Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

"Rozwód" po katolicku

Sylwester Barski
W Kościele nie ma rozwodów. Małżeństwo jest nierozerwalne. Ale ta nierozerwalność ma charakter względny. Istnieją sytuacje, kiedy ważne małżeństwo można rozwiązać.

Na przykład małżeństwo niedopełnione (brak współżycia seksualnego po ślubie), zawarte między ochrzczonymi, na prośbę jednego czy obojga małżonków może być rozwiązane na mocy dyspensy papieskiej. Jest to stara praktyka Kościoła, która się ustaliła już w średniowieczu.
Takie przypadki są jednak rzadkie. W archidiecezji białostockiej w ostatnim dziesięcioleciu nikt nie starał się o dyspensę. To długa i zawiła droga.

Można prościej
Najczęściej szuka się jakiegoś tytułu prawnego (przyczyny) niedopełnienia, po to, by stwierdzić nieważność małżeństwa. W tym przypadku może to być np. impotencja czy inna orientacja seksualna. Wówczas niepotrzebna jest dyspensa aż od papieża. Wystarczy złożyć odpowiedni wniosek w sądzie biskupim swojej diecezji i ten, po zbadaniu sprawy, stwierdzi nieważność zawartego małżeństwa. Przyczyn nieważności może być wiele. Wszystkie ujęte są w znowelizowanym w 1983 r. Kodeksie Prawa Kanonicznego, obowiązującym w Kościele katolickim. Są tam również nowe zapisy odnośnie przyczyn nieważności małżeństwa.

Pan młody ulotnił się
Aneta poznała Zbyszka na dyskotece. Umówili się ponownie i potem spotykali często. Szybko wyznali sobie miłość. Aneta zauważyła jednak, że chłopak nie stroni od alkoholu. Miał wielu kolegów, z którymi nadal umawiał się do pubów, często poza jej plecami. Kiedyś zrobiła mu awanturę, powiedziała "albo... albo..." Przeprosił, obiecał, że się zmieni. Przez miesiąc rzadziej spotykał się z kolegami, przychodził do niej raczej trzeźwy. Po roku znajomości postanowili się pobrać. Podniosła uroczystość w kościele. Goście, prezenty, piękne kwiaty, muzyka i toasty. Pan młody spełniał ochoczo jeden za drugim. Nim minęła północ był kompletnie zalany, nie chciał tańczyć, tylko siedział z kolegami. Pod koniec wesela gdzieś się z nimi ulotnił. Zabrał część kopert z prezentami. Noc poślubną i kilka dni panna młoda spędziła samotnie. W końcu Zbyszek się pojawił, ale jak mógł się wytłumaczyć? Czym mógł ją bardziej zranić? Próbowała wybaczyć, przecież już teraz był jej mężem. Nie minął miesiąc jak zniknął ponownie. Potem to się już powtarzało regularnie, po kilka razy w miesiącu. Zabierał pieniądze, wychodził, nie interesował się domem. Sprzedał nawet ślubne obrączki.
Aneta już w ciąży odeszła do rodziców, uzyskała rozwód cywilny i za radą adwokata zwróciła się do sądu kościelnego. Po przesłuchaniu stron i świadków (rodzice, rodzeństwo, kolega z pracy pozwanego) i zasięgnięciu opinii biegłego psychologa, na podstawie zgromadzonych dowodów sąd uznał, że "udowodniono alkoholizm w dacie zawarcia małżeństwa". Sędziowie orzekli nieważność związku z tytułu "niezdolności z przyczyn natury psychicznej do podjęcia i wypełnienia istotnych obowiązków małżeńskich".

Nowa furtka
To nowy tytuł, wprowadzony w takim właśnie brzmieniu do Kodeksu Prawa Kanonicznego w 1983 r. (kanon 1095, 3). Umożliwia uznanie nieważności małżeństwa w przypadku różnych zaburzeń (dewiacji) w sferze psychoseksualnej, uzależnień (alkoholizm, narkomania, lekomania), poważnych zaburzeń osobowościowych - niedojrzałości emocjonalnej czy społecznej, osobowości zależnej (gdy małżonek nigdy nie podejmie ważnych decyzji bez konsultacji np. z krewnymi), niektórych zaburzeń neurologicznych (np. niektórych postaci padaczki), niekiedy AIDS, anoreksji, schizofrenii. Podstawą do uznania nieważności może być psychopatia czy charakteropatia, np. u osoby, która jest pozbawiona uczuć wyższych (czasem przestępca), nie potrafi kochać, współczuć, ofiarować siebie drugiemu człowiekowi. Taka osoba nie jest w stanie zrozumieć, czym jest małżeństwo, rodzina - a więc może być niezdolna do życia w małżeństwie.
Trzeba jednak udowodnić, że przyczyna niezdolności istniała w momencie jego zawarcia. Sąd nie uzna nieważności, gdy jakakolwiek z tych przyczyn (np. alkoholizm, inna choroba) rozwinęła się później, w trakcie pożycia. Domniemanie prawne idzie zawsze w kierunku: skoro małżeństwo zostało zawarte - zawarte zostało prawnie. Fakt przeciwny trzeba udowodnić.

Rozwiązał się worek?
Corocznie z kanonu 1095 toczy się poważna część procesów. Jak widać ta innowacja w prawie kościelnym była bardzo potrzebna. Kiedyś poszkodowanym stronom trudniej było uwolnić z takiego związku, np. z alkoholikiem, cierpiały dzieci. Czasem małżonkowie decydowali się na separację. Czy teraz rozwiązał się worek z kościelnymi "rozwodami"? Ks. Andrzej Kakareko, oficjał Sądu Metropolitalnego w Białymstoku zdecydowanie zaprzecza. Rzeczywiście, przed dwudziestu laty, kiedy otworzyła się ta furtka, znacząco wzrosła w sądach kościelnych liczba składanych wniosków i orzeczeń o nieważności, ale w ostatnich latach utrzymuje się już na podobnym poziomie.
- To na pewno jest poważny problem duszpasterski, wyzwanie dla Kościoła, a przede wszystkim rodziny - dodaje. - Ale nie ma powodów, by mówić o kryzysie sakramentalnego małżeństwa. Przyszły sukces związku dwojga młodych ludzi, z tego co obserwuję, zależy przede wszystkim od tego, jakie wartości wynoszą ze swoich domów. Jeśli wynoszą złe wzorce, np. mentalność rozwodową, to i sami podobnie rozwiązują problem - rozchodzą się. Jeśli jednak mają jakąś podbudowę, to potrafią przezwyciężać różne kryzysy, nieuniknione w każdym małżeństwie.

Wypędzę cię z domu
Siedemnastoletnia Marta zaszła w ciążę. Matka wpadła w szał. - Co za wstyd - krzyczała - jak nie wyjdziesz za niego, wypędzę cię z domu! Nie będę trzymała córki z bachorem. Gdzie pójdzie, jak sobie poradzi? Pod wpływem groźby córka się zgadza. Nic ją z tym chłopakiem nie łączy, tylko ta głupia wpadka z wakacyjnej przygody nad jeziorem. Potem widywali się jeszcze, w koleżeńskiej paczce, ale bez żadnych zobowiązań. Aż tu naraz do ślubu? Niestety, rodzice nalegają. Chłopak rok starszy, nie protestuje. Ze względu na niepełnoletniość Marty potrzebna jest zgoda sądu rodzinnego. Stają do ślubu - konkordatowo, tylko w kościele. Ale pożycie od początku zupełnie się nie układa. Są zbyt młodzi, zbyt niedojrzali psychicznie, by podjąć takie obowiązki. Zresztą nic do siebie nie czują poza obojętnością i narastającą wrogością. Rodzi się dziecko. Marta jeszcze przez trzy miesiące pozostaje z mężem, potem wraca do swego domu. Matka już jej nie wypędza. Po roku w sądzie cywilnym odbywa się rozwód. Marta składa też wniosek w sądzie kościelnym. Przymus i groźba, niedojrzałość psychiczna - to wystarczające powody, by uznać, że małżeństwo zostało zawarte nieważnie. Dziewczyna znów jest wolna.

Rolnik szukał żony
Pewien rolnik przez kilka lat szukał żony. Matka już stara. Potrzebował jakiejś kobiety, która będzie mu żoną, pomocą i matką jego dzieci. "Mam sto hektarów, to i dziedzica muszę mieć". Spotkał wreszcie panią, zewnętrznie niezbyt atrakcyjną, ale w jego wieku. Miał nadzieję, że spełni jego oczekiwania. I zawarł małżeństwo, choć nie było tam większego uczucia. Po ślubie okazało się, że kobieta ma poważną wadę serca, zupełnie nie może pracować i do tego nie może mieć dzieci. Rolnik wniósł pozew o stwierdzenie nieważności małżeństwa. Nie tyle, że czuje się oszukany, ale spodziewał się zupełnie czegoś innego. Czyli - jak mówi kodeks - zaistniał istotny błąd co do przymiotu osoby.
W dawnych wiekach błąd przymiotu dotyczył najczęściej pochodzenia - np. szlachcic chciał za żonę szlachciankę. Jeśli błędnie sądził, że jest szlachcianką, a była włościanką (wprowadziła go w błąd), ubiegał się w sądzie kościelnym o unieważnienie i często je uzyskiwał.

Gdy zgodę psuje symulacja
Dość częstą wadą umowy małżeńskiej jest symulacja: ktoś zawiera małżeństwo, ale tak naprawdę go nie chce. Żeni się dla innych, doraźnych celów, np. dla kariery. Młody adiunkt na uczelni poślubia córkę profesora po to, by szybciej zrobić karierę naukową; pracownik poślubia córkę szefa firmy, żeby umocnić swoją pozycję, awansować. Osiąga cele i odchodzi od żony - to symulacja całkowita.
Może też być symulacja częściowa, np. przez wykluczenie niektórych istotnych przymiotów lub celów małżeństwa ("zawieram małżeństwo, ale nie będziemy mieć dzieci", "bierzemy ślub, ale jak się nam nie ułoży - rozchodzimy się, nie mamy do siebie pretensji", "Pobieramy się, ale mam jeszcze inne sympatie, związki nieformalne i musisz to zaakceptować" ). Takie sytuacje są niedopuszczalne - tłumaczą prawnicy kościelni . - Umowa małżeńska jest bardzo precyzyjna i swoich własnych innowacji nie można wprowadzać.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny