Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Prezydent u wuja Sama

Zbigniew Nikitorowicz
Czy prokuratura i sąd boją się Sama Avnego, obecnego właściciela Biaglassu? Dotarliśmy do informacji, z których wynika, że 11 czerwca 2003 roku biznesmen - zamiast stawić się w Prokuraturze Okręgowej w Białymstoku, gdzie prokurator miał przedstawić mu zarzut paserstwa kradzionych samochodów i fałszowania dokumentów - przyjmował w swoim hotelu "Delfin" w Augustowie prezydentów Polski i Litwy.

Było to pierwsze międzynarodowe spotkanie Kwaśniewskiego po referendum w sprawie przystąpienia Polski do Unii Europejskiej. Prezydenci obu krajów wzięli udział w III Forum Gospodarczym Polska - Litwa, w którym uczestniczyło ponad 200 przedsiębiorców i samorządowców. W czasie spotkania rozmawiano nie tylko o wymianie gospodarczej, budowie Via Baltiki czy mniejszościach narodowych, ale także o wspólnych inwestycjach w Iraku. - Polska ma bardzo dobrego prezydenta - komplementował Rolandas Paksas.
Aleksander Kwaśniewski rewanżował się Paksasowi, że zazdrości Litwinom lepszych wskaźników gospodarczych. - Poza tym prezydent Litwy jest młodszy ode mnie - żartował Kwaśniewski.
Forum u pasera
Nastrój spotkania byłby gorszy, gdyby prezydenci obu krajów wiedzieli, gdzie i z kim się spotykają. Otóż rozmowy odbyły się w Hotelu "Delfin", którego właścicielem jest Sam, a właściwie Samuel Avny, tajemniczy przedsiębiorca, który w Polsce pojawił się na przełomie lat 1980 i 90. Oprócz hotelu, Avny jest m.in. właścicielem tartaków w Augustowie i Supraślu oraz huty szkła w Białymstoku. Legitymuje się paszportem amerykańskim i izraelskim, chociaż najchętniej korzysta z tego pierwszego. Przed paroma laty ożenił się z dwukrotnie od siebie młodszą białostoczanką Martą, studentką anglistyki. 11 czerwca 2003 roku Sam Avny nie tylko przyjął prezydentów jako właściciel hotelu. Został również przez Biuro Ochrony Rządu dopuszczony w najbliższe otoczenie Kwaśniewskiego i Paksasa. Na zdjęciach, które posiada "Poranny" widać, że Avny spaceruje tuż obok prezydenta nad Jeziorem Białym. W chwilę później nad jeziorem odbył się poczęstunek. Jak donosiła lokalna prasa, prezydentom najbardziej smakowały pierogi i kartacze. Chwilę później prezydenci i wybrani goście, w tym prawdopodobnie Sam Avny, odbyli wycieczkę statkiem po Jeziorze Białym.
11 czerwca Sam Avny nie powinien pozować do zdjęć z prezydentami Polski i Litwy lecz stawić się w Prokuraturze Okręgowej w Białymstoku. Marek Zajkowski, prokurator z Wydziału Przestępczości Zorganizowanej miał przedstawić Avnemu zarzut paserstwa kradzionych samochodów i fałszowania dokumentów, które umożliwiały ich rejestrację.
- Sam chwalił się, że on p... prokuratora, bo 11 czerwca, to do niego przyjeżdża prezydent Kwaśniewski - twierdzi jeden z naszych informatorów.
W kontaktach z prokuraturą takie słowa rzecz jasna nie padły. Sprawę załatwił prawdziwy gentleman i gwiazda białostockiej palestry, mecenas Leszek Kudrycki.
- Pan Sam Avny złożył usprawiedliwienie przez swojego obrońcę mecenasa Kudryckiego. Usprawiedliwienie było takie, że ma on jakieś plany biznesowe, które uniemożliwiają przyjazd do prokuratury. Złożył też prośbę, żeby przełożyć przesłuchanie na 18 czerwca- mówi prokurator Marek Zajkowski. - Zgodziłem się.
18 czerwca Sam Avny stawił się już u prokuratora, który przeczytał mu zarzut paserstwa i fałszowania dokumentów. Avny wpłacił też poręczenie majątkowe w wysokości 50 tys. zł.

Prezydent w dwuznacznym świetle
Cezary Cieślukowski, radny PO Sejmiku Wojewódzkiego, przez wiele lat był wojewodą suwalskim.
- Pamiętam, jak 1996 roku chciałem zorganizować podobne spotkanie w Hotelu Gołębiewski w Mikołajkach - opowiada Cieślukowski. - Jednak ówczesny premier Włodzimierz Cimoszewicz zażądał, żeby spotkanie odbyło się w innym miejscu, bo miał pewne sygnały ze służb. Natychmiast wykonałem polecenie. W tym wypadku, służby odpowiedzialne za bezpieczeństwo nie powinny stawiać prezydenta w tak dwuznacznym świetle.
Forum zorganizowała Polsko-Litewska Izba Gospodarcza Rynków Wschodnich, której prezesem był wówczas Jan Zaworski, poseł SLD z Suwałk. Zaworski tłumaczy, że zorganizował Forum w Hotelu Delfin tylko dlatego, że ma on najlepszą infrastrukturę.
- Nie miałem pojęcua, że Sam Avny jest zamieszany w jakieś kradzione samochody - zarzeka się poseł SLD.
Zaworski pytany, czy wiedział, iż 11 czerwca Avny miał stawić się w prokuraturze, obrusza się: - K..., co pan powie! To coś niemożliwego.
Według Zaworskiego to funkcjonariusze ABW powinni sprawdzić obiekt i jego właściciela.
- Za ochronę takich osób, jak prezydent i premier odpowiada Biuro Ochrony Rządu - zaprzecza Małgorzata Niebrzydowska, rzecznik prasowy białostockiej delegatury ABW. - My na prośbę BOR możemy dokonać sprawdzenia obiektów czy osób. Jednak w tym wypadku BOR nie zwracał się do nas z żadnymi wnioskami. W najmniejszym stopniu nie uczestniczyliśmy w obsłudze tej wizyty.
- Jestem przekonany, że BOR sprawdził, do kogo jedzie prezydent Kwaśniewski - uważa Cieślukowski. - Prezydent tam przyjechał, bo była pozytywna opinia BOR w sprawie hotelu, jego właściciela, a także źródeł pochodzenia pieniędzy pana Avnego. W innym wypadku pan prezydent nie narażałby się na kompromitację i nie przyjeżdżałby do podejrzanego biznesmena. Chyba, że ktoś całkowicie zlekceważył tą sprawę.
Kancelaria Prezydenta RP milczy o tym, czy to BOR zawalił sprawę, dopuszczając do spotkania prezydentów w Hotelu Delfin. Teresa Grabczyńska, dyrektor biura informacji w Kancelarii Prezydenta RP, tłumaczy, że to organizator, czyli Izba Polsko-Litewska Jana Zaworskiego, samodzielnie wybrała miejsca odbycia Forum. Kancelaria "nie miała na to wpływu".
- Osoba Sama Avnego nie jest znana Kancelarii Prezydenta RP - zapewniła "Poranny" Grabczyńska. - Kancelarii Prezydenta RP nic też nie wiadomo o toczącym się wówczas śledztwie wobec osoby Sama Avny. Pan Prezydent nie zna Sama Avnego.
Według Grabczyńskiej Avny mógł przebywać na terenie hotelu po prostu jako jego "gospodarz".
Samochodowa ośmiornica
Gdyby oficer BOR chciał dowiedzieć się czegoś więcej o Avnym, to wystarczyło, żeby wpadł na miejscowy komisariat. Już na dwa lata przed wizytą Kwaśniewskiego, 25 września 2001 roku, Komenda Powiatowa Policji w Augustowie na podstawie anonimowego donosu wszczęła dochodzenie w sprawie nieprawidłowości w działalności spółki "Delfin". W czerwcu 2002 roku ze względu na kaliber sprawy śledztwo przejął Wydział Przestępczości Zorganizowanej Prokuratury Okręgowej i Centralne Biuro Śledcze. Na początku 2003 roku postawiono zarzuty pierwszym podejrzanym. Sam Avny był jednym z ostatnich, któremu prokuratura formalnie przedstawiła zarzuty.
- Oczywiście, dużo wcześniej był przez nas traktowany jako jeden z głównych podejrzanych - zapewnia Krzysztof Wojdakowski, szef wydziału "pezet" w Prokuraturze Okręgowej.
Akt oskarżenia jednoznacznie wskazuje na Sama Avnego jako na jednego z organizatorów przestępczego procederu. Już na początku aktu oskarżenia czytamy: "W połowie 1999 roku Sam Avny, prezes spółki "Delfin" w Augustowie zwrócił się do pracownika firmy Tomasza B. o przedstawienie korzystnej cenowo oferty zakupu samochodów typu bus. W związku z tym Tomasz B. za pośrednictwem innych osób poznał mieszkańca województwa wielkopolskiego Eugeniusza I., który zaoferował szereg samochodów pochodzących z przestępstw, które Avny sukcesywnie kupował".
Sam Avny kupił do Hotelu "Delfin" 6 samochodów, głównie Volkswagenów Bus ale też prestiżową Toyotę Landcruiser. Spotkania członków szajki przypomina kadry z filmów gangsterskich.
- Pierwsza transakcja odbyła się poza spółką "Delfin". Dlaczego? Eugeniusz I. bał się, że zostanie napadnięty - opowiadają prokuratorzy.
Samochody legalizowano fałszując m.in. dokumenty celne. Prokuratura nie ma też wątpliwości, że Avny "miał świadomość", iż kupuje samochody pochodzące z rozbojów i kradzieży.
Handel kradzionymi samochodami kwitł od połowy 1999 roku do początku 2001 roku. Powstała prawdziwa samochodowa ośmiornica. W sprawę zamieszani są między innymi celnicy z zachodniej granicy Polski, funkcjonariusz CBŚ, rzeczoznawcó, kilku podejrzanych zostało aresztowanych. Akt oskarżenia liczy 28 tomów i obejmuje w sumie 29 osób. Według prokuratorów, kilkanaście kradzionych samochodów o wartości około 1,5 mln zł zmieniło w ten sposób właścicieli.
My się Sama nie boimy?
Prokurator Marek Zajkowski zapewnia, że jest odporny na naciski.
- Jestem prokuratorem z wydziału "pezet" - podkreśla z dumą. - Nie ma takiej opcji, żeby ktokolwiek na mnie, jako prokuratora z wydziału "pezet" mógł naciskać.
Prokuratura Okręgowa pod koniec grudnia 2003 roku zakończyła śledztwo i przesłała akt oskarżenia do Sądu Rejonowego w Augustowie. Ten jednak odmówił prowadzenia sprawy, powołując się na to, że żona jednego z oskarżonych pracuje w augustowskim sądzie.
21 czerwca 2004 roku poniedziałkowy lokalny dodatek do "Gazety Wyborczej" w artykule "Kto się boi Sama A?" pisze o procesie, który nie może się zacząć. Czytamy w nim: "Sąd w Grajewie w środę podjął decyzję, aby sprawę prowadził inny sąd. A wszystko z uwagi na zawiły charakter sprawy, jej obszerność, trudność i wielowątkowość, a także fakt, że dotyczy ona wielu osób znanych na Podlasiu. Tak pokrótce argumentował swoją decyzję grajewski sąd". Cytowany w artykule prokurator Marek Żukowski dziwił się: - To jest zwykły akt oskarżenia. Materiał dowodowy jest szczegółowy i bardzo obszerny. No cóż, trzeba czekać.
W sądzie w Grajewie nikt nie chce rozmawiać o sprawie Avnego.
- Proszę dzwonić do Sądu Okręgowego w Łomży - radzi prezes sądu.
Janusz Wyszyński, rzecznik prasowy łomżyńskiego sądu okręgowego zaprzecza, żeby Sąd Rejonowy Grajewie migał się od sądzenia Sama Avnego i 28 pozostałych oskarżonych. - Żaden z sędziów nie składał wniosku o wyłączenie - zapewnia Janusz Wyszyński. - Nie jest prawdą sugestia, że sędziowie nie chcieli tej sprawy sądzić.
Prokurator Marek Zajkowski nie ma dzisiaj żadnych zastrzeżeń do pracy sądów. - Sprawa jest prowadzona koncertowo. Jestem wręcz zachwycony. Sąd Rejonowy w Grajewie prowadzi sprawę w rewelacyjnym tempie!
Proces zaczął się 30 września ubiegłego roku. Na posiedzeniu 1 lutego br. sąd może już wydać wyrok. Część oskarżonych już wcześniej zgodziła się na dobrowolne poddanie się karze, co oznacza, że przyznali się do winy.
- Materiał dowodowy jest bardzo mocny - ocenia prokurator Zajkowski.
Sam Avny konsekwentnie nie przyznaje się do winy. - Nie wierzę, żeby mój klient wszedł w kradzieże samochodów - mówi mecenas Leszek Kudrycki. - To nie pasuje do człowieka tej klasy. Dlatego dobrowolne poddanie się karze nie wchodziło w grę, gdyż oznaczałoby przyznanie się do winy.
Czasem jednak trudno oprzeć się wrażeniu, że Sam Avny cieszy się specjalnymi względami. Nikt nie zabrał mu paszportu. Przedsiębiorca może swobodnie podróżować do USA lub Izraela. Na wniosek mecenasa Leszka Kudryckiego sąd w Grajewie zwolnił nawet Avnego z obowiązku stawiania się na rozprawach.
- Taka decyzja sądu jest prawnie dopuszczalna - tłumaczy Janusz Wyszyński.
- Nie będę tego oceniał - mówi Marek Zajkowski. - Pan Avny ma niewątpliwie bardzo dobrego obrońcę...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny