ZUS: Chora? To do pracy!

Kobieta od 1 września 2003 roku była na zwolnieniu lekarskim. Przeszła w Białymstoku jedną operację. Niestety, nie przyniosła ona efektów. Następna operacja miała być w Warszawie. - Tyle, że musiałam na zabieg zaczekać - mówi Bogusława Tomaszczuk, nauczycielka wuefu ze Szkoły Podstawowej nr 47 w Białymstoku. - Ja naprawdę nie byłam zdolna do pracy. Wstawałam z łóżka, ale tylko na kilkanaście minut w ciągu dnia. A ZUS co miesiąc przysyłał wezwania na weryfikację zwolnienia. Dostarczałam historię choroby i zaświadczenia od lekarza rodzinnego.

Co panią boli? Plecy

1 czerwca 2004 roku Bogusława Tomaszczuk dostała dokument cofający jej zwolnienie lekarskie. Lekarz orzecznik z białostockiego ZUS uznał, że pacjentce nie należy się już zwolnienie.
- Czym to uzasadnił? Niczym - mówi kobieta. Kobieta zapamiętała tylko pytanie lekarza orzecznika w ZUS-ie: - Co panią boli? I swoją odpowiedź - "plecy".
- Nie rozumiem do dziś takiej decyzji. Przecież jako nauczyciel wuefu opowiadam za bezpieczeństwo uczniów. Jak miałam to robić, skoro nie byłam w stanie stać, chodzić, ani wykonywać gwałtownych ruchów? - mówi Bogusława Tomaszczuk. - Na szczęście dyrekcja potraktowała mnie po ludzku. O lekcjach wychowania fizycznego nie było mowy. Siedziałam w świetlicy i - od czasu do czasu - kogoś zastępowałam. Do pracy zawoził mnie i odwoził mąż.

ZUS: nasze decyzje są niepodważalne

Zusowskie uzdrawianie

O absurdach, zdarzających się w białostockim ZUS pisaliśmy wielokrotnie. ZUS potrafił wezwać na kontrolę zwolnienia mieszkankę Suwałk z prątkującą gruźlicą. Kobieta przyjechała do Białegostoku autobusem.
Mieszkanka Białegostoku musiała stawić się na kontrolę zwolnienia lekarskiego miesiąc po operacji wycięcia nowotworu jasnokomórkowego (to najgorsza odmiana raka). ZUS ją wezwał, mimo, że wiedział z jakiego powodu jest na zwolnieniu.
Ale to nie wszystko. Na kontrolę zwolnienia lekarskiego (do ortopedy) potrafią też być wzywane kobiety w zagrożonej ciąży, u których jakikolwiek ruch jest niewskazany.
(an)

Lekarz, który cofnął zwolnienie, nie chciał z nami rozmawiać. - Nie mam czasu, mam dużo pracy - powiedział Dariusz Łukasiewicz. - Zresztą nie chcę niczego komentować. Mamy rzecznika prasowego.
Jak twierdzą pracownicy białostockiego ZUS-u, decyzje lekarzy orzeczników nie są ani złe, ani dobre - są niepodważalne.
- Nie będę dyskutować z tą opinią. Jeżeli pan doktor cofnął zwolnienie lekarskie pacjentce, to chyba miał rację - twierdzi Anna Krysiewicz, rzeczniczka w białostockim oddziale ZUS.
- Na ten temat nic nie powiem. Obowiązuje mnie tajemnica służbowa - mówi Bożena Goździekiwicz, Główny Lekarz Orzecznik w Białymstoku.
O sprawie poinformowaliśmy profesora Jana Stasiewicza, szefa Okręgowej Izby Lekarskiej w Białymstoku. Na podstawie wszystkiego, co powiedzieliśmy mu o sprawie, powiedział krótko: - Taka decyzja orzecznika jest absurdalna, a argumenty mało wiarygodne.

Może sąd pomoże?

Sprawa Bogusławy Tomaszczuk jest w sądzie pracy. - Nie chcę żadnych pieniędzy ani odszkodowania. Chcę, żeby ten człowiek przyznał się do błędu - mówi Tomaszczuk. - Cofnięcie zwolnienia oznacza, że i mój lekarz i ja chcieliśmy oszukać pracodawcę i ZUS. A to nieprawda.