Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Opiekę sprawdza policja

Martyna Tochwin
Beata Łazarewicz sprawdza akta pod kątem merytorycznym. Nie ma jednak możliwości podważenia wywiadu środowiskowego
Beata Łazarewicz sprawdza akta pod kątem merytorycznym. Nie ma jednak możliwości podważenia wywiadu środowiskowego Fot. Martyna Tochwin
Afera z zasiłkami? Kilka dni temu zawrzało w sokólskim Ośrodku Pomocy Społecznej.

Na porządku dziennym stały się wizyty policji i kserowanie stosu akt. Powód? Wpłynęło zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa. Chodzi o to, że kilka pracownic socjalnych miało przyznawać swoim krewnym lewe zasiłki.

Pracownice socjalne są oburzone tym, że kierowniczka obciąża je takimi podejrzeniami. Oburzenie jest tym większe, że według nich są one absolutnie niewinne.

- Kierowniczka mści się na nas za to, że opowiedziałyśmy o agitacji przed wyborami (piszemy o tej sprawie poniżej - przyp. red.). Nigdy nie robiłyśmy żadnych lewych papierów - mówią zgodnie pracownice socjalne.

Zupełnie innego zdania jest Beata Łazarewicz, kierownik wydziału świadczeń rodzinnych pracowników socjalnych w Ośrodku Pomocy Społecznej w Sokółce.

- Nie zgadzały się podpisy osoby korzystającej z naszej pomocy. Z jedną z pracownic sprawdziłyśmy je na dwóch różnych dokumentach i okazały się one zupełnie inne - twierdzi Beata Łazarewicz. - Sprawa jest tym bardziej bulwersująca, że jest to córka jednej z naszych pracownic. Zamiast córki, odbiór żywności kwitowała matka. Jest to niedozwolone, chyba że byłoby upoważnienie. A takiego nie było.

Nie wiedziała o przekrętach

Ale nie chodzi tylko o fałszowanie podpisów. Zachodzi również podejrzenie, że zasiłki mogły otrzymywać osoby, którym one wcale się nie należały. Jak to możliwe?

- Najwięcej można manipulować przy wywiadach środowiskowych. Ja nie mam legitymacji pracownika socjalnego i nie mogę sprawdzić, czy notatka, którą sporządził pracownik jest zgodna z prawdą. Można na przykład zrobić oddzielne gospodarstwa czy zawyżyć liczbę osób w rodzinie - tłumaczy kierownik.

Beata Łazarewicz tłumaczy, że mogła nie wiedzieć o przekrętach. Ona bowiem sprawdza akta, ale nie była w stanie wykryć uchybień.

- Pod względem merytorycznym wszystko się zawsze zgadzało. Cyferki też grały - zapewnia Beata Łazarewicz.

Takim argumentom nie wierzy nowo mianowana p.o. dyrektora ośrodka. Od 2002 roku pracowała w OPS jako pracownik socjalny. - Nie wierzę, że były robione jakieś lewe dokumenty bez wiedzy zwierzchników. Uważam, że jeżeli dochodziło do takich sytuacji, to zawsze z wiedzą i przy przyzwoleniu dyrektorki i kierowniczki - zapewnia Bożena Turycz.

Odpowie za mobbing

Dochodzenie w tej sprawie prowadzi sokólska policja.

- 31 lipca wszczęto dochodzenie w sprawie doprowadzenia w okresie od sierpnia do grudnia 2002 poprzez podrobienie dokumentów do niekorzystnego rozporządzenie mieniem w postaci nienależnie wypłaconych zasiłków o łącznej kwocie 1200 złotych na szkodę OPS w Sokółce - mówi Małgorzata Dąbrowska, rzecznik prasowy KPP Sokółka.

Dyrektorka i pracownice mają żal do Beaty Łazarewicz za to, że powiadomiła policję. Ich zdaniem, nawet jeśli były jakieś uchybienia, należało je wyjaśnić w gronie pracowników ośrodka. Kierowniczka tłumaczy jednak, że nie mogła postąpić inaczej.

- W trzecim kwartale tego roku ośrodek będzie kontrolowany przez OPS z Białegostoku. W tej sytuacji nie mogłam przecież zataić takich spraw, które przecież są przestępstwem - wyjaśnia Łazarewicz.

Pracownice socjalne w piątek złożyły dwa pisma do burmistrza.

- W tych pismach jest mowa o mobbingu ze strony pani Łazarewicz i ogólnie złej atmosferze w pracy. W takiej sytuacji poważnie zastanawiamy się nad skierowaniem sprawy do sądu - mówi Stanisław Małachwiej, burmistrz Sokółki.

Do sprawy wrócimy.

Komentarz

Martyna Tochwin

To, co się teraz dzieje w sokólskiej opiece trudne jest do pojęcia. Trzeba naprawdę nieźle się “wgryźć" w temat, żeby choć trochę zrozumieć całą sytuację.
Oto kochające się do tej pory kobiety, które razem balowały, wychowywały dzieci i odwiedzały się w domach, nagle przemieniają się w śmiertelnych wrogów. Sokólska opieka to teraz nic innego, jak dwa obozy, które wzajemnie próbują się zniszczyć. A jak wiadomo, cel uświęca środki. Więc oto mamy do czynienia z publicznym praniem brudów. Po dziewięciu miesiącach dowiadujemy się w końcu, jak wyglądała kampania wyborcza w OPS. Zarzuty wobec szefowych zdają się potwierdzać. Z drugiej strony okazuje się jednak, że pracownice też święte nie są i być może niejedno mają na sumieniu.
Ktoś musi kłamać. Obie strony konfliktu mówią bowiem zupełnie inne rzeczy. Rzeczy wzajemnie się wykluczające.
Opiekę czekają teraz sprawy sądowe. I dobrze, bo jeśli ktoś może wyjaśnić tę całą chorą sytuację w opiece, to tylko niezawisły sąd.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny