Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Czysta koleżanka

Joanna Dargiewicz
Awans po aferze Zofia Trancygier-Koczuk, która odeszła z kuratorium w atmosferze skandalu awansowała. Znalazła posadę w urzędzie marszałkowskim, u swego partyjnego kolegi z SLD. Marszałek zapomniał, że pozostawiła kuratorium z mankiem w wysokości 140 tysięcy złotych. Od kilku dni Zofia Trancygier-Koczuk pracuje w departamencie edukacji i kultury w urzędzie marszałkowskim. Oficjalnie ma być szefową referatu oświaty. Ma zarabiać kilka tysięcy złotych. W praktyce, nawet jej szef nie wie, czym ma się zajmować. Warto przypomnieć, że Trancygier-Koczuk - podobnie, jak marszałek województwa i jej bezpośredni szef Jan Syczewski - od lat związana jest z SLD. Dziś Trancygier-Koczuk nie chce pamiętać, dlaczego w styczniu wojewoda Jan Dobrzyński odwołał ją z funkcji podlaskiego kuratora oświaty. Przypominamy, że nie dopilnowała kasjerki, która zdefraudowała 180 tysięcy złotych. Pani kurator zostawiła swemu następcy 140 tys. zł długu. Spłaciło go Ministerstwo Finansów. Kiedy wyszło na jaw manko, kuratorka bez zastanowienia spłaciła je pieniędzmi z konta socjalnego pracowników i nauczycieli emerytów. Oczywiście bez ich wiedzy i zgody. W grudniu 2005 roku sąd uznał, że zrobiła to niezgodnie z prawem. Na razie zajmuje się oświatą Na czyje miejsce marszałek zatrudnił swoją partyjną koleżankę? Z departamentu edukacji i kultury kilka dni temu odeszła Małgorzata Głąbicka. Zajmowała się kulturą. - Dlatego szukaliśmy osoby na jej miejsce - twierdzi Jan Syczewski, członek zarządu województwa, odpowiedzialny za ten departament. Ale nie ukrywa, że Trancygier-Koczuk kulturą się nie zajmuje. Czym się zajmuje? - W tej chwili nie ma jeszcze określonego zakresu obowiązków. Na razie sprawami oświatowymi, a później zobaczymy - mówi Syczewski. Co z szefem kultury, skoro jego miejsce zajęła osoba od oświaty? Przecież Małgorzacie Głąbickiej podlegały tak ważne instytucje, jak Opera i Filharmonia Podlaska, Teatr Dramatyczny im. Aleksandra Węgierki i Muzeum Podlaskie. Czy była kurator sprosta takiemu wyzwaniu? - Zatrudnienie pani Trancygier-Koczuk było potrzebne, żeby powierzyć jej określone sprawy. Ale powiadam, na razie jeszcze nie ma rozwiązania docelowego - przyznaje Jan Syczewski. - Nad kulturą też czuwamy. Jest kilka osób, które do tej pory się nią zajmowały i dzielimy obowiązki pomiędzy nimi - dodaje. Syczewskiemu nie przeszkadza afera z pieniędzmi w kuratorium. - Nie została za to wtrącona do więzienia, nie ma wyroku. Z tego punktu widzenia jest człowiekiem czystym - ucina. Sama Zofia Trancygier-Koczuk niechętnie rozmawia o swojej nowej pracy. - Jestem fachowcem w dziedzinie nauki i tym chcę się zajmować - mówi. Zapewnia też, że w pracy w urzędzie nie przeszkodzi jej praca na cały etat na uczelni (pracuje w katedrze filologii białoruskiej). Obsadzanie stanowisk Krystyna Wasiluk, szefowa nauczycielskiej Solidarności, która w imieniu związków zażądała, aby kuratorium oddało pieniądze z funduszu socjalnego wątpi w kompetencje nowej urzędniczki marszałka. - Już raz mieliśmy przykład, że praca na uczelni i w urzędzie nie idą w parze. Z kasy kuratorium zginęło mnóstwo pieniędzy, a pani Tracygier-Koczuk nic o tym nie wiedziała. To oznacza, że nie sprawdziła się jako urzędnik - nie ma wątpliwości Krystyna Wasiluk. - Myślę, że jest to typowe obsadzanie stanowisk swoimi ludźmi przed wyborami. A że była kurator od lat należy do SLD, to znalazła pracę w instytucji, którą SLD zarządzi. Jeśli zmieni się marszałek, była kurator może stracić pracę, ale otrzyma odprawę.

Od kilku dni Zofia Trancygier-Koczuk pracuje w departamencie edukacji i kultury w urzędzie marszałkowskim. Oficjalnie ma być szefową referatu oświaty. Ma zarabiać kilka tysięcy złotych. W praktyce, nawet jej szef nie wie, czym ma się zajmować.
Warto przypomnieć, że Trancygier-Koczuk - podobnie, jak marszałek województwa i jej bezpośredni szef Jan Syczewski - od lat związana jest z SLD.
Dziś Trancygier-Koczuk nie chce pamiętać, dlaczego w styczniu wojewoda Jan Dobrzyński odwołał ją z funkcji podlaskiego kuratora oświaty. Przypominamy, że nie dopilnowała kasjerki, która zdefraudowała 180 tysięcy złotych. Pani kurator zostawiła swemu następcy 140 tys. zł długu. Spłaciło go Ministerstwo Finansów. Kiedy wyszło na jaw manko, kuratorka bez zastanowienia spłaciła je pieniędzmi z konta socjalnego pracowników i nauczycieli emerytów. Oczywiście bez ich wiedzy i zgody. W grudniu 2005 roku sąd uznał, że zrobiła to niezgodnie z prawem.

Na razie zajmuje się oświatą
Na czyje miejsce marszałek zatrudnił swoją partyjną koleżankę? Z departamentu edukacji i kultury kilka dni temu odeszła Małgorzata Głąbicka. Zajmowała się kulturą.
- Dlatego szukaliśmy osoby na jej miejsce - twierdzi Jan Syczewski, członek zarządu województwa, odpowiedzialny za ten departament. Ale nie ukrywa, że Trancygier-Koczuk kulturą się nie zajmuje. Czym się zajmuje?
- W tej chwili nie ma jeszcze określonego zakresu obowiązków. Na razie sprawami oświatowymi, a później zobaczymy - mówi Syczewski.
Co z szefem kultury, skoro jego miejsce zajęła osoba od oświaty? Przecież Małgorzacie Głąbickiej podlegały tak ważne instytucje, jak Opera i Filharmonia Podlaska, Teatr Dramatyczny im. Aleksandra Węgierki i Muzeum Podlaskie.
Czy była kurator sprosta takiemu wyzwaniu? - Zatrudnienie pani Trancygier-Koczuk było potrzebne, żeby powierzyć jej określone sprawy. Ale powiadam, na razie jeszcze nie ma rozwiązania docelowego - przyznaje Jan Syczewski. - Nad kulturą też czuwamy. Jest kilka osób, które do tej pory się nią zajmowały i dzielimy obowiązki pomiędzy nimi - dodaje.
Syczewskiemu nie przeszkadza afera z pieniędzmi w kuratorium. - Nie została za to wtrącona do więzienia, nie ma wyroku. Z tego punktu widzenia jest człowiekiem czystym - ucina.
Sama Zofia Trancygier-Koczuk niechętnie rozmawia o swojej nowej pracy. - Jestem fachowcem w dziedzinie nauki i tym chcę się zajmować - mówi.
Zapewnia też, że w pracy w urzędzie nie przeszkodzi jej praca na cały etat na uczelni (pracuje w katedrze filologii białoruskiej).

Obsadzanie stanowisk
Krystyna Wasiluk, szefowa nauczycielskiej Solidarności, która w imieniu związków zażądała, aby kuratorium oddało pieniądze z funduszu socjalnego wątpi w kompetencje nowej urzędniczki marszałka.
- Już raz mieliśmy przykład, że praca na uczelni i w urzędzie nie idą w parze. Z kasy kuratorium zginęło mnóstwo pieniędzy, a pani Tracygier-Koczuk nic o tym nie wiedziała. To oznacza, że nie sprawdziła się jako urzędnik - nie ma wątpliwości Krystyna Wasiluk. - Myślę, że jest to typowe obsadzanie stanowisk swoimi ludźmi przed wyborami. A że była kurator od lat należy do SLD, to znalazła pracę w instytucji, którą SLD zarządzi.
Jeśli zmieni się marszałek, była kurator może stracić pracę, ale otrzyma odprawę.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny