Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Mama, tata i geje

Joanna Klimowicz
Cywilizowanym światem rządzi polityczna poprawność, ale nie dotarła jeszcze do uniwersyteckich auli w Białymstoku. Pani doktor socjologii może na wykładach bezkarnie nazywać "zboczeńcami" osoby homoseksualne. Studenci się buntują.

- Teraz rozumiem dramat Rocco Butiglione kandydata na komisarza europejskiego - westchnęła dr Barbara Cieślińska, kiedy wokół jej fakultetów z socjologii rodziny rozpętała się burza. - Przeciwko mnie też toczy się oszczercza kampania, mająca na celu zdyskredytowanie mnie jako wykładowcy.

O czym się nie mówi ?

Dr Cieślińska sprawia wrażenie osoby odrobinę nieśmiałej. Odgarnia kosmyk blond włosów, wchodząc na mównicę podczas debaty na wydziale prawa, gdzie występuje jako ekspert. Zaczyna z cichym śmieszkiem: - Świat zwariował albo ja. Pielęgnuję w sobie cechę zdumienia nad rzeczywistością, ale moja obecność na debacie o rejestracji związków homoseksualnych to szczyt. W przyzwoitym gronie wręcz nie wypada mówić o tym temacie. Kiedy byłam studentką, nie poruszaliśmy go.
Potem jednak "rozkręca się", odważnie broniąc swoich poglądów. Dowodzi, że geje mają poważne problemy, skoro wychodzą demonstrować na ulicę. Przypomina, że głośno zrobiło się o nich, gdy wybuchła epidemia AIDS. Wytyka im zmienianie partnerów.
- Komu państwo zawdzięczacie życie: związkom jednopłciowym czy tacie i mamie? - retorycznie pyta studentów. - Ja lubię ład i porządek.
Jej idol, prof. Rocco Butiglione, nie znalazł akceptacji w Parlamencie Europejskim. Jak na komisarza do spraw swobód obywatelskich, sprawiedliwości i bezpieczeństwa, Włoch ma wyjątkowo niepoprawne poglądy. Najwięcej kontrowersji wzbudziły jego wypowiedzi, dotyczące właśnie homoseksualizmu i roli kobiet. Dostał na przesłuchaniach tak niskie noty, że trzeba było odłożyć zaplanowane na koniec października głosowanie nad nową Komisją Europejską i zastąpić Butiglioniego innym kandydatem. Na Uniwersytecie w Białymstoku mowy nie ma o takich konsekwencjach. Studenci pisali petycje, bojkotowali zajęcia i niczego nie wskórali. Teraz szyderczo przestrzegają młodszych kolegów:
- Nie radzimy wam, nieopierzeni studenci socjologii, dobierać się do dr Cieślińskiej. Bo jak pójdzie na skargę do biskupa, to mury uniwersytetu się zatrzęsą i niejedna głowa poleci...

Za Żwirka i Muchomorka

- Jest po prostu straszna - Kasia z trzeciego roku przewraca oczami.
- Skąd wiesz? Przecież fakultet z dr Cieślińską jest na IV i V roku - dociekam.
- Wszyscy o niej opowiadają - tłumaczy dziewczyna. - Zresztą z nami też ma zajęcia, tylko że obowiązkowe - z demografii. Nie nadaje się na wykładowcę akademickiego. Zwłaszcza na socjologii, w naszym bastionie wolności, tolerancji, otwartości...
Rzeczywiście, w instytucie przy Placu Uniwersyteckim czasami aż wrze - studenci i zaproszeni goście spierają się w intelektualnych debatach, organizowanych przez koło naukowe. Część dyskusji i projektów poświęcona jest problemom płci.
- Jak mamy traktować takie odzywki: np. o najlepszym, jedynie słusznym modelu rodziny: tato, dwójka dzieci i mama w domu, przy garnkach? - ciągnie Kasia. - Albo o biednych, chorych gejach, którym trzeba współczuć i modlić się za nich?
- Jest jednostronna, przywiązana do swoich poglądów, nie uwzględnia wolności myśli i słowa - dodaje Eliza z V roku. - Uniwersytet to już nie wychowanie, ale wymiana myśli. Ona nie wie nawet, co to znaczy.
Bywa, że jest wyśmiewana. Dwa razy wzbudziła aplauz podczas debaty na prawie. Raz, gdy stwierdziła, że dziś rzadko która pani decyduje się na dwuosobowy pokój z koleżanką podczas konferencji, żeby nie narazić się na podejrzenia. Drugi, gdy z bólem wyznała: - Oni nawet bajeczki potrafią zbrukać... Co zrobili ze Żwirkiem i Muchomorkiem z mojego dzieciństwa?

Spłukana w "Kiblu"

Nieobowiązkowe wykłady z socjologii rodziny dr Cieślińska prowadzi od czterech lat. Przez pierwsze dwa wybierał je cały rocznik studentów. W ubiegłym roku akademickim trafiło się dwoje "buntowników". Zaprotestowali, gdy padło słowo "zboczenie". Wyszli z sali.
- Potraktowałam to jako epizod. Tak, jak kiedyś łączyli się proletariusze wszystkich krajów, tak teraz łączą się geje. Do tego panuje moda na tolerancję - mówi wykładowca.
Trochę jednak przejęła się opiniami na forum internetowym wydziału. Studenci nie zostawili na niej suchej nitki. Apogeum krytyki nastąpiło w ostatnim przed wakacjami wydaniu nieformalnej studenckiej gazety "Kibel". Dr Cieślińska dostała najgorszą notę spośród wszystkich wykładowców. Jak dowiedzieliśmy się, ranking nieformalny niewiele odbiegał od oficjalnego, który nie został w całości upubliczniony przez władze instytutu.
- To atak sfrustrowanych redaktorów "Kibla" - nie ma wątpliwości.
Jednak za artykułem poszła oficjalna skarga do dyrektora Instytutu Socjologii. Studenci dołączyli do niej cytaty z wykładów, poprosili o zainteresowanie. Dyrektor porozmawiał i ze studentami, i z zainteresowaną. I tyle.
- Uniwersytet jest z gruntu uczelnią pluralistyczną, także poglądowo. Postrzegam jako zaletę, że może być płaszczyzną ciągłego dialogu - uważa prof. Andrzej Sadowski, dyrektor Instytutu Socjologii UwB. - Studenci mogą nie wybierać tego wykładu. Nie zgadzam się, że trzeba działać w kierunku zmiany czyichś poglądów.

Co wolno wykładowcy

"Kibel" ukazywał się na Placu Uniwersyteckim znikąd - bywał wrzucany do instytutu przez otwarte drzwi, cudem trafiał na biurko dyrektora i wykładowców. Studenci wyrywali go sobie z rąk, zataczając się ze śmiechu. Spełnił rolę "oczyszczającą". Co bolało studentów, a bali się o tym głośno powiedzieć, drukowała redakcja "Kibla". I to w dość obcesowej formie. Dzięki ich artykułom dyrektor kilkakrotnie spotkał się ze wszystkimi rocznikami, by rozwiązać najbardziej nabrzmiałe problemy. Dr Cieślińska dostała w nim najgorszą notę spośród wszystkich wykładowców.

Dr Cieślińska nadal prowadzi socjologię rodziny. Tyle, że na fakultet przychodzi tylko około 20 osób ze studiów dziennych.
- To nie tak, że nie chcą zapisywać się z mojego powodu - przekonuje wykładowca. - Na początku mają rzeczywiście rezerwę, uważnie przysłuchują się każdemu słowu. Jest ich mniej, bo wzrosła liczba zajęć fakultatywnych, jest kilkanaście innych ciekawych propozycji.
Koledzy z instytutu nie chcą oceniać dr Cieślińskiej. Ograniczają się tylko do krótkiego: - Ma prawo bronić swoich poglądów, ale jako osoba prywatna. Jako naukowiec powinna wypowiadać się neutralnie, opierając się na faktach.
- Wykładowca musi przedstawiać stan wiedzy na dany temat, a dopiero potem swoje stanowisko - potwierdza prof. Sadowski. - Powinien przedstawić wszystkie możliwe punkty widzenia. Ale nie musi chować swego światopoglądu.
Jak swój definiuje dr Cieślińska? - Jestem konserwatystką. Nie podoba mi się nacisk na poprawność polityczną. Czasem coś mi się wymyka przez czystą przekorę...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny