Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Krywlany, Olmonty, Izabelin - ziemia grobami usiana

Adam Czesław Dobroński [email protected] tel. 601 352 414
Kapliczka w lesie koło Izabelina
Kapliczka w lesie koło Izabelina
W ostatnich dniach wrócił temat miejsc, w których wrzucano do dołów ofiary terroru powojennego. Przypadek sprawił, że na krótko przed ogłoszeniem nowych rewelacji z dziedzińca więzienia przy ul. Kopernika, Stanisław Dakowicz zaprosił mnie, by pokazać ślady zbrodni z tamtych ponurych lat.

Spiekota panowała okrutna, gdy tuż za ogródkami działkowymi zjechaliśmy z szosy wiodącej na Stanisławowo - Solniczki - Kudrycze. Znaleźliśmy się na wąskiej drodze wiodącej w kierunku lotniska Krywlany, obecnie asfaltowej.

Krywlany

Bujne zielsko porosło miejsce, gdzie przed wojną kopano żwir. Ten proceder kontynuowali Niemcy, płacąc gospodarzom z wozem konnym po 5 marek dziennie. Żwir potrzebny był im do rozbudowy lotniska i infrastruktury na terenach przyległych. Po wojnie z zasobów żwiru korzystały jeszcze nielegalnie osoby prywatne, nawet w latach siedemdziesiątych, choć milicja nękała mandatami.

Głębokie wyrobiska posłużyły jednak przede wszystkim do wysypywania żużlu (woziły go samochody) i różnorodnych śmieci. Można było wśród nich natrafić i na przydatne kawałki materiałów oraz skór (z zakładów galanteryjnych przy ul. Orzeszkowej), wszelakie żelastwo. Smrodem zaś powiewało, gdy przyjeżdżały beczki z zawartością szamb. Nie stanęły w pobliżu domy, a właściciele ogródek pokazywali się tylko od czasu do czasu.

Pan Stanisław powtórzył opowieść, która odnosiła się do drugiej połowy lat czterdziestych ubiegłego stulecia. Kilku chłopców przyszło na szaber, by coś przydatnego znaleźć w śmieciach, które stopniowo wypełniały największą jamę. Usłyszeli warkot auta, więc przezornie uskoczyli w krzaki. Był to samochód ciężarowy z plandeką. Po pewnym czasie mężczyźni w mundurach zaczęli wyciągać jakby podłużne zawinięte pakunki. W co zawinięte? Mogła to być niebieskawa folia, cerata, płótno.

Chłopakom dłużyła się bezczynność, a i ciekawość ich narastała, więc postanowili wyjść z krzaków. Usłyszał te odgłosy jeden z "wojskowych", chwycił za pepeszę i oddał serię. Pewnie strzelał w górę, by postraszyć i skutek osiągnął. Mówiono, że tu zajeżdżają wcale nie wojskowi, a strażnicy z więzienia na Kopernika. Wystarczyło na wrzucone do dołu zwłoki zsunąć część hałdy żużlu i tak zacierano ślady po zbrodni.

Trochę wątpię, czy żyją świadkowie takich przypadków, jak opowiedziany przez Stanisława Dakowicza. On zna opowieści i o innych tajemnych pochówkach w Solniczkach, Stanisławowie, Niewolnicy Nargilewskiej. Już nie ofiarach UB, ale o Francuzach z 1812 roku, małej Żydówce, żołnierzach. Przerażające, jak wiele kości spoczywa w ziemi polskiej poza cmentarzami. To skutek wojen i okupacji, także jednak zaraz, nieszczęśliwych przypadków, krwawych porachunków i zbrodni kryminalnych.

Olmonty

Spod Krywlan przejechaliśmy z panem Stanisławem w rejon Olmont. O tej wsi, niegdyś własności Wolimontowiczów, bywa głośno. Przed rokiem odbyła się inscenizacja walki stoczonej między konfederatami barskimi i wojskami rosyjskimi. Bitwa miała miejsce 13 lipca 1769 roku i wprowadziła w wielkie zakłopotanie Jana Klemensa Branickiego, który próbował nie narazić się obu stronom, za to przykładnie zorganizował pomoc dla rannych. Konfederaci mieli pięciokrotną przewagę liczebną, a jednak musieli uznać się za przegranych. Ich straty w zabitych i rannych były mniejsze od rosyjskich, to jednak po bitwie nie doliczono się około tysiąca zaginionych i rannych.

Na planszach umieszczonych w Olmontach upamiętniono ponadto mobilizację 10 Pułku Ułanów Litewskich, przeprowadzaną od wiosny 1939 roku. To po ułanach pozostały liczne wykopy w pobliskim lesie.

Trzeba przypomnieć i wydarzenia z 1996 roku, kiedy to pod Olmontami przeprowadzono ekshumację ciał osób pomordowanych przez NKWD i UB. Dzięki pomocy Kazimierza Sobeckiego i zapamiętanej opowieści z 1947 roku leśniczego Błaszczuka zlokalizowano mogiłę z ośmioma szkieletami, wydobyto guziki z orłami oraz łuski nabojów używanych w Armii Czerwonej. Szczątki ofiar przeniesiono uroczyście na białostocki Cmentarz Wojskowy. Eksperci ustalili, że zamordowani mężczyźni mieli po około 25-35 lat, a zostali pozbawieni życia w 1946 roku. Powtarzano, że mieszkańcy Olmont często słyszeli serie wystrzałów w lesie. Ponoć po jednej z takich egzekucji dół ze zwłokami odnalazła młoda kobieta, która rękoma rozgrzebała ziemię w poszukiwaniu ciała ukochanego.

Historycy z białostockiego Oddziału Instytutu Pamięci Narodowej zdają się nie mieć wątpliwości, że właśnie w Lesie Solnickim "ginęły większe grupy skazańców, których rozstrzelanie pojedynczo w więziennej piwnicy byłoby pracochłonne i niewygodne. Las ten był pokryty siecią rowów i okopów, podobnie jak teren za cmentarzem prawosławnym, co pozwalało na łatwe dokonywanie pochówku, bez konieczności kopania dołów. Poza tym znajdowały się tu bunkry, które również można było w tym celu wykorzystać" (dr Marcin Zwolski).

Izabelin

Poprowadził mnie Stanisław Dakowicz drogą w las, biorącą początek tuż przy zabudowie Izabelina, dwieście metrów od początku wsi Olmonty. Wiedzie tam i szlak rowerowy, po bokach widać wgłębienia po ziemiankach. Las dawał ochłodę, ale byliśmy żerem dla komarów. Tak doszliśmy do kapliczki, obok zrobiono ławeczki, widać ślady zamiatania. Siedliśmy, a mój przewodnik zaczął kolejną opowieść.

Gospodarz z okolic przyjechał niezadługo po wojnie do lasu po drzewo. Okazało się, że w zły czas, bo na drodze od Białegostoku pokazał się samochód ciężarowy, a za nim wojskowy łazik. Wozak zdołał zjechać w gęstwinę, podpatrzył jak przyjezdni wyładowywali ciała ludzkie i wrzucali do dołu.

Konwój odjechał, on wrócił przestraszony do domu. Jednak po trzech dniach zdecydował się wrócić i wówczas spotkał w lesie ludzi z Suwałk, którzy poszukiwali ciała swego kolegę. Ci dowiedzieli się na mieście, że teraz strażnicy więzienni wywożą zastrzelonych do lasu gdzieś pod Olmontami.

Pan Stanisław próbował dowiedzieć się czegoś więcej od dzisiejszych mieszkańców. Na pytanie o kapliczkę i kto ją pielęgnuje, pada odpowiedź zbywająca: - To dzieci dbają, a modlić się za zmarłych trzeba. Święta prawda, ale brak w niej faktów historycznych. Kilkadziesiąt metrów od tej kapliczki leży w zapadlinie krzyż, pewnie mający dziesięć lub więcej lat. Jaka jest jego historia? Na skraju zagłębienia widać stare znicze, na drzewie ktoś przybił mały krzyżyk. Wszystko robią tu dzieci?

Co dalej?

Pamiętam, jak dwadzieścia lub i więcej lat temu próbowałem sprawdzić na ile wiarygodna była opowieść świadka (sam mi ją przekazał) o paleniu zwłok w piecu centralnego ogrzewania w gmachu obecnego Urzędu Wojewódzkiego, gdzie na dole mieściły się cele UB. Dotarłem pod niektóre adresy funkcjonariuszy, nikt nie chciał ze mną rozmawiać.

Nie chciał mi opowiedzieć o egzekucjach w więzieniu i ks. Piotr Maziewski, dopuszczany do oficjalnie skazanych na karę śmierci, pragnących odbyć ostatnią spowiedź. Czasy były jeszcze niepewne, obawy potężne. Miałem jednak nadzieję, że może ktoś z "byłych" zechce ujawnić miejsca pochówki, gwarantowałem anonimowość. Myślałem sobie, że trudno przecież tak bolesną prawdę zabrać ze sobą do grobu.

A może zechce skorzystać z okazji ktoś z rodziny? Czy jest jeszcze szansa na cud? Nie tropię sprawców zła, nie ustalam nazwisk osób ze struktur UB, nie mam nic wspólnego z prokuratorami i śledczymi. Wierzę, że byli tam i tacy, którzy zrozumieli swój błąd, mogli po latach poczuć się oszukanymi. Wiem, że niektórzy sprzyjali więźniom.
Więc zatem poznajmy relacje o faktach, których na próżno szukać w archiwaliach i pamiętnikach. Listy i materiały można składać w Biurze Ogłoszeń Kuriera Porannego.

Czytaj e-wydanie »

Nieruchomości z Twojego regionu

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny