MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Pechowe auto

Jarosław Sołomacha [email protected] tel. 085 748 95 54
Przez dwa lata miałem ponad 20 napraw gwarancyjnych. To pechowy samochód - mówi Andrzej Dunaj i rozkłada kolejne kwity z warsztatu. Pomaga mu żona Marta. Na masce volkswagena zabrakło miejsca.
Przez dwa lata miałem ponad 20 napraw gwarancyjnych. To pechowy samochód - mówi Andrzej Dunaj i rozkłada kolejne kwity z warsztatu. Pomaga mu żona Marta. Na masce volkswagena zabrakło miejsca. Fot. Anatol Chomicz
Za dwie naprawy gwarancyjne nie musiałem płacić, a za trzecią tak.

Zapłaciłbym za naprawę, gdyby pokazali mi jakiś dokument i okazało się, że racja jest po ich stronie - dodaje pan Andrzej. - Ale w serwisie nawet nie chcieli z nami rozmawiać, a w dodatku potraktowali niegrzecznie.

W kwietniu 2006 roku kupili volks-wagena passata u białostockiego dilera tej marki. - Przez pierwsze pół roku był spokój. Później wszystko po kolei zaczęło siadać: turbina, pompa wodna i koło zamachowe - wylicza Dunaj.
Ta ostatnia usterka była najgorsza. - Koło siadało co dwa miesiące. Jeździłem do serwisu je wymieniać. Dwie pierwsze naprawy były za darmo, w ramach gwarancji - opowiada.

Ale za trzecią serwis kazał już sobie zapłacić dwa tysiące złotych. Rozmowy były trudne, więc Dunaj wynajął adwokata.

Pani mecenas pojechała do serwisu, żeby przejrzeć dokumenty i zorientować się, dlaczego za trzecią naprawę trzeba płacić. Ale nikt nie pozwolił jej na to. Usłyszała, że może to zrobić kilka dni później, w obecności pełnomocnika firmy.

W wyznaczonym terminie pani mecenas przyjechała w towarzystwie Dunaja. Nie dostali dokumentów, nikt nie chciał z nimi rozmawiać. Usłyszeli tylko, że samochód jest naprawiony. Ale ponieważ za usługę nikt nie zapłacił, "przywracany jest stan pierwotny pojazdu".

- Niemal na moich oczach wymienili nowe koło zamachowe na stare. Później zwrócili mi zepsuty samochód - oburza się Dunaj.

To, co się stało, bardzo go zdenerwowało. - Chciałem się tylko dowiedzieć, dlaczego muszę zapłacić. Gdyby pokazali mi jakiś dokument, zrobiłbym to - powtarza.

Zadzwoniliśmy do kierowniczki serwisu i zapytaliśmy o całą sprawę. - Pan Dunaj wie, dlaczego musi zapłacić. Został o tym poinformowany. To wszystko - ucina rozmowę Anna Kruszyłowicz.

Mecenas Dunaja napisała już pismo do Kulczyk Tradex, przedstawiciela VW Polska. Prosi w nim o wyjaśnienie sprawy.

Dunaj musi znaleźć inny serwis, żeby wymienić felerną część. - Do Suwałk pojadę, a tutaj nic nie będę naprawiał - mówi.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny