Andrzej Jurczuk umiera. Rodzina i przyjaciele szukają dawcy szpiku.

Kilkadziesiąt osób przyszło do sklepu przy ulicy Lipowej w Białymstoku, żeby zapisać się do banku dawców szpiku. Tak chcą pomóc Andrzejowi Jurczukowi. Mężczyzna cierpi na napadową nocną hemoglobinurię i pilnie potrzebuje przeszczepu.

- To choroba krwi, która powoduje, że krwinki się rozpadają - tłumaczy Andrzej Jurczuk.

Chorobę lekarze wykryli rok temu. Konieczny okazał się przeszczep szpiku kostnego. Do tej pory nie udało się jednak znaleźć dawcy. Stan pana Andrzeja z dnia na dzień jest coraz poważniejszy, a każde kolejne przetoczenie krwi, zwiększa ryzyko odrzucenia przeszczepu.

Pomóc postanowiła rodzina i przyjaciele. W kilka dni zorganizowali w Białymstoku akcję rejestrowania potencjalnych dawców. Ciocia pana Andrzeja, która pracuje jako pielęgniarka, przygotowała próbówki na krew do badań. Kolega nagłośnił sprawę. Odzew był spory.

- Nie wiem, czy uda się znaleźć dawcę akurat dla mnie. Ale może pomogę w ten sposób komuś innemu - mówi Andrzej Jurczuk.

Także Regionalne Centrum Krwiodawstwa i Krwiolecznictwa w Białymstoku postanowiło włączyć się w poszukiwania dawcy.

- Wiemy, jak trudno jest trafić na dawcę niespokrewnionego - mówi dr Agnieszka Żebrowska z RCKiK. - Ale im więcej będzie osób zarejestrowanych w banku, tym większe są szanse.

Niestety w Polsce takich potencjalnych dawców jest niewielu. A chorych sporo. Tylko w białostockiej Klinice Onkologii i Hematologii Dziecięcej DSK na przeszczep czeka kilka osób.

- Nawet dzisiaj skierowaliśmy do banku dawców dokumenty kolejnego dziecka - mówi prof. Marzanna Krawczuk-Rybak, szefowa onkologii w DSK.

Zarejestrować się można w specjalnym krwiobusie RCKiK. Do soboty, od godz. 13 do 19, będzie stał na białostockim rynku. Można się też zgłaszać do siedziby centrum krwiodawstwa, przy ul. Skłodowskiej.