Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Z piętnem zbrodni

Alicja Zielińska
Dzisiaj przypada 65.  rocznica tragedii w Jedwabnem
Dzisiaj przypada 65. rocznica tragedii w Jedwabnem Fot. Anatol Chomicz
Osądzono nas bez wyroku, opluto, oczerniono na cały świat. W Jedwabnem nikt nie kwestionuje zbrodni na Żydach w 1941 roku. Ale stwierdzenie Jana Tomasza Grossa, który napisał, że 1600 Żydów zamordowali w okrutny sposób ich sąsiedzi Polacy, wciąż wywołuje emocje i jest traktowane jako niesprawiedliwe oskarżenie. Przecież to Niemcy wszystko zorganizowali, a posłużyli się tylko garstką miejscowych chuliganów - mówią ludzie z goryczą. I na pewno nie tylu Żydów zginęło. Bo jakaż ta stodoła była? Drewniana, strzechą słomianą kryta, jedno klepisko, to gdzież by tam tyle ludzi weszło?

Sobota, 8 lipca. Mężczyźni na rynku nie chcą rozmawiać o historii sprzed 65 lat. Na uroczystości w rocznicę pogromu żydowskiego się nie wybierają. - Jak ktoś czuje potrzebę zapalić znicz, to idzie w innym czasie, nie z Żydami - odpowiadają.

Sodoma była

Gorąco. Skwar taki sam, jak wtedy. Starszy mężczyzna na ławce w parku pamięta wydarzenia z 1941 roku. - Dziesięć lat miałem. Mieszkaliśmy w wiosce pod Jedwabnem. Przyjechałem z ojcem do młyna. 10 lipca, z rana, około 10. Żydów wtedy już zgoniono na rynek. Niemców nie było widać za bardzo, obstawiali miasto. Rej wodziło kilku miejscowych. Oni głównie podjudzali, wymachiwali siekierami, drągami.
- Stał tu pomnik Lenina - pokazuje. - Zrzucili figurę, wyciągnęli z tłumu paru młodych Żydów i kazali im nosić tego Lenina na plecach, a inni musieli śpiewać ruskie piosenki. A potem poprowadzili tłum za miasto, na pole, gdzie stała stodoła i tam spalono wszystkich - mężczyzna odwraca głowę. - Ja tylko widziałem łunę ognia i słyszałem straszny krzyk. Sodoma była.

My z Jedwabnego

- Ciężko żyć z piętnem tej zbrodni - mówi dziewiętnastolatka w jednej z bocznych uliczek. Przedstawia się, ale prosi o zmianę imienia, w Jedwabnem to wciąż drażliwy temat. Niech będzie Karolina. W tym roku zdawała maturę. Na egzamin ustny z polskiego wybrała temat o relacjach Polaków i Żydów na przestrzeni wieków, nawiązała oczywiście do pogromu w Jedwabnem w 1941 roku. Na pewno Polacy przyczynili się do tego co się stało, jednak nie z własnej woli, zostali zastraszeni przez Niemców, kazali im, gdyby się sprzeciwili, to sami by zginęli - mówi z przekonaniem. - Zachowanie ludzi wynikało po części z postawy Żydów. Jak weszli tu Rosjanie, to wielu poszło na współpracę z nimi. Donosili na Polaków do NKWD, dużo osób wywieziono na Syberię.
Karolina w październiku zaczyna studia na Uniwersytecie Warszawskim. Boi się, jak ją przyjmą rówieśnicy. Pamięta, jako uczennica gimnazjum, uczestniczyła z koleżankami w Warszawie w programie "Szkoła tolerancji". Akcji patronowała Jolanta Kwaśniewska. Wszystko było fajnie do momentu, gdy padło pytanie: Skąd jesteście? Z Jedwabnego! O rany, to tam, gdzie mordowali Żydów.
- My młodzi wstydzimy się przyznawać, że mieszkamy w Jedwabnem - dodaje.

Przepraszać?

- Mam dosyć - odpowiada kobieta w kiosku przy parku, gdy tylko słyszy o 10 lipca 1941 roku. - Jak wybuchła sprawa Jedwabnego, to dziennikarze do mnie podchodzili i pytali, czy ja będę przepraszać za zbrodnię na Żydach? Pierwszy raz przeżyłam szok, a potem się obruszałam: A za co? Urodziłam się w 1942 roku, w Jedwabnem mieszkam od 1969. Mój mąż jest z Jeziorka.
Ci, co brali w tym udział, to szumowina była, nie żadne społeczeństwo. Jeden to był taki sadysta, że stale z nożem chodził, żona miała cały tyłek pokłuty, bo nie patrzył, słowo naprzeciw i już dźgał nożem.
Niestety, Żydzi przyjeżdżają do Jedwabnego z nastawieniem, że to Polacy wymordowali ich rodaków. Przez jakiś czas autokary zatrzymywały się w rynku. Wysiadła raz grupa ze 20 młodych ludzi. Byli bardzo agresywni. Wymachiwali chorągiewkami, wykrzykiwali. Jakby szukali pretekstu do rozróby. Starszy pan podszedł i próbował coś tłumaczyć, zaczęli bardzo głośno śpiewać. Wręcz się darli. Chyba ktoś zwrócił na to uwagę, bo od tej pory autokary jadą prosto pod pomnik.
Inny starszy mężczyzna z Jedwabnego jechał rowerem. Mijała go wycieczka Żydów. Jeden wychylił się przez okno i krzyknął do niego: morderca. A ten człowiek szczególnie wycierpiał w czasie wojny, najpierw był w niewoli u Niemców, potem na zsyłce u Ruskich, na Syberii. Bardzo przeżył tę obelgę. Rozpłakał się. Wiózł z pola truskawki wnukom, z tego wszystkiego rzucił kobiałkę, leżały później te truskawki w trawie przez kilka dni.
- Zarzucają nam w gazetach, że specjalnie źle drogę pokazujemy. Mnie się to nie zdarzyło - zapewnia kobieta. Raz tylko zwróciła uwagę. Podeszło kilku młodych ludzi i zapytało, gdzie jest miejsce, w którym Polacy pomordowali Żydów. Żachnęła się: takiego miejsca w Jedwabnem nie ma. - Ale przeważnie pytają normalnie o pomnik, więc pokazuję. Wszystkim tak samo: za kioskiem prosto, pierwsza ulica w prawo, potem w lewo, przed słupem z żółtymi pasami.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny