Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kościół to nie jest przygoda

Mirosław Miniszewski
Szymon Hołownia - dziennikarz i publicysta, znany z nowatorskiego podejścia do pisania na tematy religijne. Uznany przez media świeckie za eksperta w tematach dotyczących Kościoła katolickiego.
Szymon Hołownia - dziennikarz i publicysta, znany z nowatorskiego podejścia do pisania na tematy religijne. Uznany przez media świeckie za eksperta w tematach dotyczących Kościoła katolickiego. fot. Archiwum
Rozmowa z Szymonem Hołownią.

Obserwator: Niedawno jeden z najważniejszych polskich teologów, były ksiądz, prof. Tomasz Węcławski, publicznie ogłosił, że dokonał aktu apostazji, a więc wystąpienia z grona wiernych Kościoła katolickiego. Jeszcze wcześniej, kilka miesięcy temu, zrezygnował z kapłaństwa. Próbowałem się w tej sprawie kontaktować z kilkoma ważnymi dla polskiego Kościoła teologiami, księżmi - wszyscy odmówili jakiegokolwiek komentarza w tej sprawie. Chciałem więc zapytać o to Pana, jako dziennikarza, ale przede wszystkim świeckiej osoby publicznie zabierającej głos w sprawach wiary. Pojawiają się bowiem głosy, że herezja Węcławskiego jest większej miary niż ta, którą swego czasu zapoczątkował Marcin Luter - a Kościół milczy.

Szymon Hołownia: A jak, pana zdaniem, miałby zareagować? Jakie stanowisko miałby zająć w sytuacji, kiedy ktoś publicznie deklaruje, że traci wiarę w boskość Jezusa Chrystusa, bo takie rzeczy wynikają z tego, co Węcławski głosi na swoich wykładach? To jest duchowa droga, przekonanie konkretnego człowieka, który dochodzi do takich, a nie innych wniosków i trudno, żeby instytucjonalny Kościół w jakikolwiek sposób to komentował. Człowiek traci wiarę i zaczyna inaczej widzieć świat. Czy Kościół ma teraz wydać oficjalne stanowisko w tej sprawie, że profesor Węcławski twierdzi, że Jezus nie jest Bogiem, a my nadal tak uważamy?

Ale Węcławski nie tyle stracił wiarę, co postawił teologiczną tezę.

- Jak pan dobrze wie, nie on pierwszy. Stawiono je od wczesnej starożytności. Kościół wielokrotnie z takimi tezami dyskutował. Co więcej mógłby zrobić w tym przypadku? Przede wszystkim należy zachować szacunek dla decyzji profesora Węcławskiego. Po co organizować na ten temat debaty? Jest oczywiście pewien problem, polegający na tym, że my właściwie nie mamy obecnie teologii w Polsce. Nowej teologii, która by rzeczywiście stawiała trudne pytania, zachęcała do refleksji, próbowała drążyć pewne kwestie, które są warte dyskusji. To dobrze, że zajmujemy się tym, co powiedział i napisał papież Jan Paweł II, ale nie umiemy skonfrontować treści teologicznej z rzeczywistością. Nie wiem, czy to kwestia samego źródła, czy może kiepskiego przekazu, ale oficjalna teologia w miernym stopniu odpowiada na pytania chrześcijan, coraz bardziej zagubionych we współczesnym świecie, nie konfrontuje się z ich rzeczywistymi problemami i pozostaje dla nich przez to czymś wysoce abstrakcyjnym.

Szymon Hołownia - dziennikarz i publicysta, znany z nowatorskiego podejścia do pisania na tematy religijne. Uznany przez media świeckie za eksperta w tematach dotyczących Kościoła katolickiego. Występuje w roli komentatora i krytyka. Dwukrotnie przebywał w nowicjacie zakonu dominikanów. Obecnie publikuje w tygodniku "Newsweek" oraz jest dyrektorem programowym kanału Religia.tv. Prowadzi tam etyczny talk-show "Między sklepami", nadawany z centrum handlowego Złote Tarasy w Warszawie. Trzykrotnie nominowany do nagrody "Ślad" im. ks. bp. Jana Chrapka - laureatem tej nagrody został 21 kwietnia 2007 roku. Otrzymał też nagrodę Grand Press, przeznaczoną dla najlepszych polskich dziennikarzy prasy, radia i telewizji.

Jakie ludzie wierzący zadają sobie zatem pytania teologiczne, bo ja próbowałem na te tematy rozmawiać z wieloma osobami i udało mi się to z tymi o wyraźnie lewicowym światopoglądzie, którzy w zasadzie od Kościoła się odżegnują. Te osoby, które nie posiadają teologicznego wykształcenia, za to dużo czytały lewicowych i kontrowersyjnych ideologów, były w stanie podjąć bardzo rzeczową debatę na tematy religijne. Natomiast inni, rekrutujący się ze środowisk prawicowych, konserwatywnych, nie byli w stanie podjąć żadnego konkretnego tematu w tej materii. Wyglądało na to, że oni sobie już nie zadają żadnych pytań. Pytania zadają sobie jeszcze tylko obrazoburcy i wichrzyciele.
- Ameryki pan nie odkrył, bo gdy zajrzy pan do Ewangelii, to zobaczy, że to właśnie z takimi ludźmi Jezus rozmawia. Odbiorcami tego, co mówił, osobami słuchającymi go z wypiekami na twarzy, nie byli ortodoksyjni i bardzo religijni Żydzi, ale ludzie żyjący często na obrzeżach judaizmu.

W ten sposób, panie Szymonie, zbliżyliśmy się do kwestii zasadniczej. Pomińmy sprawę, którą poruszył prof. Węcławski, tę dotyczącą boskości Jezusa. Istotnie, problem ten został omówiony dogłębnie już w III wieku przez wielkich teologów tamtego okresu. Chodzi mi o to, że drugą, ale najważniejszą kwestią, którą poruszył ten były ksiądz, jest zarzut, jakoby chrześcijaństwo poprzez skrajny uniwersalizm swego przesłania spowodowało możliwość wykluczania tych, którzy się na tę powszechność nauki Kościoła nie zgadzali i nie chcieli się w tę uniwersalną katolickość włączyć. W rozumieniu prof. Węcławskiego przesłanie Jezusa było radykalne dlatego, że potrafił on nawiązać dialog z będącymi poza społeczeństwem i jego religią. On wychodził do tego, co fragmentaryczne, co poza centrum religii i cywilizacji - w tym był radykalny. A wydaje się, że Kościół tego nie kontynuuje, że stał się uniwersalny, tracąc przy tym moc wychodzenia poza samego siebie. To najmocniejszy argument, coś, co zmusza do myślenia i konfrontacji.

- Nie czuję się na siłach, by stawić czoła argumentom prof. Węcławskiego. On jest zawodowym teologiem. Ja nie mam takiego wykształcenia i kompetencji jak on. Mogę mówić o swoich intuicjach. A te intuicje, na tyle, na ile rozumiem Kościół, są takie, że ten zarzut, dotyczący zbytniego uniwersalizmu czy wręcz tryumfalizmu intelektualnego i duchowego Kościoła, nie on pierwszy stawia. Stawiał je także inny były duchowny, jezuita Stanisław Obirek. Stawiał je też były dominikanin, Tadeusz Bartoś. Kiedy czytam ich teksty, nie mogę oprzeć się wrażeniu, że oni często trafnie diagnozują, ale wyciągają mylne wnioski. Mówią, że w Kościele to lub tamto szwankuje, co jest prawdą, ale zamiast zatrzymać się i rzecz dogłębnie zbadać, zaraz pędzą dalej, w nieuprawnione generalizacje. Opisują Kościół głównie jako instytucję, która ma władzę sądzić, dla nich Kościół to rodzaj wielkiego egzaminatora, który stoi u bram wiecznego szczęścia i jednych przez nie wpuszcza, a innym każe odejść z kwitkiem. Nie wiem, w jakim Kościele oni się wychowali, ja żyję chyba w innym, który nie jest centrum testowania i wydawania duchowych certyfikatów zgodności z niebiańskimi normami. Kościół jest drogą człowieka. Kościół jest po to, by przygotować człowieka na ostatni etap tej drogi - osobiste spotkanie z Chrystusem. Natomiast wszystko, co się dzieje do tej pory, to rzeczywistość dynamiczna, "dialogiczna". Powtarzam: chrześcijanin nie dostaje papierka, który mu umożliwi wstęp do wieczności.

Czy ta Pana wizja nie nosi odrobiny cech utopijnych? Takiego Kościoła, o którym Pan mówi, poza nielicznymi wspólnotami, których członkowie żyją na bardzo wysokim poziomie życia duchowego, to ja nie znam!
- Taki zarzut słyszę bardzo często. Ludzie mówią: Jeździsz sobie na mszę do dominikanów czy jezuitów, znasz fajnych księży, tobie jest łatwo tak mówić. Zaręczam panu, że znam też dobrze tzw. kościół parafialny. Dwa tygodnie temu byłem na niedzielnej mszy w parafii moich rodziców w Białymstoku i słyszałem świetne, proste, ale bardzo czytelne kazanie. To była dobrze odprawiona msza. W ludziach jest jakieś straszne lenistwo, jeśli idzie o stosunek do Kościoła. Pan mówił o tych swoich lewicowych rozmówcach. Ja z kolei chodzę na różne imprezy, ale dla mnie zabawa kończy się po godzinie. Jak ludzie dowiadują się, czym się zajmuję, to muszę zaraz demitologizować, rozmontowywać stereotypy, tłumaczyć prawdy wiary, demitologizuję ojca Tadeusza Rydzyka i Radio Maryja, mówię o istocie Trójcy Świętej, o aniołach i o niczym innym już nie rozmawiam. Ludzie otwierają oczy ze zdumienia, gdy mówię im, że zamiast zrzędzić na swojego proboszcza, mogą poszukać mszy i kapłana, który nie będzie wystawiał na próbę ich cierpliwości i intelektu, który swoimi złymi przyzwyczajeniami nie będzie zasłaniał Chrystusa. To jest wykonalne, trzeba się tylko postarać. To dziwny świat, w którym ludzie deklarujący się jako wierzący pędzą za promocjami na drugi koniec miasta, ba - na drugi koniec kraju, żeby kupić taniej jakiś telewizor na otwarciu kolejnego sklepu, a jeśli rzecz dotyczy troski o duszę, nie stać ich na to, by sprawdzić, co dzieje się w sąsiedniej parafii. Pan wspominał też o tym, że nam, katolikom, zarzuca się tryumfalizm, to, że się puszymy. To się, niestety, zdarza, ale nie jest chrześcijańskie. Chrystus nie założył Kościoła tryumfującego. Jeżeli prof. Węcławski albo Tadeusz Bartoś lub Stanisław Obirek mają poczucie, że Kościół jest taki, jak oni sami myślą, to mi wypada tylko wyrazić żal, że nie zostali wewnątrz niego i nie próbowali czegoś z tym robić, tylko przesunęli się na pozycję krytykowania z zewnątrz.

Ale przecież prof. Węcławski był członkiem elitarnej komisji teologicznej doradzającej ówczesnemu szefowi Kongregacji Nauki i Wiary, kard. Ratzingerowi. A już wtedy był osobą kontrowersyjną. Miał bardzo oryginalny sposób wykładania teologii. Mimo to był w ścisłej elicie Kościoła.
- Ależ tak! Widocznie kardynał Ratzinger uznał, że to, co ksiądz Węcławski wtedy głosił, nawet jeśli już oryginalne i kontrowersyjne, stanowiło ciekawy punkt widzenia. To było widocznie coś, co mogło wzbogacić Kościół. Ale my rozmawiamy o czymś więcej. To strasznie ważna sprawa, o której powinniśmy pamiętać - Kościół to nie przygoda intelektualna. To nie światopogląd. Kościół, wbrew temu, co się dzisiaj powszechnie sądzi, to nie zbiór przekonań dotyczących tego, jak świat jest urządzony, albo tego, co należy sądzić o gejach lub in vitro. Kościół to osobista relacja człowieka z Jezusem Chrystusem i innymi, którzy też mają z Nim relacje, a więc coś wyjątkowo intymnego, coś, co bardzo często nie poddaje się intelektualnym rozważaniom. Możemy to badać, próbować się w to jakoś wgłębiać. Nigdy jednak nie dotrzemy do sedna, do tego, co istnieje tylko między Bogiem a człowiekiem w tej relacji.

Dziękuję za rozmowę.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny