Nie można karać samochodów

O luce prawnej pisaliśmy w piątek w "Porannym". Problem dotyczy Straży Miejskiej i Strefy Płatnego Parkowania. Właśnie pracownicy tych instytucji zostawiają za wycieraczkami samochodów informacje o wykroczeniach i konieczności zapłacenia kary, chociaż żaden kodeks nie przewiduje takiej formy doręczenia mandatu. Na druku jest tylko numer rejestracyjny auta, a brakuje danych kierowcy, który popełnił wykroczenie. Karane jest więc auto, a nie kierowca. Co więcej, takich druków nie można zostawić za wycieraczką, ale trzeba doręczyć osobie karanej.

Wycieraczka nie kierowca

- Wsadzanie wezwań za wycieraczki jest nieprawidłową praktyką - powiedział radiu RMF FM Jerzy Łabuda, naczelnik wydziału prawa karnego w ministerstwie. Zezwalają na to wprawdzie przepisy uchwalane przez miejskich radnych, ale są one sprzeczne z kodeksami.
- To rzeczywiście budzi wątpliwości. Powinien się tym zająć Sejm i to pilnie, bo jak ludzie przestaną płacić mandaty przyniesie to ogromne szkody - mówi Jarosław Matwiejuk, doktor prawa z Uniwersytetu w Białymstoku i jednocześnie białostocki radny.
Czy Sejm się zajmie sprawą, nie wiadomo.

Odwołaj się do kolegium

Ani Straż Miejska, ani Zarząd Dróg i Transportu nie zamierzają zrezygnować z tej formy karania kierowców. Nadal będziemy znajdować za wycieraczkami wezwania. Dziennie sami pracownicy strefy wystawiają ich około 150. - Dopiero jak już będziemy mieli pewność, że to niezgodne z prawem, będziemy decydować co dalej - mówi Tadeusz Arłukowicz, rzecznik prezydenta Białegostoku.
Ci, którzy wiedzą o luce w prawie już odwołali się do Samorządowych Kolegiów Odwoławczych w kraju. Tylko w ten sposób można udowodnić, że mandat jest niewłaściwie doręczony. Kilka takich spraw rozpatrzyło już SKO w Częstochowie. Skończyły się anulowaniem kary. W Białymstoku nie było ani jednej takiej sprawy, jak dotąd nikt też się nie odwołał od nakazu zapłacenia kary.