Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Katyń, zsyłka, armia Andersa. Los rodziny Marcinkiewiczów

Julita Januszkiewicz
Marcinkiewiczowie współtworzyli przedwojenną elitę, tak wiejską, jaki i miejską Rzeczypospolitej - podkreśla Paweł Niziołek
Marcinkiewiczowie współtworzyli przedwojenną elitę, tak wiejską, jaki i miejską Rzeczypospolitej - podkreśla Paweł Niziołek Anatol Chomicz
Rodzina przed II wojną światową należała do wiejskiej elity Rzeczypospolitej - mówi Paweł Niziołek z białostockiego oddziału Instytutu Pamięci Narodowej, autorem książki „Płacąc za wolność”. Opisał w niej wojenne dzieje rodu z Janowszczyzny.

W recenzji dr hab. Marek Gałęzowski napisał, że jest to pierwsza w badaniach Instytutu Pamięci Narodowej naukowa próba przedstawienia losów polskiej rodziny. Dlaczego Pan podjął się tej próby?

Przede wszystkim dlatego, że była to rodzina, której członkowie współtworzyli przedwojenną elitę, tak wiejską, jaki i miejską Rzeczypospolitej - wśród jej członków tuż przed wybuchem II wojny światowej odnaleźć można było gospodarzy, nauczycieli, oficerów Wojska Polskiego, studentów, absolwentów i wykładowców wyższych uczelni oraz kapłanów.

Ich wojenne losy uznać możemy za typowe dla przedstawicieli najwyższej warstwy społecznej przedwojennej podlaskiej wsi. Z jednej strony dlatego, że spadły na nich represje charakterystyczne dla tej kategorii ludności, będącej pierwszym celem sowieckiej i nazistowskiej inżynierii społecznej. Z drugiej strony z racji ich postawy w okresie okupacji i po jej zakończeniu, charakteryzującej się przywiązaniem do zasad honorowych, chrześcijańskich i ogólnoludzkich norm moralnych, także religijnością, a nade wszystko patriotyzmem, z którego wypływało poczucie obowiązku wobec narodu i państwa.

Typowe jest też to, że zostali faktycznie wyeliminowani ze swojej społeczności, a pamięć o nich była następnie poddana manipulacji ze strony komunistycznych władz.

Czterech braci Marcinkiewiczów brało udział w kampanii wrześniowej 1939 roku.

Józef dostał się do niewoli sowieckiej, stał się później ofiarą Zbrodni Katyńskiej. Dwaj jego bracia, Mieczysław i Kazimierz, siostra Stanisława i jej mąż Kazimierz Lewicki, byli żołnierzami ZWZ, a następnie AK i WiN.

Walczyli najpierw przeciwko okupantowi niemieckiemu, później przeciwko władzy komunistycznej w Polsce. Kolejny z braci, Edward, był internowany na Litwie, skąd trafił do niewoli sowieckiej. Wraz z armią Andersa przemierzył cały szlak z Azji Środkowej poprzez Iran, Irak, Palestynę i Egipt do Włoch, brał udział w bitwie pod Monte Cassino oraz w innych walkach na Półwyspie Apenińskim.

Ich rodzice, Klemens i Aleksandra zostali deportowani do Kazachstanu w czerwcu 1941 roku i zmarli z wycieńczenia i chorób w Dolinie Śmierci koło Nawoi w Uzbekistanie, próbując wydostać się z „sowieckiego raju”.

Czy chodziło Panu o to, by przedstawić tę rodzinę jako przykład polskiego heroizmu, patriotyzmu? Symbol cierpienia, ale też niezłomności wobec totalitaryzmów?

Obraz ten, choć wyraźny i budujący, nie jest efektem w pełni zamierzonym. Moim celem było możliwie obiektywne przedstawienie wojennych losów członków tej rodziny - bez unikania żadnych tematów.

Książka jest wszak opracowaniem historycznym zaopatrzonym w pełny aparat naukowy. Fakt, że Marcinkiewiczowie jawią się jako postacie bardzo pozytywne, wszechstronnie zasłużone dla swojej społeczności, jest odbiciem poddanych analizie źródeł historycznych.

Na kartach książki odnajdziemy też opis wychowania dzieci przez Klemensa i Aleksandrę Marcinkiewiczów. Było to oczywiście wychowanie w duchu patriotycznym, ale niezwykła jest przede wszystkim pracowitość tych ludzi i atencja, z jaką podchodzili do zagadnienia edukacji swego potomstwa - by zapewnić mu możliwość kontynuowania nauki w szkołach średnich i na uczelniach wyższych gotowi byli na wiele wyrzeczeń. Czy warto teraz promować takie wzorce?

Z pewnością tak. Wydaje mi się, że są one uniwersalne mimo zmieniających się realiów, włączając w to również konieczne czasem i dzisiaj poświęcenie. Podobne postawy wciąż mogą służyć za przykład rodzicielskiej troski, ale warto pamiętać także o tym, że najstarszy z rodzeństwa, Mieczysław, nigdy nie zdobył wykształcenia. Szansy tej pozbawiły go wielkie konflikty początku XX wieku - I wojna światowa i wojna polsko-bolszewicka.

Przypadł mu w udziale los następcy ojca na gospodarstwie i to również on stwarzał materialne podstawy do edukacji rodzeństwa. Nigdy nie miał jednak pretensji do swoich bliskich o utracone szanse. Ucząc się w szkołach średnich oraz na uczelniach wyższych rodzeństwo także starało się ulżyć bratu i rodzicom imając się rozmaitych zajęć, jak chociażby dawanie korepetycji.

Dzieciństwo przypadające na okres wojenny, szczególnie zaś trudne warunki materialne i ciężka praca na gospodarstwie przyczyniły się chyba do wytworzenia między rodzeństwem bardzo silnej więzi emocjonalnej, która przetrwała próbę czasu, rozłąki i tragedii, jakie przyniósł ze sobą rok 1939 i czwarta dekada XX wieku.

Dlaczego zainteresował się Pan losami tej rodziny? Co było inspiracją?

Do napisania tej książki zainspirowała mnie, a może nawet zmobilizowała, pani Irena Makowska - przyjaciółka rodziny Marcinkiewiczów. W 2010 roku (przypadała wówczas 100. rocznica urodzin i 70. rocznica śmierci Józefa Marcinkiewicza - jednego z najwybitniejszych polskich matematyków) przekazała Oddziałowi IPN w Białymstoku pamiątki po Edwardzie Marcinkiewiczu .

Zainteresowała moich przełożonych i mnie historią całej rodziny. To był początek. Niestety, pani Makowska, bez której książka ta z pewnością nigdy by nie powstała, nie doczekała jej wydania - zmarła latem 2014 roku.

Czy miał Pan jakieś wątpliwości biorąc się za pracę nad tą monografią? Wydawałoby się, że archiwa nie są pełne materiałów dokumentujących życie rodziny chłopskiej, nawet należącej do lokalnej elity.

Faktycznie, rozpoczynając pracę obawiałem się niedostatku archiwaliów. Szczęśliwie okazało się jednak, że z racji uczestnictwa Marcinkiewiczów w tak wielu wydarzeniach i tak dużej ich ruchliwości, pozostała po nich dość pokaźna ilość dokumentów i wspomnień. Były one jednak bardzo rozproszone.

Jak długo powstawała książka?

Dość długo, bo od umownego pierwszego dnia pracy do wydania książki upłynęło około pięć lat. Przede wszystkim zbieranie materiałów było bardzo praco- i czasochłonne. Jak już wspomniałem, były one bardzo rozproszone. Udało mi się pozyskać dokumenty z wielu archiwów polskich, zagranicznych a także z kolekcji prywatnych. Muszę jednak zastrzec, że nie zawsze pracowałem nad nią z równą intensywnością.

Miałem kilka naprawdę długich przerw w pisaniu, a jej pozytywne recenzje otrzymałem latem 2014 roku, co oznacza, że była ona wówczas w zasadzie gotowa. Wydaje mi się jednak, że opóźnienie wyszło książce na dobre. Miałem dzięki temu więcej czasu na jej dopracowanie.

Publikacja była także promowana w Wilnie. Dlaczego właśnie tam?

Przede wszystkim z uwagi na osobę Józefa Marcinkiewicza, który studiował i zrobił karierę naukową właśnie na Uniwersytecie Stefana Batorego w Wilnie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny