Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Mydełko RIF plus bonus

Urszula Dąbrowska
W lasku przy ul. Fabrycznej w Czeremsze leżą trzy spore pryzmy mydeł RIF. Pozarastały już trawą i chwastami.
W lasku przy ul. Fabrycznej w Czeremsze leżą trzy spore pryzmy mydeł RIF. Pozarastały już trawą i chwastami. Fot. Wojciech Wojtkielewicz
Dlaczego to sprzedajesz? - Nie wolno? - Dlaczego piszesz nieprawdę, że to mydło z ludzi? - To ty piszesz nieprawdę. RIF znaczy Rein Jüdisches Fett (czysty żydowski tłuszcz).

Pytania skierowane były do sprzedawcy na jednym z pomniejszych internetowych bazarów. Ofertę opatrzono zdjęciem szarej, niedużej kostki z wyciśniętym napisem "RIF" i numerami. Poniżej był opis produktu: "Słynne mydło III Rzeszy". Sprzedający wystawił ich 20, po 9,90 sztuka. Do końca sierpnia zeszły wszystkie. Na innych portalach można znaleźć je taniej.

Nie pienią się w ogóle

W lasku przy ul. Fabrycznej w Czeremsze leżą trzy spore pryzmy mydeł RIF. Pozarastały już trawą i chwastami. W kopcach widać świeżo wykopane doły. Dookoła walają się mydła. Setki, może tysiące. Jedne są ciemniejsze, brunatne, drugie jaśniejsze, niektóre są kanciaste, inne obłe. Na wszystkich jest napisane "RIF", choć w różny sposób, inną czcionką. W dotyku są twarde jak malutkie cegłówki. Nie pienią się w ogóle.

- Wszyscy ludzie w Czeremsze wiedzą o tym. Leżą tu od wojny - Adam Wiluk pokazuje kopce. Pracuje w centrum informacji Urzędu Gminy w Czeremsze. Interesuje się historią, kolekcjonuje stare fotografie. Na gminnym portalu internetowym zamieścił zdjęcia mydeł. - Tutaj niedaleko były kiedyś niemieckie magazyny. Ludzie opowiadali, że jak Niemcy latem 1944 roku uciekali stąd, to podpalili wszystko. Te mydła od ognia zrobiły się twarde. Jak Sowieci weszli, brali, co im w ręce wpadło, ale mydła zostawili. Były do niczego. Nie nadawały się do użytku.

Moda minęła

- Nie są z tych no, no... - Leon Aleksiejuk szuka słowa, żeby nie zabrzmiało zbyt brutalnie - z ludzkich części ciała? Na pewno? - jest trochę zaskoczony. - Tutaj wszyscy mówią, że są. Kogo nie zapytasz.

Gospodarstwo Aleksiejuka jest pierwsze z brzegu od strony lasu. Wychował się tu. Często jako dziecko biegał z chłopakami "na mydełka". Tylko niektóre matki boczyły się na to, bo wiadomo, z czego te były zrobione... Ale inne kobiety to dróżki w ogródkach sobie nimi wykładały. Aleksiejuk pamięta, że kanty miały eleganckie, kąt prosty trzymały i świetnie się z nich budowało pałace. Niedługo po wojnie jeszcze nieźle się mydliły.

- Ludzie dawniej brali je jako zdobycz wojenną - opowiada. - Teraz też widzę, że chodzą tzw. zbieracze, ale już nie tak, jak dwa, trzy lata temu. Moda chyba minęła. Czasami tylko widzę, że ktoś się szwenda z workiem. Ostatnio spotkałem faceta z wykrywaczem metali.

Koło kopców pasjonaci militariów wykopują też łuski naboi, hełmy. Ktoś znalazł patelnię ze swastyką.

Eksperymenty prof. Spannera

W 2000 roku Instytut Pamięci Narodowej w Gdańsku wznowił śledztwo w sprawie wyrobu mydła ze zwłok ludzkich w gdańskim Instytucie Anatomii AM, kierowanym przez prof. Rudolfa Marię Spannera. Śledztwo to miało dać odpowiedź na pytanie, czy to, co opisała Nałkowska w "Medalionach", mogło być prawdą, czy coś takiego mogli zrobić ludzie ludziom.

W maju 1945 roku w Instytucie Anatomii znaleziono 148 ciał, część była bez głów. Odkryto też 98 samych głów oraz bardzo dużą liczbę fragmentów ciał i kości, zalegających wszystkie pomieszczenia. Zatrzymano też Zygmunta Mazura, preparatora zwłok, który opowiadał, że jest gotów wszcząć produkcję mydła z tłuszczu ludzkiego. Według niego, pierwszą partię mydła z ludzi wyprodukowano w lutym 1944. Było używane w instytucie do mycia rąk, stołów sekcyjnych, do prac porządkowych. Miało jedną wadę: śmierdziało.

Śledztwo IPN zakończyło się w październiku 2006 roku. Potwierdziło relację Nałkowskiej. Prof. Spanner robił z tłuszczu ludzkiego mydło. I nie był to produkt uboczny, ale rozmyślnie wytwarzany, do celów użytkowych. Nie wytwarzano go masowo, tylko doświadczalnie. Wykorzystywano do tego celu ciała osób skazanych na karę śmierci, pacjentów zakładu psychiatrycznego, jeńców z obozu w Stutthof (Sztutowie). Ekspert śledztwa prof. Andrzej Stałyhwo odkrył, że do tłuszczu pozostałego z wygotowywania ciał (preparowano w ten sposób szkielety na medyczne pomoce naukowe) dodawano środki uzdatniające do użycia, na przykład kaolin, który nadawał produktowi właściwości ścierne.

- A to jest już procederem nieetycznym i godnym potępienia - podsumował w swej ekspertyzie prof. Stałyhwo.

Śledztwo przeciwko Spannerowi, prowadzone w Niemczech, zostało umorzone.

RIF to producent detergentów

Mydło Spannera, które poddano badaniom, sprowadzone z archiwalnych zbiorów Międzynarodowego Trybunału Sprawiedliwości w Hadze, nie było w ogóle oznakowane.

Temat "fabryki mydła" jako "Holocaust biznes" wywoływał wiele komentarzy w środowiskach żydowskich. Przez lata panowało powszechne przekonanie, że mydło RIF produkowano z Żydów. Jak podaje Mark Weber, w Izraelu, USA i Rumunii zdarzały się rytualne pochówki kostek mydła.

Prokurator Maciej Schulz, szef pionu śledczego IPN w Gdańsku, także mówił, że w czasie trwania śledztwa do instytutu zgłaszało się wiele osób, które przynosiły mydło rzekomo wytwarzane ze zwłok ludzi. Wszystkie kostki oznaczone były napisami RIF i kombinacją cyfr, pozwalających zidentyfikować producenta.

- RIF to skrót od niemieckich słów "Reichsstelle für Industrialle Fettversorgung", co tłumaczyć można jako ośrodek zaopatrzeniowy Rzeszy. - wyjaśnia prokurator w swej publikacji na stronach IPN. - To kostki mydła masowo wytwarzanego przez przemysł niemiecki.

Liczne i szczegółowe ekspertyzy, m.in. przeprowadzone także w Muzeum Holocaustu w Waszyngtonie, potwierdziły niezbicie, że owiane złą legendą mydło z napisem RIF, rozprowadzane m.in. w obozach koncentracyjnych, nie było produkowane z tłuszczu ludzkiego. IPN w Białymstoku oglądał mydło z Czeremchy.

- Ustaliliśmy, że nie ma tam nic, co mogłoby zainteresować prokuraturę IPN i tyle - mówi prok. Radosław Ignatiew z IPN w Białymstoku.

Mit utrwalony

- Gdyby to było normalne mydło, to Niemcy też by go używali, a sami nie chcieli. Brzydzili się. Dawali je tylko jeńcom. Widziałem, to wiem - ponad 80-letni Mikołaj Dubiaga, który też mieszka przy ul. Fabrycznej w Czeremsze, nie wierzy, że jest inaczej. - Robili z więźniów dla więźniów. Przecież byli tu historycy i mówili, że to z ludzi. O te numery tu oznaczają, z jakiego obozu pochodzą mydła. Na własne oczy widziałem, że trzy wielkie magazyny były tego.

Czeremcha jakby przywykła do myśli, że pod jej nosem leżą kopce z mydeł wyprodukowanych z trupów. Przecież nawet Ruscy nie chcieli ich wziąć. Oczywiście niektórzy, jak Adam Wiluk, wiedzą, że to nieprawda, ale większość nie da się łatwo przekonać.
- Bo to mit, który się bardzo rozprzestrzenił i utrwalił. Głównie za sprawą procesu norymberskiego, ale też sowieckiej propagandy. Po wojnie wiele zdarzeń, faktów było przejaskrawianych - uważa dr Jan Jerzy Milewski, wiceprezes białostockiego oddziału Polskiego Towarzystwa Historycznego. - Zresztą, trudno się nawet temu dziwić. W czasie wojny działy się przecież rzeczy, w które trudno zwykłemu człowiekowi uwierzyć, więc wszystko mogło być prawdą. Teraz z kolei sytuacja się odwraca. Niektórzy nie chcą uwierzyć w to, co się naprawdę wydarzyło. Wydaje się to przechodzić ludzkie pojęcie. A przecież jednak mydło z ludzkich szczątków produkowano, choć nie na masową skalę i nie było to mydło RIF, ale jednak produkowano.

Milewski nie bardzo wie, co począć z pryzmami pod Czeremchą.

- To pamiątka z czasów wojny. Może budzić zainteresowanie pasjonatów, ale wielkiej wartości nie ma - mówi. - Ale coż z tym robić? Niech zostaną tam, gdzie są.

Mydło w sieci

Rok temu głośno było o tym, że ktoś ustawił straganik z mydłem RIF na Jarmarku Dominikańskim w Gdańsku, reklamując go, że to z ludzi. Sprawą zainteresowała się nawet policja. Ale biznes kręci się głównie w sieci. Kto kupuje?

- Przede wszystkim hobbyści, zbierający wojenne pamiątki - odpowiada jeden ze sprzedających na giełdzie w sieci. - Zdarzają się i świry, faszyści, co podniecają się mydłem z żydowskiego tłuszczu. Im też sprzedaję. Klient nasz pan. Zresztą, kupiłby gdzie indziej...

Wcześniej pojawianie się na internetowych aukcjach mydła RIF, z dopiskiem "słynne z III Rzeszy", wywoływało burzę. Zaraz pojawiały się posty typu: "Kolejny debil z mydłem". Zarządzający aukcją szybko usuwał przedmiot.

Ale nadal są wystawiane, tylko z rzeczową informacją. Na jednej z popularniejszych giełd internetowych mydełka RIF chodzą po osiem złotych. Sprzedawca promuje towar: "Legendarne mydło RIF", ale informuje też, że litery oznaczają niemiecką agencję dystrybuującą detergenty i że pogłoski, jakoby było to mydło z tłuszczu ludzkiego, to mit.

- Do każdego mydła z wyraźną sygnaturą dodaję drugie, gorszej jakości, gratis - zachęca. - Przy większej ilości zniżka. Nie sprzedaję za granicę.

Handlujący oferuje też niemieckie guziki, przedwojenną manierkę i inne atrakcje z czasów wojny.

Przy ofercie kilkanaście stron komentarzy, prawie samych pozytywnych: "Super sprzedawca", "Ekspresowo i profesjonalnie", "Mydło RIF plus bonus".

Inny sprzedawca, poproszony o bliższe opisanie przedmiotu, odpowiada tak:

- Przykro mi, ale nie znam się na niemieckich mydłach, więc nie mogę o nich nic więcej powiedzieć. Ale czy w sprzedawaniu ich jest coś złego, nawet jeśli było zrobione z Żydów? To już historia.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny