Ale góral miał pecha: była mgła i popsuła się karetka.
Góral obciął sobie męskość. W poniedziałek w swoim domu w Zakopanem pił w towarzystwie kolegów. To jeden z nich około godziny 15.10 zawiadomił o nieszczęściu policję. Funkcjonariusze szybko przyjechali na miejsce. Okazało się, że nieszczęśnik miał 4,3 promila alkoholu w wydychanym powietrzu.
- Powiedział, że okaleczył się sam. Przyczyny nie chciał podać - opowiada Monika Kraśnicka-Broś, rzecznik policji w Zakopanem.
Policjanci na miejscu znaleźli nóż, którym góral prawdopodobnie dokonał kastracji.
Mężczyzna trafił do szpitala w Zakopanem. Tu lekarze nie potrafili mu pomóc. Szukali ratunku w trzech ośrodkach, m.in. w Krakowie. Na próżno. Nikt nie podjął się przyszycia organu.
Zakopiańscy lekarze, około godz. 16.30, zadzwonili na drugi koniec Polski - do kliniki urologii w białostockim szpitalu klinicznym. Ta cieszy się bardzo dobrą opinią; z całego kraju trafiają tu pacjenci z chorobą Peyroniego, która powoduje skrzywienie prącia, czy młodzi chłopcy z wrodzonym skrzywieniem członka.
Białostoczanie od razu zgodzili się ratować górala. Zespół był gotowy do przeprowadzenia zabiegu przed godzinną 22.
Niestety, przez gęstą mgłę helikopter z pacjentem na pokładzie musiał lądować w Ostrowi Mazowieckiej. Stąd zakopianina wiozła karetka. Ale jak pech, to pech - auto popsuło się. I do Jeżewa musiała przyjechać ekipa z Białegostoku. Drugą karetką, po godz. 2, pacjent w końcu dotarł do PSK. Miał jeszcze 1,5 promila alkoholu.
Szybko trafił na stół operacyjny. Ale na przyszycie członka było za późno, w narządzie pojawiły się zakrzepy. Operacja była zbyt ryzykowna, mogła skończyć się sepsą. Lekarze więc ratowali życie, a nie.
Gdyby dotarł do szpitala wcześniej, szanse na uratowanie członka byłyby większe. Bo był obcięty równiutko.
- I bardzo dobrze zabezpieczony w lodzie i soli fizjologicznej - opisuje prof. Barbara Darewicz, kierownik kliniki urologii w PSK.
Góral wczoraj był jeszcze nieprzytomny. I z powodu operacji, i wypitego alkoholu.
ROZMOWA
Profesor Barbara Darewicz, kierownik Kliniki Urologii AMB
Męskość da się przyszyć
Kurier Poranny: Klinika Urologii Akademii Medycznej w Białymstoku przeprowadzała już zabiegi przyszywania męskich organów.
Profesor Barbara Darewicz, kierownik Kliniki Urologii AMB: Tak, takie zabiegi robiliśmy już trzy razy. Jeden organ się przyjął, dwa nie.
Kiedy po raz pierwszy przeprowadziliście taki zabieg?
- Pierwszy przypadek był w latach 80. To było samookaleczenie. Za drugim razem, trafił do nas mężczyzna spod Poznania. Doznał urazu w czasie pracy na roli. Ostatni przypadek to też samookaleczenie. Pacjent pochodził z innej części Polski. Był na wakacjach w okolicach Suwałk. Trafił do nas szybko po zdarzeniu. I przyszyty organ się przyjął.
Czy to łatwy zabieg?
- Trudny. Trwa 6-7 godzin. Potrzebne są narzędzia mikrochirurgiczne, mikroskop. Polega na zespoleniu naczyń, trzeba odtworzyć ich ciągłość.
Dziękuję za rozmowę
Rozmawiała: Marta Romańczuk
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?