Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Fachowcy pilnie poszukiwani

Agata Lewkowska
Absolwenci szkół zawodowych znajdują posadę bez problemu. Czekają na nich oferty pracy w kraju i za granicą. Dlatego przyszli mechanicy, spawacze szlifują niemiecki i angielski. - Bo rąk do pracy brakuje. Trzeba tylko wiedzieć, czego uczyć, by nie kształcić bezrobotnych - mówi Jędrzej Łucyk, dyrektor Zespołu Szkół Mechanicznych.

Do drzwi Zespołu Szkół Mechanicznych pierwszy pracodawca zapukał dwa lata temu.
- Przyjechali przedstawiciele Pronaru z Narwi. Szukali pięćdziesięciu osób. Większość chłopaków, pochodzących z tamtych terenów, zatrudniła się w tej firmie. A byli i tacy, którzy zdecydowali się dojeżdżać do Narwi z Białegostoku - mówi Łucyk.

Angielski przyda się w pracy
Teraz takie wizyty nikogo już w szkole nie dziwią. Za dwa dni do "mechaniaka" przyjedzie nowa maszyna spawalnicza. A fachowców od spawania szuka białostocka firma Samasz, produkująca maszyny rolnicze. Specjalności, w jakich kształci szkoła, zmieniają się jak w kalejdoskopie.
- W tym roku zaczęliśmy uczyć mechatroniki, bo to poszukiwany fach - opowiada dyrektor. - W zeszłym roku dowiedzieliśmy się, że na blacharzy-lakierników czeka 1100 miejsc pracy. Napisaliśmy autorski program i już uczymy chłopaków.
Uczniowie są spokojni o swoją przyszłość. - Jak skończę szkołę, pójdę na studia - planuje Karol Grabowski, drugoklasista. - Jak się nie dostanę, znajdę pracę i będę studiował zaocznie.
- Albo wyjedziemy za granicę, tam też praca czeka - dodają jego koledzy. Wielu z nich na wszelki wypadek chodzi po lekcjach na dodatkowy angielski.

Gorseciarki poszukiwane
Maria Perkowska z Powiatowego Urzędu Pracy przyznaje, że młodzież, która ma konkretny zawód, łatwiej znajduje pracę niż po szkole ogólnokształcącej.
- Tyle że pracodawcy poszukują osób, które mogą od razu pracować, czyli mają już jakieś doświadczenie czy niezbędne uprawnienia - zastrzega.
Praca czeka na ślusarzy, spawaczy, mechaników samochodowych, blacharzy, lakierników, spawaczy...
- Jest też popyt na zawody, których nie uczy żadna szkoła w Białymstoku - dodaje Perkowska. - Cały czas pracodawcy szukają szwaczek-gorseciarek oraz drukarzy i poligrafów.
Dlaczego? Bo coraz większy jest tu rynek pracy. Działa drukarnia Cezar, Zakłady Graficzne i małe drukarnie, które bardzo dynamicznie się rozwijają. Jest kilkunastu producentów bielizny, którzy szyją coraz więcej na krajowy rynek, eksportują na Wschód i na Zachód. A poszukiwanych przez nich fachowców nie przybywa, jest luka.

Poligrafia już od września
Wydział edukacji Urzędu Miasta w Białymstoku właśnie zatwierdził tzw. wstępny plan naboru do szkół na następny rok szkolny. Dyrektorzy zaproponowali, ilu uczniów będą kształcić, a urzędnicy zrobili korektę ich planów.
- Nie obcięliśmy ani jednego miejsca w szkołach uczących zawodu - mówi Jan Szczęsny, zastępca naczelnika wydziału edukacji. - Za to zmniejszyliśmy liczbę miejsc w liceach.
Wiadomo już, że będą nowe kierunki.
- W Centrum Kształcenia Ustawicznego już od września można będzie wreszcie zdobyć zawód: technik poligraf - zapowiada Szczęsny. - Natomiast gorseciarek nie uczymy. Nie ma chętnych. W odzieżówce już od trzech lat nie widziano ani jednej osoby, która chciałaby zostać krawcem. A przecież najpierw trzeba w ogóle nauczyć się szyć, żeby później wyspecjalizować się w gorseciarstwie. Miejsca czekają, nauczymy wszystkich, którzy się zgłoszą - zachęca.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny