Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jak oceniam wiarę?

Urszula Dąbrowska
A miała być alternatywą dla tych, którzy nie chcą chodzić na religię. Teraz, kiedy ocena z tego przedmiotu ma być wliczana do szkolnej średniej, pojawił się problem.
A miała być alternatywą dla tych, którzy nie chcą chodzić na religię. Teraz, kiedy ocena z tego przedmiotu ma być wliczana do szkolnej średniej, pojawił się problem. Fot. Wojciech Wojtkielewicz
W Białymstoku, 300-tysięcznym mieście, etyki nie uczy się w żadnej podstawówce, nie ma jej w żadnym gimnazjum. Jest tylko w kilku liceach.

Nowy minister edukacji prof. Ryszard Legutko powiedział, że warto się zastanowić nad tym, czy zasadne jest wliczanie oceny z religii do szkolnej średniej. Został za to ostro skrytykowany przez hierarchów Kościoła katolickiego, a koledzy z rządu szybko przywołali go do porządku. Kościół prawosławny nie zabrał głosu w tej sprawie. Minister więc wycofał się ze swoich zapowiedzi. Wedle sondażu przeprowadzonego przez "Rzeczpospolitą", ponad 60 procent Polaków jest przeciwko wliczaniu religii do średniej.

A miała być alternatywą dla tych, którzy nie chcą chodzić na religię. Teraz, kiedy ocena z tego przedmiotu ma być wliczana do szkolnej średniej, pojawił się problem.

Zośka była chyba jedyną czwartoklasistką, która nie chodziła na żadną religię. Nie była szczególnie sfrustrowana, bo kiedy lekcje mieli katolicy, szła na boisko albo do świetlicy z prawosławnymi i odwrotnie. Bo to tylko teoria, że lekcje religii powinny odbywać się na początku lub na końcu zajęć szkolnych. - mówi mama Zośki, Elżbieta Jaruga. Decyzję o tym, że jej córka nie będzie chodziła na religię, podjęła bardzo świadomie. Jest osobą wierzącą, ale nie praktykującą. - Kiedy usłyszałam o pomyśle wliczania oceny z tego przedmiotu do średniej, wkurzyłam się. Z wysokim prawdopodobieństwem można założyć, że z religii będą na świadectwach głównie piątki i szóstki. Bez kalkulatora można podliczyć, że podwyższy to trochę średnią, bo z matematyki czy fizyki o celującą trudniej. Wkurzyłam się więc, bo choćby ta średnia do niczego nie była mojemu dziecku potrzebna, dlaczego ma mieć gorzej z powodu wiary. A ja myślałam, że nie żyjemy w kraju wyznaniowym...

Mama powiedziała Zośce, że nadal nie musi chodzić na religię. Nad etyką by się zastanowiła, ale tej w szkole Zośki nie ma, a mama nie wie, że potrzebny jest wniosek, by dyrekcja taką lekcję jej córce zorganizowała.

Nie ma ateistów

Etyki nie ma chyba w żadnej szkole podstawowej ani w gimnazjum w województwie. Dokładnie nie wiadomo, bo kuratorium nie ma takich statystyk. Mają prowadzić je gminy. Wiele bardzo się jednak dziwi, kiedy pada pytanie o to, ile osób uczęszcza na religię i na jaką.

W gimnazjum w Doktorcach 95 uczniów deklaruje przywiązanie do religii katolickiej. A trzy osoby są prawosławne.

- Nie ma u nas ateistów. Nie ma wśród rodziców zainteresowania etyką. - mówi Maria Rogalska, sekretarz gminy w Surażu.

Żadnych danych na ten temat nie posiada Urząd Miejski w Łapach. - Nigdy nie były nam potrzebne. Raczej sto procent dzieci chodzi na religię - domyśla się Elżbieta Dzierżek, szefowa Biura Obsługi Szkół Samorządowych w Łapach. W żadnej łapskiej szkole nie jest wykładana etyka. Takich informacji na próżno szukać w Urzędzie Gminy w Turośni Kościelnej. - Trudno powiedzieć, ile dzieci nie uczęszcza na religię w naszych szkołach. To tylko wyjątki - zapewnia Alina Bondar, sekretarz gminy.

Ci nieprzypisani

W podstawówkach niemal wszystkie dzieci zapisują się na religię, dopiero w gimnazjach zaczynają wagarować.

- Wielu rodziców posyła dzieci na religię, choć tak naprawdę nie chce - uważa prof. Jerzy Kopania, etyk z Uniwersytetu w Białymstoku. - Boją się jednak, by nie było tym wytykanym palcem, tym odmieńcem, który nie chodzi na religię, bo to nadal w społeczeństwie jest źle widziane.

- Rodzice nie składają wniosków o wprowadzenie etyki, bo nie wiedzą, że mogą, po drugie, wolą, by dziecko sobie pobiegało, a wreszcie - nie chcą robić szkole kłopotu - wylicza dyrektor jednej z białostockich podstawówek. - Teraz, po tym rozporządzeniu, może się to zmieni.

Religia katolicka i prawosławna jest w każdym przedszkolu i szkole w mieście. Etyki wykłada się w pięciu liceach (I, III, IV, VI, XI) i "mechaniaku".

- Etyki uczy się u nas 10 procent z około tysiąca uczniów szkoły - liczy Wojciech Janowicz, wicedyrektor IV LO. - Także ci, którzy chodzą na religię. Chcą poszerzyć wiedzę. Mamy dobrego wykładowcę. Ale jest też kilkanaście osób, które nie zapisały się nigdzie, ani na etykę, ani na religię.

W każdej szkole jest taka grupka. W czasie religii plączą się po korytarzach. Szkoła ma im tylko zapewnić bezpieczny pobyt. Nie mają na świadectwie oceny z tego przedmiotu. Dyrektorzy uważają, że wliczenie religii do średniej nie będzie wpływało na rekrutację, choć mają pytania.

- Nie znam jeszcze rozporządzenia, ale chyba nie powinno być tak, że jeden uczeń ma wyliczaną średnią z mniejszej liczby przedmiotów niż inny - zastanawia się Marzena Ciruk, dyrektorka Szkoły Podstawowej nr 28 w Białymstoku.

Wieloreligijna szkoła

"28" leży niedaleko zboru baptystów i budującego się meczetu. Dlatego miasto wskazało ją jako miejsce, gdzie mogą odbywać się lekcje religii innych niż katolicka i prawosławna.

- Prowadzimy tu zajęcia z religii muzułmańskiej, baptystów i zielonoświątkowców. W sumie 13 grup, każda liczy około dziesięciu osób - wylicza dyrektor Ciruk. Uważa, że z tego powodu szkoła ma tylko plusy. - Otworzyły się przed nami nowe kontakty. Ćwiczy u nas tatarski zespół Buńczuk, który uświetnia nasze uroczystości. Chodzimy do pobliskiego domu opieki prowadzonego przez baptystów. A przede wszystkim dzieci nauczyły się tego, że koledzy wyznają inną religię, czyli tolerancji.

Krytycy ministerialnego pomysłu wskazują, że to wyznawcy tych "małych" w Polsce religii mogą czuć, że zostali potraktowani nierówno ze względu na wiarę.

W "28" islamu uczy dzieci mufti Tomasz Miśkiewicz, zwierzchnik wszystkich muzułmanów w Polsce. Na religię tę chodzi 35 uczniów z różnych białostockich podstawówek i gimnazjów. Jest zadowolony, że ocena z religii będzie ważna na cenzurce.

- To dodatkowa motywacja dla uczniów - mówi. - Nie będzie już tak, że ta ocena będzie sobie a muzom. Religia nie jest obowiązkowa, ale jej nauka jest bardzo ważna dla społeczeństwa, narodu, tworzy fundament prawdziwego patriotyzmu. Musi być wiara, jeśli zawiedzie państwo. Uważam też, że ministerstwo powinno kontrolować jakość i metody nauczania religii. Najgorsze jest to, że politycy traktują teraz ten temat jako element kampanii politycznej.

Mufti nie sądzi, by muzułmanie byli przez ten nowy przepis dyskryminowani. Lekcje religii islamskiej odbywają się też w mniejszych miastach: w Sokółce uczy się 25 osób, w Suchowoli 10, w Dąbrowie Białostockiej sześć. - Z wiosek na lekcje dowożą dzieci rodzice. Kto chce, trafi - kwituje mufti.

Poczucie niesprawiedliwości

Innego zdania są świadkowie Jehowy.

- Edukacja religijna u nas odbywa się w domu albo w miejscu kultu - wyjaśnia Aleksander Misiuk, rzecznik Zgromadzenia Świadków Jehowy. - Za edukację religijną odpowiada głównie ojciec, ale nie wystawi przecież cenzurki. Co tydzień odbywają się na Salach Królestwa 45-minutowe lekcje. W naszym zborze chodzi na nie ponad 50 osób. Przywiązujemy dużą wagę do edukacji. Do tej pory dyrektorzy szkół honorowali stopnie wystawiane przez nadzorcę. Nie wiem, czy tak nadal będzie.

W Białymstoku jest 15 zborów świadków Jehowy. Mieszka tu półtora tysiąca ochrzczonych wyznawców tej religii.

- Mam poczucie niesprawiedliwości przepisu wprowadzonego przez MEN - nie kryje Misiuk. - Każdy trzeźwo myślący je ma. Religia katolicka jest wykładana w każdej szkole w Polsce.Inne nie. Na naszą na ul.Horodniańską dojeżdżają ludzie nawet z odległych o ponad 20 kilometrów miejscowości, a przecież nie wszyscy mogą. Ten, kto nie będzie miał oceny z religii na świadectwie, traci.

Religijny dylemat

Kościół zielonoświątkowy prowadzi w Białymstoku dwie szkoły. Uczy się w nich około 60 dzieci.

- Jeśli już wprowadzono lekcje religii do szkół, to wliczenie oceny z tego przedmiotu do średniej jest konsekwentnym działaniem. Tylko jak oceniać religijność? - zastanawia się pastor Krzysztof Flasza ze zboru przy ul. Kraszewskiego.

Taki sam dylemat ma ksiądz Tomasz Wigłasz, wikariusz Kościoła Ewangelicko-Augsburskiego RP w Białymstoku: - Jestem przeciw, ale nie z powodu nierównego traktowania. Dla mnie zwyczajnie będzie problemem wystawienie ceny z wiary - mówi. - Łatwo jest przepytać z materiału, ale przecież nie o to w nauce religii chodzi.

W tym sedna problemu dopatruje się też prof. Kopania.

- Jeżeli nauczanie religii w szkole polegałoby na przekazywaniu wiedzy, na przykład na temat katolicyzmu, który jest filarem naszego chrześcijańskiego świata, to wszystko w porządku - przekonuje prof. Kopania. - Ale jeśli jest to katecheza, a takie przypuszczam w szkołach się odbywają, to błędem jest wliczanie oceny do średniej. Bo katecheza to nie tylko nauczanie, to też zaangażowanie, emocjonalne przeżywanie. Czy można oceniać uczucia?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny