Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Chciały tylko przejść

Magdalena Andrejczuk
Na drodze było ślisko, padał deszcz, ale  - jak ocenili policjanci -  kierowca jechał z prędkością około 70 kilometrów na godzinę.
Na drodze było ślisko, padał deszcz, ale - jak ocenili policjanci - kierowca jechał z prędkością około 70 kilometrów na godzinę. Wojciech Oksztol
Trzy siostry przechodziły z babcią na drugą stronę ulicy. Były już prawie na wysepce, kiedy na alei Piłsudskiego uderzył w nie rozpędzony samochód. Na ulicy została połamana parasolka i buty dziewczynek...

Była godzina 15.30, kiedy na jednej z najbardziej ruchliwych ulic Białegostoku wydarzył się dramat. Ludzie, którzy widzieli wypadek, płakali. Wypadek widzieli też sąsiedzi, bo rodzina mieszkała niedaleko Piłsudskiego. Babcia zmarła w szpitalu. Stan jednej z dziewczynek jest ciężki.
- Widziałam, jak starsza pani przeprowadza wnuczki przez ulicę. Potem już tylko dzieci na masce samochodu. Jedna z dziewczynek daleko odrzuciło. Jak to mogło się stać? - kobieta, która widziała wypadek próbuje ustalić, które z dzieci szło przy babci, które z tyłu.
Na przejściu przy Banku Millenium przy alei Piłsudskiego nie ma świateł. Są trzy pasy ruchu i wysepka. Dwa samochody jadące na dwóch pasach z prawej strony zatrzymały się, żeby przepuścić czterech przechodniów. Ale nie zatrzymał się trzeci samochód.
- Nie zatrzymał się, a przecież ten kierowca miał najlepsza widoczność. To był największy samochód, marki Chrysler, nawet nie zahamował - relacjonuje jeden z mężczyzn.
- Nie było pisku opon, tego jak się zatrzymuje. Usłyszałam tylko huk, w momencie jak ten duży samochód wjeżdżał w nie - dodaje starszy pan. - Ciągnął ich na masce może z dziesięć metrów. Strasznie to wyglądało.
Dlaczego tu nie ma świateł? Czy musi dojść do takiej tragedii, żeby w końcu zrobili nam przejście ze światłami? - pytają mieszkańcy alei Piłsudskiego.
- Teraz się zatrzymują, bo stoi policja - ktoś inny pokazuje na zwalniające przed przejściem samochody. - A tak jadą jak szaleni!
Karetki pogotowia były natychmiast. Akurat jechały do innego wezwania.
- Kobietę bez oznak życia i oddechu ekipa pogotowia reanimowała - mówi Ryszard Wiśniewski, dyrektor Pogotowia Ratunkowego w Białymstoku. - Miała liczne urazy szyi, głowy, barku, podudzia i kostki oraz szereg obrażeń wewnętrznych.
- Najbardziej ucierpiała właśnie babcia. Zmarła po przewiezieniu do szpitala na skutek obrażeń - mówi Kamil Tomaszczuk z zespołu prasowego wojewódzkiej policji. - Jedna z dziewczynek jest nieprzytomna, jej stan jest ciężki. Pozostałe siostry z licznymi obrażeniami znajdują się w szpitalu.
Podczas akcji pogotowia ratunkowego przywrócono 6-letniej dziewczynce, najmłodszej uczestniczce wypadku akcję serca i oddech. Jej starsza, 11-letnia siostra była nieprzytomna. Z urazem głowy przewieziono ją do Wojewódzkiego Szpitala Zespolonego. Najstarsza z dziewczynek, 12-latka, mniej poszkodowana, była w szoku. Ona również przebywa na oddziale chirurgii i urologii dziecięcej w szpitalu wojewódzkim
Dramat przeżyła też matka rannej dwunastolatki. Ciocia pozostałych dzieci. O wypadku dowiedziała się bardzo szybko i wpadła w szok. Z objawami nerwicy sytuacyjnej pogotowie przewiozło ją do szpitala.
Wiadomo, że 57-letni kierowca chryslera był trzeźwy. Został zatrzymany, . Najbliższą noc spędzi w policyjnej izbie zatrzymań. Policjanci zatrzymali mu też samochód i zabrali prawo jazdy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny