Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Przyśpieszyła swoją śmierć

Agnieszka Domanowska
35-letnia kobieta wyskoczyła wczoraj z okna Szpitala Miejskiego w Białymstoku. Zginęła na miejscu. Przebywała na odtruciu alkoholowym, od miesiąca była w śpiączce, a jej stan lekarze określali jako krytyczny.

Ich zdaniem pacjentka tylko przyspieszyła swoją śmierć.
- Kobieta cierpiała na marskość wątroby. Nie działały już żadne leki, nawet te sprowadzone z zagranicy. Ani ja, ani inni lekarze nie widzieliśmy szans na to, żeby przeżyła - tłumaczył wczoraj Andrzej Kałużyński, dyrektor Szpitala Miejskiego w Białymstoku.

Co się stało?

Wczoraj o godzinie 6 martwą kobietę na placu szpitalnym znalazła jedna z pielęgniarek. Pacjentka najprawdopodobniej w nocy wstała z łóżka, otworzyła okno i wyskoczyła. Pozostałe panie, które leżały na tej samej sali, obudziły się o 4 nad ranem, bo w pomieszczeniu było zimno.
- Zamknęły okno, ale nie zauważyły, że pacjentki nie ma, albo po prostu nie zgłosiły tego lekarzom - powiedziała sierżant Beata Cholewska, rzeczniczka białostockiej policji.

Nikt nie zawinił, a jednak...

Wypadli z okien szpitala

Pod koniec maja tego roku z okna szpitala w Dąbrowie Białostockiej wypadł siedemdziesięciolatek - Aleksander L. Po półgodzinnej reanimacji zmarł. W tym samym szpitalu w ciągu ostatnich dwóch lat z okna oddziału wewnętrznego wyskoczyli dwaj inni pacjenci. Jak wykazało śledztwo popełnili oni samobójstwa.

Miesiąc temu pacjentka zapadła na tak zwaną śpiączkę wątrobową.
- Nie było z nią żadnego kontaktu. Była przytomna ale nie świadoma. Co jakiś czas się budziła, rozmawiała, jednak mówiła od rzeczy. Kiedy się budziła, poruszała się, ale nie wstawała z łóżka - tłumaczył dyrektor Kałużyński.
Zdaniem policjantów nie można wykluczyć samobójstwa.
- Pacjenci, którzy nie są świadomi swoich zachowań i nie można przewidzieć ich reakcji powinni być albo baczniej pilnowani przez personel szpitala, albo po prostu przywiązywani do łóżek - stwierdził komisarz Jacek Dobrzyński, rzecznik prasowy Komendanta Wojewódzkiego Policji w Białymstoku.
- W tym przypadku nie było takiej potrzeby - odpiera te zarzuty dyrektor Kałużyński.
Jego zadniem kobieta nie sprawiała żadnych problemów personelowi szpitala. - Nie mogliśmy przewidzieć tego co zrobi, okna otwierają się bardzo łatwo - powiedział. - Winy personelu nie było tu żadnej. Nie mamy sobie nic do zarzucenia.
Kobieta osierociła dwójkę dzieci. Obecnie przebywają one w białostockim Domu Dziecka.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny