Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Po kapusiach zawsze zostaje jakiś ślad

Rozmawiała Alicja Zielińska
Kurier Poranny: Czy po ujawnieniu materiałów dotyczących Małgorzaty Niezabitowskiej, gdy okazało się, że była ona agentką i współpracowała z SB, do IPN zgłasza się więcej osób po swoje teczki? Eugeniusz Korneluk, naczelnik Biura Udostępniania i Archiwizacji Dokumentów oddziału Instytutu Pamięci Narodowej w Białymstoku: - Nie odczuliśmy zwiększonego zainteresowania. Do naszego oddziału wpływają przeciętnie trzy wnioski tygodniowo.

Największe oblężenie mamy za sobą. Wnioski o wgląd do akt zaczęliśmy przyjmować od lutego 2001 roku. Od razu zgłosiło się kilkaset osób i powstała kolejka. Do tej pory wydaliśmy 1583 wnioski, wróciło do nas 920, z tego załatwiliśmy około 800, czyli tyle osób zajrzało do swoich teczek.

l Zdarzały się przypadki, że wnioski składali byli esbecy, podszywając się pod poszkodowanych?
- Do tej pory mieliśmy około 30 takich sytuacji. Część osób jest przekonana, że na fali niszczenia zbiorów SB z przełomu lat 1989/90 ich akta też mogły zostać zniszczone. Owszem, materiały w dużej mierze nie są kompletne, ale to nie znaczy, że zniknął po nich ślad. W latach 70. była tendencja do gruntownego, powszechnego mikrofilmowania różnych dokumentów niekoniecznie z teczek osobowych czy z pracy tajnych współpracowników, zapewne w celu ich zabezpieczenia. Poza tym część informacji znajduje się w zupełnie innych jeszcze miejscach. Są to zapisy kartoteczne, akta typu administracyjnego, gdzie nierzadko z pełną szczerością opisywano różne sprawy. Niszcząc te akta, o których sądzono, że są tam najbardziej wredne informacje, zapomniano o tym, że ślady zostały w innych materiałach. Takich sytuacji jest dość dużo.
Tak więc mimo zaginięcia części dokumentacji zawsze można dotrzeć do jakiegoś śladu, który świadczy o tym, że ktoś był tajnym współpracownikiem.

l Kiedy mogą być odtajnione kryptonimy donosicieli?
- Na wniosek osoby pokrzywdzonej, która czytała swoje akta. Przy czym ujawniamy je tylko w sytuacji, gdy jesteśmy tego pewni, aby nie wyrządzić komuś krzywdy. Musimy pamiętać, że teczki to skrót myślowy. Tak na dobre tworzone są one dopiero teraz, kiedy archiwiści przeglądają setki dokumentów i wyciągają informacje o konkretnych osobach. System teczek w PRL obejmował sprawy operacyjne, dotyczył obiektów, wyjazdów za granicę, konferencji. Dla indywidualnych osób teczki były zakładane rzadko, mieli je tylko czołowi działacze opozycji. Nie jest więc tak, że wystarczy podać nazwisko i sięgnąć na półkę po gotowe akta.

l A co, jeśli ktoś we wniosku do IPN zatai współpracę z SB?
- Jest to przestępstwo zagrożone karą. Bo jest to świadome wprowadzanie w błąd organu państwowego, gdyż osoba ubiegająca się o wgląd do akt podpisuje oświadczenie, że nie była tajnym współpracownikiem UB i SB.

l Jakich dokumentów zachowało się więcej - starszych, czy tych z lat 80.?
- Te starsze zostały zniszczone wcześniej, niektóre po 1956 roku. Wynikało to ze zmian politycznych w kraju, gdy na przykład pewne grupy społeczne przestały być traktowane jako wrogowie ustroju czy państwa. Wtedy te materiały otrzymywały kategorię B i systematycznie je usuwano. To była planowa robota. Po 1989 roku natomiast znaczna część dokumentacji została zniszczona poza wszelkim protokołem, bez spisywania i jakichkolwiek analiz. Sądzimy, że zachowało się 10 proc. wszystkich materiałów tworzonych przez 40 lat PRL.

l Dziękuję za rozmowę.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny