Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Rozdawała radość

Maciej Gryguc
Gorszej wiadomości Polska nie mogła wczoraj otrzymać. W warszawskim szpitalu zmarła Hanka Bielicka. A jeszcze kilka dni temu w telewizyjnym programie Szymona Majewskiego powiedziała swoje słynne: "Bawcie się dzieci, póki babcia nie odleci".

- To w ogóle do mnie nie nie dociera - mówiła po usłyszeniu wiadomości Lidia Stanisławska, piosenkarka, która z Hanką Bielicką przejechała tysiące kilometrów na wspólne koncerty. - Wydawało się, że sprawa śmierci w ogóle jej nie dotyczy. Zawsze wspaniała, kolorowa.
W piosence "My z Łomży" nagranej 30 lat temu Hanka Bielicka śpiewa: "Urodziłam się w roku 19...". Końcówka daty zatarta była głośnym akordem trąbki. Potem już nie ukrywała, że był to rok 1915. A dokładnie 9 listopada tego roku. Urodziła się może w Łomży, a może "na wozie", jak to określiła w swoich wspomnieniach (biografie podają, że była to miejscowość Konowka na Ukrainie). Ale już jako dziecko została łomżynianką.

Szczęśliwe dziecko w Łomży

- Wszystko, co człowiek w sobie ma, bierze się z dzieciństwa. A moje w Łomży było szczęśliwe - mówiła w jednym z wywiadów.
Dom państwa Bielickich znajdował się na obecnym placu Kościuszki, niedaleko żeńskiego gimnazjum (obecnie II LO), w którym się uczyła. Potem Bieliccy przenieśli się na ulicę Dworną.
Mogła zostać nauczycielką francuskiego, bo takie studia wybrała w Warszawie. Ale dobre duchy estrady nie pozwoliły zmarnować talentu i Hanka Bielicka została absolwentką instytutu teatralnego. Jak wspominała, profesorowie zgodnie uznali, że jeśli wejdzie na scenę jako Ofelia, to widzowie "Hamleta" umrą ze śmiechu. Tuż przed wybuchem wojny, za namową ojca, wyjechała do teatru w Wilnie. W ten sposób być może uniknęła śmierci podczas bombardowań, a na pewno wywózki do Kazachstanu, dokąd trafiła jej matka.

Wiejsko-miejska paniusia

Po wojnie, choć zagrała m.in. w filmie "Zakazane piosenki" i występowała na deskach teatralnych, już na dobre została umieszczona w szufladzie "aktorka komediowa". W swoim prawdziwym żywiole znalazła się jednak na estradzie i w radiu jako Dziunia Pietrusińska.
Gdy po raz pierwszy wygłosiła monolog tej "wiejsko-miejskiej paniusi", autorzy wpadli w rozpacz. - To było na 13 minut a ty to palnęłaś w 7, a nam płacą od minuty - płakali.
Wypowiadane z szybkością karabinu maszynowego teksty, nieustanny uśmiech i kapelusze stały się znakami firmowymi Hanki Bielickiej.
- Ale kiedy jadę do Łomży, jestem tutaj, nie jestem już taka śmieszna. Zaczyna mnie chwytać za gardło wzruszenie - pozwoliła sobie na rzadką chwilę sentymentalną podczas wizyty w swoim mieście w czerwcu ubiegłego roku.

Salonik z kapeluszami

Uległa wówczas prośbom łomżyńskich Amazonek ze Stowarzyszenia Kobiet z Problemem Onkologicznym i otworzyła swój "salonik" w Centrum Katolickim przy parafii Krzyża Świętego. Salonik wypełniony meblami, strojami, kapeluszami, książkami i zdjęciami.
- Tylko proszę zapamiętać, że to nie żadna izba pamięci. Przyszły kiedyś po koncercie w Łomży dziewczynki z moimi podobiznami - na każdej miałam krzywe nogi, nie wiem dlaczego, bo zawsze miałam grube, ale nie krzywe - i zapytały, co zrobić, bo chcą otworzyć moją izbę pamięci. Czekać - powiedziałam im - opowiadała przy tej okazji Hanka Bielicka.
Półtora roku temu podczas kolejnej trasy koncertowej zachorowała. W szpitalu w Końskich przeszła poważną operację. Wszyscy odetchnęli z ulgą, gdy zaczęła dochodzić do siebie i znów pojawiać się w telewizji, na estradzie. Zagrała nawet w filmie "Ja wam pokażę!".
Ostatni raz była w Łomży w ubiegłym roku, kilka dni przed swoimi 90. urodzinami. Jak zwykle pełna werwy, radości, temperamentu.
- Odwal się - mówiła, kiedy uznała, że za bardzo się napraszam o rozmowę - mówi Wawrzyniec Kłosiński, dziennikarz Radia Białystok.

Łomża w żałobie

I już nigdy "z wierzchu wyszczekana warszawianka, w środku mała kurpianka" do swojego miasta nie przyjedzie. Fatalną wiadomość mieszkańcom Łomży przekazał na wczorajszym wieczornym koncercie Łomżyńskiej Orkiestry Kameralnej jej dyrektor Jan Miłosz Zarzycki. Zapadła długa cisza.
- Ona się nie bała śmierci. Rozdawała wszystkim radość, uśmiech, pogodę wewnętrzną. Była naszym dobrem narodowym - powiedziała wczoraj Halina Miroszowa, również łomżynianka.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny