Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Bursztynowa Komnata - historia legendarnego gabinetu

Włodzimierz Jarmolik
Fragment kopii Bursztynowej Komnaty w Carskim Siole
Fragment kopii Bursztynowej Komnaty w Carskim Siole Wikipedia
W 1941 roku została zrabowana przez Niemców. Rok później przewieziono ją do zamku w Królewcu. Jednak w 1944 roku ponownie była zapakowana i umieszczona w podziemiach. To ostatnia pewna wiadomość o Bursztynowej Komnacie.

W1701 roku król pruski Fryderyk I zaraz po swojej koronacji, zapragnął mieć gabinet w swoim podberlińskim pałacu Charlottenburg cały wyłożony bursztynem. Wkrótce wykonanie tego zamówienia zlecono duńskiemu snycerzowi Gotfrydowi Wolframowi. Ten jednak, ceniąc swoje umiejętności, zażyczył sobie bardzo dużego wynagrodzenia. Władca pruski nie był rozrzutny i, ostatecznie, za mniejsze pieniądze przyjął usługi dwóch mistrzów gdańskich: Andrzeja Schlutera i Gotfryda Tusso, którzy wykonali powierzone im dzieło. Zajęło im to jedenaście lat.

36 godzin - tyle trwało rozebranie bursztynowych ścian i umieszczenie ich w skrzyniach przez Niemców w październiku 1941 roku. Cały ładunek został ciężarówkami przewieziony do Królewca. Nowym opiekunem Bursztynowej Komnaty został dyrektor Królewieckich Zbiorów Sztuki, doktor Alfred Rohde, znakomity znawca dziejów jantaru. Polecił on natychmiast zacząć rekonstrukcję komnaty na trzecim piętrze zamku królewieckiego.

Sam umiejętnie uzupełnił powstałe w niej ubytki. Wiosną 1942 roku arcydzieło gdańskich mistrzów zostało udostępnione do publicznego oglądania.

Wiosną 1945 roku na krótko przed zdobyciem Królewca przez Armię Czerwoną, dr Rohde sporządził notatkę następującej treści: "Na polecenie kustosza prowincji przystąpiłem do umieszczania Bursztynowej Komnaty w skrzyniach i pojemnikach. Jak tylko ukończę pakowania, wywiozę zawartość do Wechselburga, w pobliżu Rochlitz w Saksonii". Czy tak się stało naprawdę, nie wiadomo. W latach 90. ubiegłego wieku na łamy światowych mediów znów wróciła sprawa Bursztynowej Komnaty. Według sensacyjnych doniesień moskiewskiego dziennika "Raboczaja Tribuna" owe arcydzieło XVIII-wiecznej sztuki snycerzy gdańskich, podarowane swego czasu przez króla pruskiego Fryderyka II carowi rosyjskiemu Piotrowi I, które w czasie drugiej wojny światowej zostało zrabowane przez Niemców i do dzisiaj nie odnalezione, ukryte jest w bunkrze zbudowanym specjalnie dla Hitlera, w Jonastal koło Ohrdruf w Turyngii (była NRD).

Wiadomość tę, którą posiadał od dawna już jakoby wywiad wojskowy byłego Związku Radzieckiego miał wtedy potwierdzić sam prezydent Rosji Borys Jelcyn. Podczas wizyty w Bonn stwierdził dobitnie: "Wiem, gdzie ona jest. Jeśli otrzymamy zezwolenie, to będziemy mogli ją wydobyć".

Rewelację "Raboczej Tribuny" skwapliwie przedrukowały również polskie gazety. Ale wkrótce zapadło dziwne milczenie. I znowu dziennikarze mieli pole do popisu, tym razem jednak zadawano pytanie: czyżby miał to być znak, iż kolejny trop w kilkudziesięcioletnich poszukiwaniach Bursztynowej Komnaty jest fałszywy?

Autorzy odnalezienia bursztynowego cacka, którego wartość osiągnęła setki milionów dolarów, byli nieustępliwi i coraz to pojawiały się następne hipotezy na temat miejsca ukrycia drogocennej komnaty. Jednym z nich miało być miasto Weimar leżące w Turyngii, a ściślej mówiąc głębokie bunkry znajdujące się pod tamtejszym głównym placem. Tej lokalizacji, jak wówczas donosiły media, byli prawie pewni: emeryt Hans Stadelman, od kilku lat penetrujący piwnice i podziemia pod okolicznymi budynkami, należącymi niegdyś do nazistowskiego kierownictwa partyjnego, a także wspomagający go historyk i pisarz Wolfgang Schneider.

Podziemne miasto w Weimarze było budowane w latach 1943-1944. Świadkowie tamtych wydarzeń twierdzili, że robili to więźniowie z pobliskiego obozu koncentracyjnego w Buchenwaldzie. Żaden z tych więźniów nie przeżył. Zginęła również bez śladu obozowa dokumentacja, a także sześć ton złota dentystycznego, pochodzącego z buchenwaldzkiej fabryki śmierci. Być może one też trafiły do podziemnych pomieszczeń przygotowanych dla hitlerowskich dygnitarzy.

Historyk Schneider utrzymywał, że Bursztynowa Komnata, wywieziona z Królewca w styczniu 1945 roku trafiła do Weimaru wraz z innymi zbiorami sztuki należącymi do gauleitera Prus Wschodnich, Ericha Kocha. A Koch, odsiadując dożywotni wyrok w polskim więzieniu, aż do samej śmierci w 1985 roku powtarzał: "Kto znajdzie moje zbiory, znajdzie i Bursztynową Komnatę".

Tymczasem rozchodzące się wówczas pogłoski o tym, że w Weimarze może znajdować się Bursztynowa Komnata zmusiły miejscowe władze do zabezpieczenia wejść do podziemi przed dzikimi poszukiwaczami skarbów. Sprawą interesowali się również zawodowcy. Bezskutecznie. Do dzisiaj Bursztynowa Komnata nie została odnaleziona.

Obecnie w pałacu Katarzyny w Carskim Siole znajduje się jej kopia, ukończona w 2003 roku. Prace nad rekonstrukcją rozpoczęto w 1979 roku i prowadzono je na podstawie zachowanych zdjęć i dokumentów. Komnata została uroczyście otwarta podczas obchodów trzechsetlecia Sankt Petersburga, wzięli w niej udział m.in. Władimir Putin, Gerhard Schröder i George Bush.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny