Egzaminatorzy nawalili, ale nareperowali

Po naszej publikacji wszyscy skrzywdzeni przez egzaminatorów uczniowie dostali wczoraj poprawione zaświadczenia o wynikach egzaminu gimnazjalnego. - Mają je już w ręku i pójdą z nimi do wybranych szkół - zapewniła nas Helena Sutyniec, dyrektor Okręgowej Komisji Egzaminacyjnej.
Wczoraj napisaliśmy, że w testach gimnazjalnych błędy zrobili nie tylko uczniowie, ale i egzaminatorzy OKE. Nie kwapili się też z ich sprostowaniem, choć powinni to zrobić przed końcem roku szkolnego. Prawnicy radzili zdesperowanym rodzicom, by skarżyli decyzje w NSA, podpowiedzieliśmy też, by pojechać do Łomży i osobiście wyegzekwować nowe zaświadczenia. Pięć osób tak zrobiło i wyniki odebrały osobiście. Resztę OKE wysłała zainteresowanym. Dotarły wczoraj. Ojciec Moniki, bohaterki naszego tekstu, dziękował nam za interwencję. - Ależ te wyniki są wywrócone do góry nogami! Rewolucja - dziwił się. - W niektórych pytaniach punktacja została zaniżona, ale w sumie córka dostała o dwa punkty więcej. Już nie chodzi o te kilka punktów, ale o to, że umiejętności naszych dzieci sprawdzają ludzie nieprzygotowani!
- Dziewięć poprawionych prac na 42 tysiące... Czy można tu mówić o "pale dla egzaminatora"? - dyrektor Sutyniec jest rozgoryczona.
W sumie o wgląd do prac poprosiło ponad 80 osób. 30 złożyło wnioski o ponowne sprawdzenie. W dziewięciu przypadkach zmieniono punktację na korzyść ucznia. W pięciu pracach dodano dwa punkty, w dwóch - cztery punkty. W dwóch innych - ewidentnie źle sprawdzonych - dodano po cztery i pięć punktów.
- Dyrektor Sutyniec nie powinna zaprosić tych egzaminatorów do sprawdzania prac w przyszłym roku - uważa Maria Magdziarz, dyrektor Centralnej Komisji Egzaminacyjnej. - Takie rzeczy nie powinny się zdarzać, zwrócimy uwagę na dokładniejsze sprawdzanie prac.