Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Godzę się na krytykę

Rozmawiał Kuba Zajkowski
Paweł Małaszyński obiecywał sobie, że w tym roku odpocznie. Nic z tego! Ledwo skończył zdjęcia do "Magdy M.”, a już zaczął pracę na planie nowego serialu obyczajowego z wątkiem sensacyjnym w tle pt. "Twarzą w twarz”. Wszystko wskazuje także na to, że w tym roku ruszą zdjęcia do "Trzeciego oficera”, kontynuacji "Oficera” i "Oficerów”.
Paweł Małaszyński obiecywał sobie, że w tym roku odpocznie. Nic z tego! Ledwo skończył zdjęcia do "Magdy M.”, a już zaczął pracę na planie nowego serialu obyczajowego z wątkiem sensacyjnym w tle pt. "Twarzą w twarz”. Wszystko wskazuje także na to, że w tym roku ruszą zdjęcia do "Trzeciego oficera”, kontynuacji "Oficera” i "Oficerów”. Fot. Bogusław F. Skok
Z aktorem Pawłem Małaszyńskim rozmawia Kuba Zajkowski

Masz jakieś nałogi?

- Lubię palić papierosy. Walczę z nałogiem, ale wciąż przegrywam (śmiech). Nie przepadam za kawą - piję ją praktycznie tylko na planie, i to wyłącznie rano. Czasami jem słodycze, ale nie mogę powiedzieć, że jestem ich miłośnikiem. Internet też mnie jakoś nie kręci - korzystam tylko z poczty elektronicznej.

A jak u Ciebie z gotowaniem?

- Jeśli muszę coś ugotować, to to robię. Na szczęście zdarza się to bardzo rzadko (śmiech). Ostatnio najczęściej odżywiam się na planach filmowych.

Chwalisz sobie tę kuchnię?

- Nie możesz zadawać mi innych pytań? (śmiech)

Dobrze, bezpieczny temat - muzyka. Co z Twoim zespołem?

- Cały czas jest w zawieszeniu, ale nie został rozwiązany. Ze względu na to, że od dłuższego czasu mam dużo pracy i napięte terminy, nie mogę brać udziału w próbach. Chłopaki cały czas grają w innych kapelach. Mam nadzieję, że wkrótce reaktywujemy Cochise. Ale nie po to, by nagrywać płyty, tylko żeby pograć dla własnej przyjemności, jak zawsze.

Jakiej muzyki słuchasz w samochodzie?

- Ostatnio wróciłem do moich muzycznych korzeni. Słucham The Cult, The Clash, Depeche Mode - zwłaszcza płyty "Violator", nieustannie Alice in Chains i innych grungeowych zespołów z Seattle. No i Sex Pistols - jakoś mnie pociągnęło w stronę anarchii. (śmiech)

Jakim samochodem jeździsz?

- Nie będę mówił, jaka to marka. Normalny samochód - jestem z niego zadowolony. Nigdy mnie nie interesowała moc silnika i inne parametry. Najważniejsze, żeby moje auto się nie psuło i dojechało tam, gdzie chcę.

Przejdźmy do spraw zawodowych. Kilka miesięcy temu mówiłeś, że w 2007 roku będziesz odpoczywał…

- Miałem taki pomysł, ale pojawiły się bardzo ciekawe propozycje i trudno było mi z nich zrezygnować. Poza produkcjami serialowymi doszły jeszcze spektakle w warszawskim teatrze Kwadrat. Gram w przedstawieniu "Piękne dni". Trochę obowiązków ostatnio się na mnie zwaliło, ale nie narzekam.

Propozycje, z których trudno było zrezygnować?

- Zagram główną rolę w serialu "Twarzą w twarz" Patryka Vegi. Odkąd zobaczyłem "Pitbulla", marzyłem o tym, żeby z nim pracować. I stało się. Bardzo się z tego cieszę, bo to świetny, wymagający reżyser - ma zupełnie inne spojrzenie niż filmowcy, z którymi do tej pory pracowałem. To jest dla mnie najważniejsze, bo mogę się nauczyć nowych, ciekawych rzeczy.

W każdym razie "Twarzą w twarz" to dwunastoodcinkowy serial obyczajowy z wątkiem sensacyjnym w tle. Mój bohater Wiktor zostaje niesłusznie oskarżony o popełnienie morderstwa. Nie mając możliwości oczyszczenia się z zarzutów, ucieka do Szwajcarii, gdzie poddaje się szeregowi operacji plastycznych twarzy. Za granicą zakochuje się w pięknej doktor Marcie, która dała mu nową twarz. Więcej powiedzieć nie mogę.
Na razie oglądamy kolejne odcinki "Magdy M.", do których część zdjęć powstała w Zakopanem. Dlaczego akurat tam?

- Mój bohater przyjeżdża do rodziców, do Zakopanego, żeby odpocząć od spraw, które miały swój początek w Warszawie i przemyśleć wszystko, co się do tej pory wydarzyło. To nie będzie łatwa wizyta, bo Piotr jest w konflikcie z ojcem (Jan Nowicki), co już wcześniej zostało zasygnalizowane w serialu. Można powiedzieć, że nic mu się nie udaje - ani z Magdą (Joanna Brodzik), ani z rodzicami.

Aż tak źle?

- Wszystko się skończy dobrze.

O tak, zwłaszcza że w Zakopanem Piotr pozna śliczną góralkę Kingę…

- Pojawi się pewna dziewczyna, której mój bohater się spodoba. To tyle, nic więcej nie mogę zdradzić.

Kingę gra Marta Dobecka, dla której ta rola to pierwsze poważne wyzwanie aktorskie. Jak Ci się z nią pracuje?

- Jest jeszcze bardzo młodziutka, studiuje na trzecim roku Akademii Teatralnej. To jej pierwsza praca na planie filmowym, więc jest troszeczkę zdekoncentrowana. Szczególnie deprymowały ją sceny, które kręciliśmy na Krupówkach, bo oglądało nas bardzo dużo przechodniów - przypominało to trochę teatr uliczny. Staram się ją uspokajać i dodawać otuchy dobrym słowem. Marta jest moim ziomkiem - pochodzi z Wysokiego Mazowieckiego - to niedaleko Białegostoku, mojego rodzinnego miasta. To przesympatyczna dziewczyna - życzę jej jak najlepiej. Oby szła dalej swoją drogą i robiła to, co kocha. To najważniejsze. No i jest fanką "Oficera", co też jest nie bez znaczenia (śmiech).

Zagrasz w kontynuacji "Oficera" i "Oficerów" - "Trzecim oficerze"?

- Podobno niedługo ma być gotowy scenariusz. Wszystko zależy od tego, jaka to będzie historia. Jeżeli trzecia, ostatnia część okaże się ciekawa - z chęcią w niej zagram. Jednak do takiej decyzji jeszcze daleka droga. Spokojnie czekam na telefon od producentów.

Co sądzisz o zamieszaniu z Bogusławem Wołoszańskim - oskarżonym o działalność agenturalną, które pod znakiem zapytania postawiło emisję w TVP "Tajemnicy twierdzy szyfrów"?

- Nie ma sensu roztrząsać tego tematu - stało się tak, jak się stało. Przeszłość Bogusława Wołoszańskiego jest jego przeszłością. I tyle. Z tego co wiem, "Tajemnica twierdzy szyfrów" we wrześniu trafi na antenę TVP 1. Byłoby mi przykro, gdyby tak się z jakiś względów - politycznych czy innych - nie stało, bo włożyłem w powstanie tego serialu, tak jak pozostali członkowie ekipy, mnóstwo pracy.

O Twojej roli w "Świadku koronnym" krążą różne opinie, także niepochlebne. Jak znosisz krytykę?

- W pewnym sensie mnie dotyka, ale muszę się z nią pogodzić, bo jest wpisana w mój zawód. Podchodzę do tego z dystansem. Gdybym się przejmował każdą krytyczną opinią, chyba bym zwariował albo rzucił aktorstwo. Trzeba się do tego przyzwyczaić. Każdy widz ma prawo oceniać moją grę. Opinie zawsze będą różne - to normalna sprawa. Część osób zmiesza mnie z błotem, ale będą i tacy, którzy staną za mną murem. Nie można sprostać wymaganiom i oczekiwaniom wszystkich. Tak było także w przypadku "Świadka koronnego".

Chciałbyś kiedyś zaistnieć aktorsko poza granicami Polski?

- Oczywiście, że bym chciał, jak chyba każdy aktor w Polsce. Marzę o tym, żeby pokazać się na rynku europejskim, nie mówiąc już o Stanach. Jeżeli miałbym taką możliwość, to na pewno bym z niej skorzystał. Ale nie robię niczego na siłę - biorę od życia tyle, ile mi daje. Na razie mam mnóstwo pracy w Polsce i nie myślę o wyjeździe.

Dałbyś radę grać w obcych językach?

- Wszystko jest do ogarnięcia. Jakbym musiał poznać język, którego nie znam, zrobiłbym wszystko, by się go nauczyć i wypaść jak najlepiej. W tej chwili bez problemu zagrałbym po angielsku. Gorzej z innymi językami.

Podczas naszej rozmowy podchodziło do Ciebie mnóstwo ludzi. Wszyscy chcieli zrobić sobie z Tobą zdjęcie albo dostać autograf. Nie masz tego czasami dosyć?

- Byłoby nie fair, gdybym odwrócił się od ludzi, którzy oglądają mnie w telewizji i
czytają wywiady ze mną. Nie chodzę w czapkach z daszkiem nasuniętych na oczy i w okularach przeciwsłonecznych. Przyjmuję mój zawód z całym dobrodziejstwem inwentarza.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny