jak Janusz Kondratowicz, Krzysztof Hoering, Jarosław Kukulski, Ryszard Wolański, Witold Pograniczny, Ryszard Poznakowski. Zgłosiło się 160 osób, wybrano 20. Ja przygotowałam trzy propozycje z muzyką Zygmunta Koniecznego z repertuaru Ewy Demarczyk - "Grande Valse Brillante" oraz "Pocałunki" i spokojniejszy Jerzego Wasowskiego i Jeremiego Przybory "Zmierzch". Na koncercie finałowym jury zdecydowało, że mam zaśpiewać "Grande Valse".
Najtrudnieszy utwór.
- Zgadza się. Ale jest to na tyle porywająca piosenka, że to nie ja ją wzięłam, tylko ona mnie.
Starałaś się naśladować Demarczyk?
- Bardzo trudno naśladować taką gwiazdę. A wykonanie tej piosenki szczególnie, bo jest to piosenka-legenda. Chciałam nadać jej własną interpretację i przekazać swoją energię. I jury to doceniło.
Skąd nostalgia za utworami tak odległymi dla Twego pokolenia?
- Pociąga mnie piękno ich słów, muzyki. Takich piosenek dziś już nikt nie nagrywa. A zainteresowanie? W moim przypadku wzięło się w sposób naturalny. Tych piosenek słuchała pasjami moja mama. Więc ja również. Podobały mi się.
Długo przygotowywałaś się do występów?
- Pół roku. Ale warto było. Jestem bardzo wdzięczna pani Helenie Mieszkuniec i Darkowi Chociejowi za cenne wskazówki i okazaną mi cierpliwość. Bardzo mi pomogli. Dostałam owacje na stojąco. Jako jedyna z uczestników. Cudowne uczucie.
Jak myślisz, przełożą się te nagrody na Twoją dalszą karierę?
- To się okaże. Na razie mają one walor materialny. Dostałam aparat cyfrowy, albumy, telefon komórkowy oraz tysiąc złotych.
Miałaś reprezentować Podlasie na Międzynarodowym Festiwalu Piosenki Rosyjskiej w Zielonej Górze. Ale nie będziesz, z powodu aranżu, jak się okazało? Czujesz się zawiedziona?
- Oczywiście. Miałam wystąpić 6 czerwca. Z moim zespołem przygotowaliśmy "Jesień" Aleksandra Rosenbauma i "Błękitnego człowieka" Bułata Okudżawy we własnych aranżacjach.
Okazało się jednak, że wszystkie aranżacje robi festiwalowy dyrygent. Miałam do wyboru: albo zrezygnować z naszego aranżu, albo z udziału w festiwalu. Wybrałam to drugie. Nie mogłam postąpić inaczej.
Szkoda. Ale cóż, bywa i tak.
Dziękuję za rozmowę.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?