Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Proces Huzara

Alicja Zielińska [email protected] tel. 85 748 95 45
Oddział "Huzara", 1946 r.
Oddział "Huzara", 1946 r. Archiwum Danuty Skibko
24 marca 1953 roku w Łapach było jak na 1 maja. Na ulicach rozwieszono megafony. Tyle, że zamiast radosnego pochodu z głośników transmitowano ponury proces Huzara i jego żołnierzy. A po trzech dniach wojskowi sędziowie wydali wyroki śmierci.

Rozprawa odbywała się w parafialce, przy ul. Cmentarnej. Budynek należący do kościoła, po wojnie przejęła bezpieka. Do środka wpuszczono wyznaczone przez aktyw partyjny osoby, około setki, jako pewnych, że nie zakłócą przebiegu. Reszta mieszkańców miała słuchać rozprawy przez toczki. Rozdano broszury propagandowe, w których opisywano "zbrodniczą działalność Huzara". Zarzucano mu, że współpracował z gestapo i dowodził bandą zdrajców.

Wojskowy Sąd Rejonowy w Warszawie celowo zorganizował wyjazdową sesję w Łapach, gdyż tu właśnie działał oddział Huzara. Okoliczna ludność wspierała leśnych, pomagała, żywiła. Więc w tej stalinowskiej pokazówce chciano oczernić skazanych, pokazać ich od najgorszej strony, a mieszkańców zastraszyć, że wszystkim grozi to samo za przeciwstawianie się władzy ludowej.
"Huzar" to pseudonim kapitana Kazimierza Kamieńskiego. Był on jednym z najdłużej walczących żołnierzy podziemia niepodległościowego na Podlasiu. Gruntownie wykształcony. Absolwent Gimnazjum Handlowego w Wysokiem Mazowieckiem, następnie jako prymus ukończył szkołę podchorążych rezerwy kawalerii, po czym skierowany został do Centrum Wyszkolenia Kawalerii w Grudziądzu. W czasie kampanii wrześniowej przeszedł cały szlak bojowy od walk na pograniczu z Prusami Wschodnimi aż po ostatnią bitwę w rejonie Kocka. Dostał się do niewoli niemieckiej, z której od razu zbiegł i powrócił w rodzinne strony. Tu od pierwszych tygodni 1940 roku działał w konspiracji, w ZWZ-AK.

Uczestniczył w wielu akcjach zbrojnych, m.in. w akcji "Burza". Po wyzwoleniu, nie mogąc się pogodzić z narzuconą Polsce władzą komunistyczną dalej prowadził działalność zbrojną. Był najdłużej walczącym żołnierzem podziemia niepodległościowego. Dowodzony przez niego oddział wykonał kilkadziesiąt akcji przeciw UBP, KBW, NKWD i ich agenturze.

Bezpieka bardzo długo ścigała "Huzara". Chciano go złapać żywcem, bo gdyby zginął w walce, zostałaby po nim legenda. Specjalna operacja UB trwała trzy lata. Najpierw na szczeblu powiatowym, potem wojewódzkim. W końcu sprawę przeciwko "Huzarowi" przejęło Ministerstwo Bezpieczeństwa Publicznego, zaangażowano szereg agentów. Żeby go schwytać stworzono nawet fikcyjny, centralny ośrodek niepodległościowy w Warszawie, V Komendy WiN.

Przedstawiciele tej komendy (a faktycznie agenci MBP) po długich zabiegach nawiązali jesienią 1951 roku kontakt z kpt. Kamieńskim. Przekazali mu m.in. polecenie, aby zaprzestał akcji zbrojnych i przestawił się na prace organizacyjne. Na początku 1952 roku poinformowano, że został mianowany komendantem Białostockiego Okręgu WiN. Wreszcie udało im się zwabić go w pułapkę i ściągnąć do Warszawy. 29 października został aresztowany. Do tego stopnia go rozpracowali, że nawet wymieniono mu naboje w karabinie na ślepe i zabrano cyjanek potasu, by nie mógł użyć trucizny na wypadek zatrzymania. Śledztwo, wyjątkowo okrutne trwało cztery miesiące.

- "Huzar" na procesie prawie się nie odzywał - opowiada Wiesław Kamiński, jego bratanek. - Jak czytałem w opracowaniach, stryj był pogodzony z tym co go czeka. Oskarżono go bowiem o najcięższe zbrodnie, zdradę kraju, współpracę z gestapo i kierowanie się najniższymi pobudkami.

Po trzydniowym procesie sąd w składzie: ppłk. Mieczysław Widaj (przewodniczący), mjr Jan Płonka i por. Władysław Marszałek (oskarżał prokurator ppłk Henryk Ligęza) 26 marca wydał wyrok skazujący kpt. Kazimierza Kamieńskiego "Huzara" na trzynastokrotną karę śmierci, utratę praw publicznych i obywatelskich praw honorowych na zawsze oraz przepadek całego mienia na rzecz skarbu państwa.

Kary śmierci otrzymali również jego podwładni: Mieczysław Grodzki "Żubryd", Wacław Zalewski "Zbyszek" i Tadeusz Kryński "Rokita" (w przypadku tego ostatniego Rada Państwa skorzystała z prawa łaski i zamieniła wyrok śmierci na dożywotnie więzienie). Podczas procesu na karę więzienia skazano też współpracujących z Huzarem ks. Czesława Rakowskiego i ks. Wiktora Borysewicza oraz kolejarza Kazimierza Łapińskiego.

Wyroki śmierci wykonano w więzieniu przy Kopernika w Białymstoku. Do dzisiaj nie wiadomo, gdzie zostali pochowani.

- Długo nie wiedziałem o przeszłości stryja - mówi Wiesław Kamiński. - Dowiedziałem się o nim dopiero, gdy kończyłem liceum, pod koniec lat 70. Ojciec nie chciał w ogóle mówić o czasach stalinowskich, bał się. Po wojnie był represjonowany przez bezpiekę, już po procesie Huzara. Chociaż uciekł na Ziemie Odzyskane, to i tam go dopadli. Siedział w więzieniu we Wronkach. Wyszedł na wolność dopiero w 1956 roku, po odwilży październikowej. Kiedy pewnego lata, gdy już zdałem maturę, pojechaliśmy razem na Podlasie, w rodzinne strony dziadków, ojciec opowiedział mi o wojennych przeżyciach swojej rodziny.

Moja babcia bardzo wcześnie, w wieku 16 lat wyszła za mąż za majętnego gospodarza Markowskiego. Urodziła się im córka, ale mąż babci niebawem zmarł. Jako młoda wdowa poznała Franciszka Kamieńskiego, wójta gminy Piekuty Nowe. Pobrali się i mieli oni trzech synów: Kazimierza, Romana (mój ojciec) i Janka. Żyli szczęśliwie we wsi Markowo Wólka, dobrze im się powodziło, mieli duże gospodarstwo. W ich domu znajdowała się szkoła, mieszkała nauczycielka.

Wszystko skończyło się wraz z wybuchem wojny. Po napaści Stalina na Polskę, rodzina znalazła się na liście do deportacji. Kiedy przyszli Sowieci, w domu była tylko babcia z 14-letnim Jankiem. Kazimierz był w partyzantce, w lesie, mój ojciec ukrywał się u wuja.

Janek udał, że cieszy się z wyjazdu do Rosji, bo zobaczy świat. Jakoś Udało mu się uśpić czujność enkawudzistów i uciekł. Strzelali do niego, ale nie trafili.

Ojciec opowiadał, że widział, jak jego mamę wywozili z tobołkami, siedział w krzakach i strasznie rozpaczał, chciał podejść do niej. Nie zrobił tego, i dobrze. Babcia na szczęście trafiła do polskiej rodziny w Tiumeniu, zesłanej wcześniej, pomagała im przy dzieciach, nowonarodzoną dziewczynkę nawet ochrzciła. Ona potem po latach odwiedziła babcię, kiedy była na wycieczce w Warszawie.

A "Huzar" przez całą wojnę walczył z Niemcami, z Sowietami, potem z władzą komunistyczną. Był wspaniałym człowiekiem. Do dzisiaj ludzie mówią o nim dobrze. Wielki patriota, świetny wojskowy, wierny raz złożonej przysiędze do końca służył ojczyźnie.

Jego proces był haniebny. Miał zaledwie 34 lata, jak go zamordowano.

W 60 rocznicę pokazowego procesu w Łapach, staraniem społecznego komitetu została zorganizowana konferencja. Odsłonięto tablicę pamiątkową, przygotowano wystawę.

Korzystałam z opracowania Kazimierza Krajewskiego i Tomasza Łabuszewskiego "Kazimierz Kamieński "Huzar", ostatni podlaski komendant 6 Brygady Wileńskiej AK i jego żołnierze (1939 - 1952)".

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny